Ogrodnik rozpoczyna sezon właściwie już jesienią, kiedy zbiera plony i analizuje swoje sukcesy i porażki. Później zwykle jest mała przerwa w tym rozmyślaniu i zajmujemy się choinkami, bombkami, makowcem i noworocznym szampanem. Ale zaraz jak opadnie złoty pył sylwestra, już pełną parą zaczynają się przygotowania do nowego sezonu. Na pierwszym planie są oczywiście nasiona i wysiewy, ale żeby w ogóle zacząć, to potrzebujemy dobrej ziemi do wysiewu i pikowania. A właściwie dobrego podłoża, bo to nie czysta ziemia (jako gleba), ale swoista mieszanka kilku niezmiernie ważnych składników.
Na jednym z nagrań naszych 'Pogaduszek nie tylko o ogrodach’ opowiadałam Wam o nasionach. O tym, jak są zbudowane, jakie są ich rodzaje, jakie jest największe i najmniejsze nasionko na świecie, jak bardzo się między sobą różnią i co je wszystkie łączy. Link do tego odcinka jest TUTAJ, ale my zajmiemy się najbardziej popularnymi u nas nasionami warzyw i kwiatów. A one, żeby skiełkowały potrzebują przede wszystkim dobrego podłoża do wysiewu.
Jak wybrać najlepsze podłoże?
Podłoże do wysiewu nasion musi spełnić dwa podstawowe warunki:
- być pozbawione patogenów chorobotwórczych i nasion chwastów
- być lekką i przewiewną, aby nie zatrzymywać nadmiaru wody i ułatwiać wymianę gazową między otoczeniem a młodymi korzonkami
Pierwszy warunek spełni higienizacja (odkażanie) podłoża. Najszybszym sposobem na pozbycie się patogenów jest wysoka temperatura i tak najczęściej odkaża się podłoże w warunkach amatorskich. A dokładniej wygląda to tak, że przygotowane podłoże praży się w piekarniku 🙂
Kupując gotowe podłoże do wysiewów (wybranej przez Was firmy, tutaj polecajek firmowych nie będzie) macie pewność, że jest ono wolne od patogenów i wykiełkują w nim tylko wysiane nasiona. Żadnych chwastów.
W przypadku samodzielnie zrobionej mieszanki zachodu jest trochę więcej i jak potraktujecie jakiś etap „po łebkach”, to wysiewy mogą się skończyć fiaskiem i tracicie już nie tylko nasiona, ale i CZAS. A czas na początku sezonu dla roślin o długim okresie wegetacji jest bezcenny.
Drugi warunek to zdecydowanie większe wyzwanie, bo tutaj w grę wchodzi nasza świadomość ekologiczna. Dlaczego? Już wyjaśniam: zdecydowana większość gotowych podłoży do wysiewu jest robiona na bazie torfu wysokiego i niskiego. Dodatkiem jest piasek, perlit, węgiel drzewny, kompost, mączka dolomitowa, nawóz startowy i co tam jeszcze producenci wymyślą. O dodatki się nie czepiam – mnie martwi użycie torfu.
Torfowiska bowiem to unikalne ekosystemy bagienne, magazynujące wodę i osady organiczne. Ze względu na swoją specyfikę i budowę, wiążą i magazynują duże ilości węgla. Zmagazynowany w torfowiskach węgiel w ciągu milionów lat pod wpływem ciśnienia i temperatury przekształca się w węgiel brunatny i kamienny. A na „tu i teraz” torfowiska po prostu ochładzają klimat i są rezerwuarem słodkiej wody dla fauny i flory samych torfowisk i ich okolicy.
Jeżeli więc zależy Wam na ekologii, klimacie i naszej wspólnej przyszłości, to unikajcie podłoży do wysiewów na bazie torfu. I serio – nic tak nie działa na producentów jak presja konsumentów 🙂
Na szczęście wiele firm oferuje w swojej ofercie podłoże beztorfowe. Co jest w takich podłożach do wysiewu zamiast mięciutkiego i przewiewnego torfu? Głównie włókno drzewne, włókna kokosowe, kompost oraz wyżej wymienione dodatki. Czyli można.
Jak samemu przygotować podłoże do wysiewów?
Jeżeli samodzielnie chcecie przygotowywać podłoże do wysiewów, to będzie Wam potrzebny:
- kompost własny, kupny lub ziemia ogrodnicza uniwersalna – jako baza
- piasek – poprawi przepuszczalność
- węgiel drzewny – odkazi
- perlit – spulchni podłoże i zmagazynuje wodę
- wermikulit – napowietrzy, wspomoże ukorzenianie
- włókno kokosowe – rozluźni i napowietrzy podłoże, wspomoże równomierne rozłożenie wilgoci
- jako dodatek można zastosować nawóz startowy, ale nie jest to warunek niezbędny, nasiona sobie poradzą
Kompost (lub ziemię) musimy przesiać przez sito (lub ręcznie usunąć większe kawałki – patyki, korę, kamyczki) i wyprażyć w piekarniku, to samo robimy z piaskiem. Można to zrobić przed lub po wymieszaniu. Kompost z piaskiem mieszamy w proporcji 4:1, dodajemy węgiel drzewny i resztę składników, mieszamy wszystko i możemy rozpocząć siewy.
Dlaczego odkażenie jest tak ważne? Robi się to po to, aby pozbyć się patogenów i nasion chwastów. Wyobraźcie sobie, jak wyglądałaby kuweta na wysiewy, gdyby wykiełkowały Wam nasiona wysiane i wszystkie inne nasiona, jakie znalazłyby się w tym podłożu. Kto je odróżni od siebie? Które będą silniej wzrastać? Po co ta frustracja? 🙂
Czy gotowe podłoża do wysiewów są już odkażone? Tak jak już pisałam – zgodnie z zapewnieniami producentów, te podłoża są już bezpieczne, pozbawione patogenów i nasion chwastów. Dlatego kupno gotowego podłoża po prostu oszczędza nam roboty.
Kiedyś sama przygotowywałam podłoże do wysiewów, później – w wygody – zaczęłam je kupować. Często też dostawałam gifty na Gardenii – wielodoniczki, worki z podłożem do wysiewów, znaczniki do siewów, nasiona. I tak, kupowałam podłoże torfowe. Bo beztorfowego nie było, lub było trudno dostępne. Dziś takich problemów już nie ma, rośnie świadomość konsumenta i producenci podłoży wyszli na przeciw nowym trendom. A trendy te są zbawienne dla przyszłości Ziemi jako Planety i środowiska w jakim żyjemy. Są po prostu ekologiczne.
Czy to samo podłoże można wykorzystać do pikowania? Tak – podłoże do wysiewów jest idealne również do pikowania roślin. Pikujemy zawsze, kiedy oprócz liścieni pojawią się dwie pary liści właściwych, ale to nadal bardzo młoda roślina! Łodyżkę ma cienką jak pół zapałki i jest bardzo podatna na tzw. czarną nóżkę, czyli zgorzel siewek.
Zgorzel to choroba grzybowa, ważne jest więc, aby podłoże było luźne, przepuszczalne, odkażone. Ochroną przed zgorzelą jest także umiejętny siew (niezbyt gęsto), właściwe podlewanie (wcześnie rano, żeby siewki obeschły), wietrzenie szklarni (jeżeli pikujemy w ogrzewanej szklarni) oraz otoczkowanie lub zaprawianie nasion (kupując takie nasiona możemy ograniczyć zgorzel wśród kiełkujących nasion, ale nie zapobiegniemy jej w 100%)
Ważny jest także sam wysiew nasion – zawsze sprawdzamy na opakowaniu, jak wysiewa się dane nasiona (wysiew powierzchniowy czy wgłębny, jeżeli powierzchniowy, to czym nasiona zabezpieczyć, jeżeli wgłębny – to na jakiej głębokości umieszczamy nasiona) i zawsze na początku zraszamy powierzchnię, a nie podlewamy strumieniem. Ale o tym w czym siać, jak siać i jak pielęgnować młode siewki będzie w kolejnych wpisach.
A wysiew do gruntu? Jak przygotować podłoże w warzywniku?
No właśnie – ja tu pitu pitu o doskonałym podłożu do wysiewów w domu czy pod osłonami, a tymczasem przecież mnóstwo nasion wysiewa się już w marcu wprost do gruntu. I nikt się zbytnio nie zastanawia, ile jest na grządce włókien kokosowych, perlitu czy wermikulitu, czy nasiona rzodkiewki, marchewki czy fasolki będą miało warunki idealne. Jak więc przygotować glebę w warzywniku pod wysiew nasion?
Po pierwsze – usuwamy chwasty, patyki, kamienie. Jeżeli praktykujecie jesienią przykrywanie grządek kartonami, to macie 50% roboty z głowy. Kartony (niebielone, niefarbowane) rozłożone płasko na grządkach trzymają wilgoć, uniemożliwoają wzrost chwastów, chronię glebę przed wywianiem i mocnym przemarzaniem. Same zalety
Po drugie – kompost. Dobrze przerobiony, najlepiej przesiany, równomiernie rozłożony na grządkach.
Po trzecie – wyrównanie. Usuwamy patyczki, kamyki, większe, nierozłożone kawałki kompostu, wyrównujemy powierzchnie delikatnie ją grabiąc.
Po czwarte – rowki. Ja swoje robię deską, którą prowadzę wzdłuż rozciągniętego sznurka. Po co? Żeby było równo, żeby utrzymać odpowiednie odległości między rzędami roślin. Ważne jest, żeby nie deptać po grządkach, poruszamy się po szerokich dechach, które rozkładają ciężar naszego ciała. Dlatego właśnie grządki powinny mieć taką szerokość, żeby chodzić po ścieżkach – wtedy z każdej strony mamy łatwy dostęp i nie musimy balansować na deskach. Ale o tym jak zaprojektować warzywnik będę jeszcze pisać.
Po piąte – zaznacz co i gdzie wysiewasz. I to zanim wysiejesz i przykryjesz nasiona, bo potem można się pogubić.
Po szóste – podlej zanim wysiejesz. Przećwiczone, doskonale się sprawdza. Najpierw delikatnie leję wodę w wytłoczone deska rowki, potem wysiewam nasiona i je przykrywam delikatnie ugniatając glebę. Kolejne podlanie (a właściwie zraszanie) jest po dwóch dniach. Takie myk daje nasionom zapas wody na start i zapobiega przemieszczaniu się nasion (przyklejają się do mokrej gleby).
Po siódme – ściółkowanie. Ściółkę najlepiej rozłożyć jak rośliny wzejdą – wtedy wiadomo, że wysiew się udał, warto usunąć ewentualne chwasty które też wykiełkowały, a potem rozłożyć ściółkę między rzędami. W ten sposób ogranicza się parowanie i zmniejsza ilość wody potrzebnej do podlewania, a do tego gleba jest cieplejsza. W marcu, kwietniu i w maju, kiedy zdarzają się jeszcze spadki temperatur, ma to ogromne znaczenie.
Tymczasem u siebie zrobiłam przegląd nasion i domówiłam te brakujące. Za pasem jest luty, a wtedy możemy rozpocząć najwcześniejsze domowe wysiewy. A jeżeli chcecie wysiewać byliny, to jest to absolutnie ostatni dzwonek, aby takie wysiewy zacząć – nasiona potrzebują okresu zimna żeby wykiełkować i jeszcze w tym sezonie zakwitnąć.
W ostatnim tygodniu stycznia wypatrujcie podsumowania wpisów o glebach w Zielnym Newsletterze,a w lutym bierzemy się za nasiona.
Dobrego dnia! I byle do wiosny