SZKLARNIA czy TUNEL – sprawdzamy oferty

Zastanawiałam się czy w ogrodzie przydomowym naprawdę potrzebna jest szklarnia? Jakakolwiek. Albo chociaż inspekt – może być zimny.

Czy taka ochrona roślin faktycznie przyspiesza pierwsze plony? Czy potrzebny jest taki wydatek, czy się opłaci, czy to tylko fanaberia i ładnie wygląda w ogrodzie?
Bo po co nam własne rozsady warzyw i kwiatów, skoro w Centrach Handlowych można kupić kwiaty gotowe, ładne, dorodne, a i z zakupem sadzonek pomidorów też większego problemu nie ma? Co zrobić, kiedy jednak chcemy sami takie rozsady produkować,  ale nas najnormalniej nie stać na taki wydatek jakim niewątpliwie jest własna szklarnia? A może spuścić z tonu?
Co jest lepsze: tunel foliowy, szklarnia ze szkła zwykłego, hartowanego, a może poliwęglan? Zwykły komorowy, czy przezroczysty?
Szklarni i tuneli foliowych jest na rynku cała masa. Od koloru do wyboru. Można kupić prawdziwy hangar na dwa samoloty i niewielką szklarenkę na pięć doniczek na krzyż. Można pokusić się o samodzielne wykonanie inspektu – wystarczy trochę desek i stare okna. Ale po kolei.
W ostatnim poście przy okazji plannera pisałam też o zbliżającej się wiośnie. Wiem, wiem, dopiero zaczął się luty, dzieciaki myślą o feriach, na południu, wschodzie i północy naszego kraju śniegu „po pachy”…i może gdyby u nas na zachodzie też takie klimaty były, to jeszcze bym się wstrzymała z tą wiosną.
Ale nie są – ziemia zmrożona tylko rankiem – koło południa staje się mokra i miękka. Widać wyraźnie drobne listki gwiazdnicy, bodziszków i zielone źdźbła traw, które zapanowały nad warzywnikiem. Krokusy, hiacynty i narcyzy wyglądają już z ziemi, nieśmiało towarzyszą im tulipany.
Tak więc klimat iście przedwiosenny. Jak zaświeci słońce, to już można przepaść…:) Do tego luty to tradycyjnie miesiąc na planowanie i zakupy ogrodnicze: regały zapełniają się powoli nasionami, doniczkami, akcesoriami ogrodowymi – łopatki, grabki, kaloszki – i te w kwiatki i zwykłe gumofilce. Jeżeli planujecie swoje rabaty kwiatowe nie od dziś to wiecie, że wiele z roślin aby cieszyć nasze oczy kwiatami w sezonie, musi być wysiana już dziś, właśnie w lutym.
To przede wszystkim rośliny o długim okresie wegetacyjnym – lobelia, petunia, żeniszek czy begonia. Z warzyw możemy wysiać już teraz por, seler, kalarepę, białą kapustę czy paprykę. Można pokusić się o wczesne odmiany pomidorów, ale te dadzą plon również wysiane z końcem lutego, więc akurat w przypadku pomidorów nie ma się co spieszyć.
Oczywiście wysiane nasionka trzymamy w ciepłym i widnym miejscu, najlepiej na słonecznym parapecie w skrzynkach lub multipaletkach przykrytych folią, szybą – czymkolwiek co utrzyma ciepło i wilgoć. Ale jak długo? Do końca marca? Do połowy kwietnia???
I tutaj wielu z nas zadaje sobie pytanie o szklarnie właśnie – o miejsce, do którego można bezpiecznie wyprowadzić młode rośliny z domu do ogrodu.
Do wyboru mamy: inspekt, tunel foliowy, szklarnię. Oto bohaterowie:
INSPEKT (rozsadnik) – to nic innego jak skrzynka z przezroczystym wiekiem. I już. Skrzynka z jednego boku powinna być nieco wyższa, aby wieko nie leżało płasko, tylko ułożone było pod ukosem – wieko przezroczyste (najczęściej jest to stare okno lub pleksja) ułożone frontem do operującego coraz mocniej słońca będzie utrzymywało wysoką temperaturę. Inspekt z reguły jest zimny (nieogrzewany) ale możemy to zmienić na dwa sposoby: stosując podgrzewaną matę (i dokładając parę złotych do rachunków za prąd) lub stosując koński obornik pod warstwą gleby – obornik koński wydziela sporo ciepła, więc ogrzeje nam nasze sadzonki. Na poniższych zdjęciach przykładowe inspekty:
Inspekt drewniany WELLTON
Inspekt jednostronnie uchylny PALRAM
Taki inspekt można również wymurować i przykryć starymi oknami z odzysku. Powinien być zakotwiczony w ziemi (zwłaszcza lekkie, poliwęglanowe). Koszt? Jeżeli wykorzystujemy materiały z odzysku, to niewielki – tyle co nasza praca i ewentualnie zaprawa do cegieł. Kupne kształtują się od 150 zł do…to zależy od wielkości i materiałów z jakich jest zbudowany, a co za tym idzie jego trwałości i estetyki. Inspekty tradycyjne zajmują niewiele miejsca, choć można je łączyć w moduły – wszystko zależy od naszych potrzeb i terenu jakim dysponujemy.
TUNEL FOLIOWY – to taka tańsza wersja szklarni. Może i trochę gorsza, choć dobrze zabezpieczona i pokryta wysokiej jakości folią (czasami podwójną, z kurtyną powietrzną) znakomicie pełni swoją rolę. Tunel foliowy to folia rozpięta na metalowym (najczęściej aluminiowym) stelażu. Można ją zrobić samemu lub zakupić gotową. Uważać należy przede wszystkim na jakość i trwałość – cienkie, aluminiowe rurki i kiepska folia posłużą nam dwa – trzy sezony. Solidniejsza konstrukcja i gruba, odporna na warunki atmosferyczne folia wytrzymają kilka lat.
Tunel foliowy – meblobranie.pl
Podobne tunele można zrobić (lub zamówić) na stelażu drewnianym. Koszt – od 500 zł (czasami tańsze, ale wówczas należy dobrze przyjrzeć się materiałom z jakich tunel jest wykonany.
SZKLARNIA – mercedesik ogrodowy, marzenie niejednej zielonej duszy… naoglądaliśmy się cudnych obrazków z kolorowych gazet i też tak chcemy – miejsce na wysiewy, miejsce na kwiaty, na pomidory i papryczki, na krzesełko i stoliczek – a wszystko to w przyjemnym ciepełku, z oświetleniem (a jakże!), w bezwietrznej atmosferze.
Szklarnie szklane jednak są drogie. Bardzo drogie – nie czarujmy się, nie każdego na to stać. Szkiełko szkiełku nierówne – nowoczesne szklarnie zbudowane są ze szkła hartowanego, żeby szklarz miał jak najmniej roboty np. po gradobiciu. A to kosztuje…
Wychodząc naprzeciw marzeniom i naszym portfelom, wymyślono szklarnie z płyt poliwęglanowych – przejrzystych lub matowych (komorowych). Stelaż aluminiowy na aluminiowym fundamencie z aluminiowymi śledziami kotwiczącymi konstrukcję w ziemi. Stelaż srebrny (tańszy) i zielony (droższy). Płyty układa się jak szyby w ramach – dociska, usztywnia i zabezpiecza uszczelkami) – jeden dzień pracy i szklarnia stoi.
Szklarnia poliwęglan matowy – PALRAM
Szklarnia poliwęglan przezroczysty – PALRAM
Płyty oczywiście do wyboru: matowe komorowe (tańsze) i przezroczyste (droższe). Wizualnie różnica jest, cenowo również: 1500/1900 PLN. Cena obejmuje stelaż, płyty, bazę (fundament) i uchylne okienko.
To ceny szacunkowe, można znaleźć tańsze wersje, zwłaszcza jak trafimy na promocje.
Wróćmy jednak do szklarni szklanych. Ich stelaż nie może być aluminiowy (albo jest to aluminium specjalnie wzmacniane) – musi utrzymać ciężkie szkło. Fundament również musi być solidny, najlepiej murowany.
Szklarnia szklana Venus
Oczywiście szklarnię taką możemy zbudować samemu, co z pewnością będzie tańsze i dostarczy sporo satysfakcji. Jeżeli mamy środki transportowe i odpowiednią ilość rąk do pracy, możemy odkupić szklarnię (lub jej fragmenty) od byłych właścicieli. A takich okazji jest mnóstwo – choćby w mojej wsi straszą taki konstrukcje z powybijanymi szybami; szklarnie po dziadkach, pradziadkach młodzi nie wiedzą z czym to zjeść, miejsce zajmuje, chwastami zarasta.
Najtańsza gotowa szklarnia jaką znalazłam o tradycyjnych, wyżej pokazanych wymiarach – ok. 5 m 2 (aluminium anodowe i szkło) kosztuje 1800 PLN. Do tego musimy dodać koszt podstawy (fundamentu) – 300 PLN i gadżety typu uchylne okienko. I pamiętajmy, że szkło jest zwykłe, nie hartowane.
Cena wzrasta wraz z jakością i wielkością szklarni – te na stelażach z drewna cedrowego osiągają ceny 8500 PLN 🙂 i więcej. Wygodne, solidne angielskie szklarnie to koszt od 5000 PLN.
Mamy więc orientację co i jak. Wiemy jaki jest stan naszych portfeli, na co możemy sobie pozwolić teraz, na co za sezon czy dwa. Na co jeszcze zwrócić uwagę? Na charakter naszego ogrodu i naszej pracy:) Jeżeli po naszym ogrodzie biegają dzieci i mają tendencję do haratania w gałę:) , to nie polecam szklarni szklanych… chyba że mamy hektary i wydzielone miejsce na boisko.
Jeżeli zdarza pracujemy intensywnie i często „z rozrzutem” (jak ja na przykład), to nie kupujmy szklarni szklanej – postawmy na tunel lub poliwęglanowy pawilon. Nie jeden raz uderzyłam trzonkiem grabi czy łopaty w panele mojej szklarni – gdyby była ze szkła, musiałabym wzywać szklarza:)
A jakie są korzyści z takich atrakcji ogrodowych? Od kilku sezonów wysiewam nasiona jednorocznych kwiatów i sama produkuję rozsady. Paczuszka nasion kosztuje tyle co 1/3 (albo i mniej) jednej sadzonki kupionej w sklepie.
Do tego maksymalnie nawiezione, podpędzone, wychuchane i wydmuchane sadzonki zwykle przeżywały szok lądując w mojej ziemi, w moich donicach. I choć starałam się o nie dbać – ginęły przedwcześnie męcząc się przy tym okrutnie. Moje sadzonki może nie są tak „wypasione”, ale od nasiona znają moją ziemię, moje podlewanie, moją pielęgnację – odpłacają się dorodnością o właściwym czasie i bardzo długo utrzymują się na rabatach:)
Lobelie z własnej rozsady – kwitły nieprzerwanie do pierwszych przymrozków. Zdjęcie z końca września.
Kosmosy-zdjęcie z końca października 😉
O warzywach nie wspominam – nie można w kwietniu wyhodować sadzonki pomidora-giganta, z wielkimi, zielonymi liśćmi…to znaczy można, ale roślinka najpewniej świeci w ciemnościach od nadmiaru chemii…Biorę sadzonki warzyw (na zasadzie wymiany) od mojej sąsiadki, bo wiem, że ona hoduje je jak dla swojej rodziny, nie na sprzedaż. Tak więc często oddaję jej nadmiar pomidorów i sałat w zamian za por i kapusty. Mamy argument ekonomiczny i zdrowotny. Dodam do tego radość z wcześniej zaczętego sezonu, wyciszenie podczas pikowania sadzonek, a w gratisie dodam słowa zachwytu nad naszymi plonami i letnią oraz jesienną obfitością kwiatów.
Mam więc nadzieję, że rozjaśniłam nieco temat i przekonałam wielu z Was, do produkcji własnej rozsady w najdogodniejszym dla Was miejscu – pod szkiełkiem i czujnym okiem ogrodnika:)
Zielone uściski!
PS. Nasionka już macie? Plany rabat też? Jeśli nie – w następnym poście będzie kilka przykładów kolorowych zakątków ogrodowych:)
I pamiętajcie o Gardenii!

30 komentarzy

  1. Oj marzy mi się wielki ogród z piękną szklarnią, z której mogłabym sobie zrywać piękne, dojrzałe pomidory. Ale na razie pozostaje to w sferze marzeń 🙂

  2. Jedyne co hoduję to storczyki na parapecie 😉 Ale nie powiem chętnie miałabym własne niepryskane warzywa 😛

  3. Anonimowy

    Muszę przyznać, że na prawdę świetny wpis ! Sama właśnie już od kilku lat przymierzam się do zrobienia małej szklarni, trochę pracy z tym jest, ale sądząc po wpisie na prawe warto. Na razie wprowadzam "rewolucje" w innej części ogrodu i szukam inspiracji na huśtawkę dla dzieci. Jeśli ktoś chce urozmaicić swój ogród i szuka inspiracji – polecam http://moj.info.pl/czas-na-relaks-rodzaje-hustawek-ogrodowych/
    Pozdrawiam,
    Joanna1976

  4. Ech mieć szklarnię.. 🙂 Ja w tym roku startuję z foliakiem, ale dopiero od marca. Na razie szaleję z rozsadą na parapecie.
    Pozdrawiam!

  5. Myślałam, że dodałam sobie ten Twój nowy adres, ale gdzieś wpadł mi w czarną dziurę. Na szczęście udało mi się ponownie Cię znaleźć i mam nadzieję, że tak już zostanie.
    A nad tematem tego posta mogę sobie tylko powzdychać i pomarzyć. Gdyby tylko mieć tyle miejsca, żeby szklarnia zechciała się zmieścić. Pewnie znowu będę uskuteczniać miniaturowe konstrukcje na tarasie 🙂

  6. nasionka juz niektóre mam…ja dojrzewał powoli do malutkiej foli:)))

  7. Nasionka mam -całkiem dużo ,ale nie mogę się powstrzymać kiedy widzę np.cynię meksykańską lub rudbekię – meksykański kapelusz. I od ubiegłej wiosny szklarnię z poliwęglanu też mam :])) Planów też mi nie brakuje lecz tylko wiosny brak. Pozdrawiam ciepło 🙂

  8. Jestem!! nasiona mam!!! ochotę mam!! szklarni nie mam!!! planów nie mam!!! czasu nie mam!!!
    uściski – ślę;)

  9. Jestem tu i ja 🙂 Ja się nie śpieszę z wysiewaniem, jakoś się boję, że ta zima jeszcze przyjdzie i będzie powtórka z roku ubiegłego. Ale już kusi, kusi… 🙂
    Pozdrawiam serdecznie.

  10. Świetny post! Jesienią ubiegłego roku spełniło się marzenie mojej zielonej duszy i postawiliśmy w końcu naszą szklarenkę. Może nie jest to mercedes bo z poliwęglanów ale wygląda pięknie i jest dość solidna. Nie zdążyłam się nią jeszcze nacieszyć, niecierpliwie czekam na wiosnę. Lubię wysiewać, pikować i patrzeć jak roślinki mężnieją. Nakupiłam już mnóstwo nasion i najchętniej zaczęłabym już wysiewać. Byle do wiosny! Cieplutko pozdrawiam.

  11. Łe matko z córką – dobrze, że u Kretowatej przeczytałam iż z adresem nabroiłaś 😉 Melduję sie jakby co 😀 Ale post przeczytam jutro bo dzisiaj już nie ogarniam 😉

    • I do Ciebie miałam wpaść z wieściami, ale sama mnie znalazłaś:) Super że jesteś. No narobiłam, myślała, że to jakoś przekierowują jak pocztę po zmianie nazwiska, ale nie – KASUJĄ. Dobrze, że archiwalne posty zostały, bo chyba bym się zapłakała:)

    • Oj strata byłaby straszna, bo do takich postów poradnikowych jak ten zdarza mi się wracać kilkukrotnie.
      Nasionka oczywiście już mam – gorączka zakupowa mnie dopadła w LM ostatnio 😉 Tam też oglądałam szklarnię z poliwęglanu. Cudo to nie jest, ale zawsze… Niestety kosztuje tyle co szafki do mojej kuchni 😉 Więc albo jedno albo drugie! Stawiam więc w tym roku na powiększenie inspektu). Jeszcze tylko mąż musi się o tym dowiedzieć 😉 Ma już na liście kompostownik i grządki wzniesione 😀 A w przyszłym roku może uda się postawić szklarnię ze starych okien…?

  12. Świetny post!!!Szczególnie dla mnie,bo właśnie myślę o zakupie szklarni.Mam tylko problem gdzie ją postawić,nie mogę sie zdecydować:)Dzięki za wizyty u mnie na blogu:))

    • Dzięki! Nie musi być w warzywniku, może być przecież obok, nawet na środku trawnika:) Byle w słonecznym miejscu. Z wielką przyjemnością Cię odwiedzam, choć nie zawsze zostawiam ślad. Ale jestem:)

  13. Kochana…chyba jestem pod dobrym adresem ??? 🙂
    Uściski 🙂

  14. I jestem:)
    W mojej Kaczorówce nic nie chce rosnąć. Jak to w lesie. Próbowałam zagonka z marchewką, fasolką, ale szkoda roboty. Były też pomidorki, nie zjadałam żadnego, czerniały zanim dojrzały. Jedyne, co się udaje to cukinie. Mam specjalnie wydzielony kawałeczek, gdzie, co roku daję nowy kompost. I rosną ładnie. Sieję kosmosy i mam trochę bylin. W tym roku mam zamiar sama wysiać kobeę i minę na rozsadę. Już czas to zrobić? Bo kobea w doniczce do wysadzenia kosztuje około 20 zł, a ja bym chciała ich mieć więcej niż jedną ,a to już spory wydatek.

    • Bardzo się cieszę:) Cukinie to się raczej zawsze udają, choć lubią dużo wody, I dynie. Pomidory to zależy kiedy siejesz – koniec lutego to optymalnie, żeby dojrzały zanim je zaraza (czarna zgnilizna) dopadnie. Dlatego większość ucieka z pomidorami pod szkło, co i tak nie zawsze pomaga, bo zgnilizna sobie "fruwa" a szklarnie się przecież wietrzy. Mi sczerniały na końcówce zbiorów mimo że w szklarni – te na zewnątrz poszły szybciej. Kobee siej w domu lutym, ale to bardzo delikatna roślinka, bardzo krucha. Ja swoje połamałam dwukrotnie przy przesadzaniu do ogrodu, więcej nie próbowałam. Wolę siermiężne nasturcje i groszek pachnący:) Z kwiatów dobrze sobie radę dają nagietki, a z bylin mam kępy lebiodki pospolitej – są niezniszczalne i pięknie kwitną przyciągając trzmiele, pszczoły i motyle w ilościach hurtowych.

    • Kobea jest piękna, kiedy kwitnie, ale u mnie zaczyna dopiero we wrześniu. I to zaledwie kilka kwiatów. Potem już pierwszy mały przymrozek wystarczy, że pada. Ale ją sadzę na altanie, gdzie jeszcze 5 klapki są za małe, żeby ją spowić listkami. Na nagietki u mnie rzuca się czarna mszyca. Ale dobrze sobie radzą dzwonki brzoskwiniolistne, żurawka, orliki i goździki brodate, niezapominajka wiosną. Mam wiele roślinek, ale nie powalają rozmiarami. No i nie stosuję żadnych środków ochrony, no chyba, że wodę z sodą i płynem do mycia naczyń. Roztworem opryskuję, jak widzę, że coś się z roślinką dzieje. U mnie zwyczajnie jest za ciemno i za kwaśno.
      Muszę tą kobeę zasiać w takim razie już teraz.

  15. Byłam tu. Pa/

  16. Byłam tu. Pa.

  17. Fajnie to opisałaś:)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*