Zacznę od mądrości każdego architekta krajobrazu czy projektanta zieleni: JAKAKOLWIEK przebudowa już istniejącego ogrodu bądź jego składowej jest dużo cięższa i często dużo kosztowniejsza niż pierwotne założenie. My staraliśmy się poprawić nasze oczko jak najmniejszym kosztem, zwłaszcza jeżeli chodzi o nakład pracy. I poniekąd udało się, choć prace jeszcze nie są zakończone. A jak przebudowa i naprawianie błędów czy eliminacja wodnych bolączek, to musi być i plan, karuzela życzeń, lista to do – zwał jak zwał 🙂
No to lecimy:
1. Postanowiliśmy zlikwidować płyciznę i strefę bagienną
Z bólem i z żalem. Bo była piękna, pełna życia, roślin i zwierząt. Ale i niezwykle ciężka w utrzymaniu, a co gorsza jak się okazało, była ogromną wylęgarnią… ślimaków pomrowów.
Cała płycizna i strefa bagienna, gdzie woda miała styczność z glebą i roślinami była swoistym inkubatorem dla glonów i tych żarłocznych ślimaczych stworzeń. Jesienią, kiedy ruszyły tam pierwsze prace porządkowe, wygarniałam spod roślin, z wilgotnej gleby i spod kamieni setki, jak nie tysiące maleńkich, perłowo białych kuleczek, ślimaczych jaj… A rośliny jakie rosły w strefie bagiennej, miały się tak dobrze, że małżonek szanowny nie mógł ich oderwać od podłoża, tak przyrosły.
2. Przez punkt pierwszy, postanowiliśmy zmniejszyć oczko
właśnie o tę płyciznę. Uczucia mam mieszane, ale zyskałam coś, czego wcześniej nie miałam (ale o tym później), więc generalnie jestem zadowolona 🙂
3. Postanowiliśmy poszerzyć strumień (mocno lobbowałam na rzecz strumienia :))
pogłębić go nieco oraz obudować tak, aby był nieco wyżej niż poziom gruntu. Zrobimy to jednak dopiero po zakończeniu stawiania płotu, więc najwcześniej na jesień, najpóźniej w przyszłym sezonie. To będzie niezłe wyzwanie projektowe, bo bardzo zależy mi, aby strumień nie stracił na naturalności, a jednocześnie przestał przyjmować glebę od sąsiada, który jest od nas dobre 20 cm wyżej…
4. Postanowiliśmy zacienić oczko od strony południowej
sadząc tam jarzębinę – samosiejkę spod płotu oraz (za jakiś czas) magnolię zimozieloną Grandiflorę albo inne drzewo. Wiem, że liście paprochy, ale na jesień rozłożymy nad oczkiem siatkę ochronną, żeby nie musieć wyławiać zielonej masy co roku.
4. Postanowiliśmy skorzystać z propozycji firmy Hydroidea
i przetestować ich ekologiczne preparaty do oczek wodnych. Mamy nadzieję, że stosując te preparaty unikniemy corocznego wygarniania z oczka muły, podgnitych liści i zakwitów glonów, bo zwłaszcza te ostatnie mocno dają się nam we znaki zwłaszcza wczesną wiosną i w każde upalne lato.
Aby zrealizować nasz plan, odwiedziliśmy nasze „miejscowe kamieniołomy”, oczekiwaliśmy na przesyłkę od Hydroidea oraz rozprawialiśmy się ostro z Wodnikem Szuwarkiem 😉
W kamieniołomach (czyli wielkim placu na którym składowane są kamloty wszelkiej maści, koloru i wielkości – a niektóre tak duże jak nasza terenówka), ziemia, kora i zrębki drewniane kolorowe (oj, jakie kolorowe!!!) zaopatrzyliśmy się w kamienne łupki. Każdy kamień musiałam pomacać osobiście, więc trochę nam zeszło…
Wodnik Szuwarek został wygarnięty za pióra z naszego oczka, kijem go potraktowaliśmy… brutalnie, ale trzeba było. Specjalnie dla Was są zdjęcia z tego wygarniania 🙂
A fe… 🙂 Wodnik Szuwarek już tutaj nie mieszka… |
Zimny maj nie pomagał nam w realizacji naszej listy, tyle dobrze, że glony wstrzymały oddech i na rozmnażanie też ochoty nie miały:) Z wierzchnie warstwy folii do oczek zdjęliśmy rośliny i ziemię. Co się dało przesadziliśmy, reszta poszła na kompost.
Ta robota była jak wyprawa do Mordoru, serio… nie wiem czy to nam sił brakowało, czy te rośliny miały takie super warunki, że trzymały się miejscówki „wszystkimi korzeniami”, dość że byliśmy wykończeni… Co mogliśmy i co się nadawało wrzuciliśmy do dziury po płyciźnie. Na ubitej ziemi, na suchym betonie zrobiliśmy przecudnej urody placyk z łupków i kamieni polnych – cudeńko. Na placyku zmieszczą się akurat dwa leżaki i malutki stolik. Obecnie to najczęściej użytkowane miejsce w naszym ogrodzie: po lewej mam rabatę kwietną i jarzębinę, po prawej kępa lawendy, liliowce i miejsce na Grandiflorę, za plecami pluska nam woda, zaś widoki mamy na naszą zieloną ścianę z piwonii, krzewuszek i pnącej hortensji…
Zlikwidowałam też wielgachny wał z kamieni (wyglądał jak gruzowisko po wybuchu bomby, albo wzmocnione okopy – mąż wstępnie skomponował to cudo:)), obniżyłam go o ponad połowę i ułożyłam na nich płaskie kamienie. Między nimi będą rosły rośliny skalne i niskie trawy kępowe, żeby nieco złagodzić surowość łupków i płytę placyku.
Tak, tak, te duże kamloty pięknie opasały całe oczko tworząc wał prawie pomorski 🙂 |
Poziomowanie, żeby się leżaczki nie kolebały |
Podkopaliśmy folię na całym obwodzie oczka i zlikwidowaliśmy przerośnięte rośliny, które tak się podniosły, że folia znalazła się pod warstwą ziemi,piachu i mokrej, żyznej gleby. Efekt opisywałam w poprzednim poście – Woda w ogrodzi #1 – festiwal wiosennego ZAKWITU. I pytań chyba brak 🙂
Glony ruszyły w tango mniej więcej w pierwszym tygodniu czerwca. Tak jak i nasze wyjazdy na inwentaryzacje i prace projektowe. Czyli norma, kumulacja, roboty po uszy na każdym froncie.
Paczka z Hydroidea przyszła więc w czas, mam mały filmik z otwarcia dostępny tutaj, na fanpage’u – obejrzyjcie koniecznie, bo są tam takie cuda, które naprawdę pomagają. Ja już to wiem, bo za mną półmetek oczyszczania oczka i jestem bardzo zadowolona z efektów!
Jeszcze w tym tygodniu pokażę Wam co dokładnie znajduje się w pudełkach od Hydroidea, jak stosować preparaty, jak obliczać dawkę, jak pracować z proszkami, granulkami i zawiesinami, jaki jest ich skład i na co oraz w jaki sposób te preparaty działają. Moje testy wypadły znakomicie, jestem pod wielkim wrażeniem. Żyją ryby, żyje kot, pies, ptaki i całe rzesze owadów, które popijają wodę oczka, rośliny są w doskonałej kondycji, a jakby tego było mało- do naszego oczka zawitała najprawdziwsza żaba.
Tak więc ekologia pełną gębą!
A na koniec niespodzianka, a raczej trzy niespodzianki. Kto obejrzał filmik do końca ten wie, że
BĘDĘ SIĘ DZIELIĆ!
Na blogu i na FB będzie kolejny konkurs, a do wygrania będą produkty firmy Hydroidea. Lato zapowiada się upalne, więc na pewno przyda się sprzymierzeniec do walki z glonami, z deficytem tlenu i innymi bolączkami oczek wodnych. Zakończę sakramentalnym stwierdzeniem jednego z moich kolegów blogowych – szczegóły wkrótce na blogu 🙂
A tymczasem odpoczywamy… placyk w formie niedokończonej, ale jak wiecie, szewc zawsze bez butów chodzi. Ważne że równo, że wygodnie, że można poleżakować. A w tle jak widać jeszcze życie intymne glonów szaleje, a i Szuwarek ma się całkiem dobrze…
Algosplit u mnie zadziałał rewelacyjnie. Glony szybko umarły. Mam wrażenie jednak że zaczynają odrastać a nie wiem co dalej stosować. Straszne są te zielone włosy. Czekam na dalszą cześć relacji.
Doskonale to wygląda 🙂 Bardzo fajne zdjęcia, a wpis się świetnie czyta 🙂 Pozdrawiam!
Post ku pamięci. Zaczęła za mną "chodzić" lilia wodna, a co za tym idzie plany stworzenia oczka. Jeszcze tylko nie wiem jak, nie wiem gdzie i nie wiem za co 😉 Ale to malutkie szczególiki – plan dojrzewa!
i mechanicznie, i przy pomocy of kors
Kochana, skorzystałam niezwłocznie z podpowiedzi na temat produktów Hydroidei i również sie w nie zaopatrzyłam. Mam stawek prawie 3 arowy, szuwarek szalał, walczyliśmy dzielnie i mechanicznie przy pomocy produktów Hydroidei. Impreza tania nie była, ale…..stawek prawie wolny od glonów!!!!! Dziekuję, dziękuję, dziękuję. I polecam, i pozdrawiam serdecznie
Cieszę się niezmiernie! 3 ary to już "ładny kawał wody", wydawałoby się, że samo sobie poradzi. Produkty są naprawdę dobre, ekologiczne i łatwe w użyciu. Zaś taka rekomendacja kolejnego Klienta jest niezwykle cenna :)Pozdrawiam cieplutko!
Staw był jakby od nowa założony w zeszłym roku, podczas suszy dwa lata temu wysechł zupełnie. Jestem bardzo zadowolona, że podjęłaś ten temat. Donoszę też, że w stawie mamy ryby i żaby. Nic im sie nie stało i są jakby "w lepszych humorach". Buziaki!