WIOSNA najprawdziwsza i obornik w granulkach

Wiosna!!! Nareszcie przyszła, rozświetliła wszystko wkoło, rozrzuciła zapach Ziemi, doprawiła pyłkiem krokusowym i nutką perfum hiacyntowych. W głowie się kręci od tych radości:)

W ogrodach ludzie uwijają jak mrówki – malują, piłują, grabią, sieją, kopią, kleją, wysadzają co się da – w tunelach, inspektach, doniczkach, korytkach… wszędzie bratki, stokrotki, narcyzy – przebiśniegi zasnęły już na kolejny rok, krokusy jeszcze się uśmiechają ale to już niedobitki – ich miejsce dumnie zajęły tulipany.

Cebulice i szafirki mrugają niebieskim oczkiem. Wychylają się żółte kwiaty narcyzów – tych wysadzonych jesienią, bo te trzymane w domach już dawno uschły:) Pękate kwiaty hiacyntów różnokolorowych wybuchną lada chwila zapachem… forsycje już, już… tam gdzie cieplej, w miastach, przy południowych ścianach domów już można podziwiać oblepione żółtym kwieciem brązowe łodyżki. Owocowe drzewa pękną pąkami lada chwila – roje pszczół podziwiałam na wierzbach – drzewa brzęczały w całości – dosłownie:)
W moim domku dla owadów zalepione wcześniej otwory zieją czarna dziurką – mniemam, że murarki wyleciały na pierwsze jedzonko:) Nowe lokale stoją wolne do wynajęcia na ten sezon, a przed domkiem dochodzi do niezłych batalii o najlepsze miejscówki:)
Jednego dnia oczekiwałam na paczkę, paczka przyszła, rozpakowałam rozstawiłam po kątach. Wojtek przychodzi i pyta:
– Co to jest mamo?
– Przeczytaj:)
– „universalno gnojivo”….GNÓJ????? I co tak będzie stał ten gnój w salonie?????
-A gnój:) W granulkach – wysuszony i zgranulownay…Nie, nie będzie stał w salonie, zabiorę go później do ogrodu.
-Po co?
-Dla roślin – one tego potrzebują – to ich pokarm:)
-FUJ…..bleeee….:)
Ot, rozmowa z nastolatkiem o worku gnoju:) Zdobycie „prawdziwego” obornika w mojej umiasteczkowionej pomału wsi to jak się okazało wyższa szkoła jazdy. Bo obornik chciałam bydlęcy, a najbliżsi sąsiedzi hodują świnie, kury i konie (konie daleko, więc bez innego niż osobówka środka transportu, przewiezienie końskiego obornika odpada:)) Kury są od sąsiada który „zażądał” ścięcia mojej sosny himalajskiej i dostał odpowiedź odmowną, więc nie mam co marzyć o kurzym oborniku:) Krów brak. A szkoda.
Obornik to spora dawka nie tylko NPK (azot, fosfor, potas, czyli makroskładniki), ale także innych pierwiastków (mikroskładników) i związków mineralnych. Jeśli dodamy do tego dobrze „przerobioną” masę organiczną (obornik to po prostu zwierzęce odchody – i mocz i kał –  zmieszane ze ściółką) , mamy świetny, naturalny nawóz dla naszych roślin. Wcześniej oczywiście trzeba go dobrze przekompostować. Obornik nie tylko nawozi ale też rozluźnia glebę.
Koński obornik świetnie sprawdza się w produkcji rozsad, końskie placki w inspekcie przykryte warstwą suchych liści i gleby to naturalna mata grzewcza:) W tym roku siałam w multipaletkach i innych wynalazkach (o tym później) które stawiałam na parapetach i przy oknach balkonowych, więc roślinki mają ciepło (kaloryfer i ogrzewanie podłogowe). W przyszłym roku może wypróbuję siewy sałat w szklarni ogrzewanej końskimi plackami:)
Jeżeli chcecie więcej dowiedzieć się o oborniku to TUTAJ i TUTAJ znajdziecie trochę informacji.
Siłą rzeczy zakupiłam obornik w granulkach -” przynajmniej nie śmierdzi:)” – taka puentę usłyszałam od Syna na koniec krótkiego wykładu o oborniku:) Nie do końca…swój zapach ma, może nie tak intensywny jak ten prosto z obory, ale fiołkami też nie pachnie:) W tym roku zamówiłam ciężarówkę dobrej ziemi ogrodniczej do uzupełnienia ubytków po pracach brukarskich, przekopałam ją z kompostem i zasiliłam obornikiem w granulkach.
Obornik delikatnie przemieszałam i zlałam wodą – warzywnik stał tak prawie miesiąc i czekał na pierwsze siewy. Przed siewami gleba została delikatnie przegrabiona i w tak przygotowaną trafiły pierwsze nasionka:)
Do obwiedzenia warzywnika wykorzystałam spore kostki granitowe zbierane z pól i innych dziwnych miejsc na zasadzie „Można? Dziękuję, przyda się…:)” I takim sposobem kamienie z którymi nie było wiadomo co zrobić znalazły swoje przeznaczenie. Powinno ich być więcej, jeden stopień to trochę mało – ale i ziemi wówczas musiałabym podsypać. Zobaczymy, może na przyszły sezon.
Moje szalone zwierzaki przeleciały się już po grządkach w ramach  gonitwy, co zapewne storpedowało moje pedantyczne „od linijki” sianie rzodkiewki i marchwi – jestem więcej niż pewna artystycznego NIE – ładu, co oznacza, że wyrosną mi te warzywa rozrzucone psią łapą nawet na ścieżkach…
 Na parapecie coraz silniejsze roślinki czekają na swoje miejsce…trochę jeszcze poczekają, póki co hartuję siewki sałat, żeby nie przeżyły termicznego szoku. Pomidory mające już oprócz liścieni dwa pierwsze liście właściwe przepikowałam do większych doniczek. Zanim po połowie maja trafią do szklarni, czekają je jeszcze ze dwie przeprowadzki. Dwa tygodnie temu wysiałam rzodkiewki, koper, cebulę, bób, pietruszkę cukrowa, marchew i wysadziłam dymki. Dziś prezentują się tak:
Nie wzeszła mi jeszcze w całości skorzonera, groszek cukrowy i cebula, ale mieliśmy przejściowy okres chłodu, więc cierpliwie poczekam. Do gruntu pod geowłókninę poszły siewki białej i niebieskiej kalarepy oraz sałaty masłowej, rzymskiej i quattro stagioni – wysadzałam je z duszą na ramieniu:) ale przeszły bojowy chrzest dzielnie, po chwilowym „oklapnięciu” wypuściły nowe listki:) Reszta zadomowiła się w szklarni – tam są bezpieczne. Siewy w tym roku tradycyjne w plastikowych multipaletkach  i doniczkach pozyskiwanych po kupnych roślinach (jest ich cała masa:)) oraz w ogrodniczych nowościach:
doniczkach z torfu prasowanego
w doniczkach z obornika (!!!) prasowanego
oraz w krążkach torfowych

W tych ostatnich posiałam ogórki

Wszystkie trzy cuda ogrodnicze wysadza się wraz z siewką do gruntu, korzenie przerastają przez doniczkę, przez co nie narażamy rośliny na stres. Kilka z tych wynalazków zamieszkują przepikowane siewki pomidorów i papryki.
Przyszły też nasiona z Zielonego Kącika Badawczego – tym razem zamówiłam zestaw na tarasy i balkony:
– Pomidor doniczkowy 'Gartenperle’,  typ cherry , zwarty pokrój, długi okres owocowania.
– Papryka 'Poupila’, drobne, słodkie owoce, wyglądają bardzo dekoracyjnie,
– Japońska pietruszka 'Mitsuba’, z wyglądu podobna do naszej, ale różni ją cytrynowy aromat i lekko ostry posmak.
Nasionka wysiane, czekają na parapetach. kiedy wzejdą przepikuję jedną część pomidorów i papryki na miejsce stałe, czyli do donic na taras, druga zaś część zostawię w donicach w szklarni.
A nasza szklarnia po wielu perypetiach wygląda tak…
Jest niestety srebrna. Ostatnia ze swojej serii – kolejne egzemplarze dopiero w przyszłym sezonie. Miała być o panel większa, ale nie było naszego rozmiaru:) Po prostu się skończyły. Nie wiem jak to możliwe, skoro jest popyt a nie ma towaru. Sądziłam, że te czasy dawno minęły:)
Szklarnia jest na aluminiowym profilu i galwanizowanej podstawie. Ma suwane drzwi i okienko z podnośnikiem, wszystko w komplecie. To ważne, bowiem w szklarniach innego rodzaju trzeba kupować wszystkie te części osobno, co bardzo podraża całość konstrukcji, która i tak tania nie jest. Nie ma szyb szklanych, a panele z przejrzystego poliwęglanu – niezwykle mocne i wytrzymałe.
Podczas składania w dość wietrzny dzień tuż przed zbliżającą się wieczorną burzą – szklarnia nam się przewróciła – niezamocowane do końca płyty wypadły… nie muszę mówić, co byłoby ze szklanymi:) Te nie miały ani pęknięć ani zarysowań, choć zbierałam je po całym ogrodzie. Całość konstrukcji jest lekka jak piórko, po złożeniu przenosiłam ją razem z Kazimierzem na miejsce stałe bez najmniejszego problemu. Kotwiczy się ją za pomocą długich śledzi, ja dodatkowo obsypałam ziemią.
Szklarnię kupiłam od firmy Tickmann – polecam, bo podeszli tak profesjonalnie i elastycznie do tematu, że byłam bardzo mile zaskoczona:)
Wejście do warzywnika zdobić będzie pergola, po której piąć się będą smakowitości: fasole tyczne. Nie co roku oczywiście, płodozmian jakiś musi być:)
Ogród przechodzi metamorfozę – powstawał wraz z domem, kilkakrotnie zmieniał miejsce, wielkość i doskonale poznał słowo improwizacja:) Ostrzegano mnie, że powinnam poczekać aż skończy się remont, dom będzie stał – ocieplony, otynkowany, z nowym parkanem, ścieżkami wybrukowanymi, naprawionym dachem…może i racja, jednak wówczas wyglądałby tak
a nie tak:)
Ogród tętni życiem od kilku lat, rozkwita kolorowymi kwiatami, zapachami wiosny, lata i jesieni, mieszkają w nim pszczoły, ważki, dwie  żaby:), sześc ryb i pająki:)
Ptaki kapią się w strumieniu, a jaskółki potrafią napić się w locie:) Do szczęścia brakuje mi chyba…. bocianiej rodziny na słupie przed domem:)
Miłego weekendu!

23 komentarze

  1. Piękny ogród! Widać ogromne serce a jednocześnie profesjonalne podejście do jego urządzania. U nas też jest problem z obornikiem. Czasem sąsiad podrzuca trochę od gołębi ale to niewiele i posiłkuję się granulowanym. No i oczywiście kompost – tego akurat nie brakuje. Pozdrawiam cieplutko!

  2. Jejku, jak ja lubię tu do Ciebie przychodzić, czytać, oglądać… Takie cudne fotki w tym poście, i stronka przybrała taki śliczny wiosenny wygląd. Bardzo miło spędzam tu czas. jest to dla mnie prawdziwa przyjemność. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu uda mi się obejrzeć Twoje "królestwo"na żywo. Póki co brakuje mi jednego – zdjęcia, całego ogrodu. Jakoś z tych pięknych fotek, ukazujących urocze jego fragmenty i szczególki, nie potrafię w wyobraźni stworzyć Twego ogrodu w całości. Jest w tym poście takie zdjęcie całego ogrodu "PRZED" jeszcze czymkolwiek. Teraz chciałabym zobaczyć w całości "PO".
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę pięknej pogody do pracy w ogrodzie.
    MB

    • "Po" będzie ciężko, bo ogród jest zarośnięty:) Wtedy drzewa i krzewy rosły tylko na obrzeżach, teraz zawojowały także środek, ale spróbuję:) Buziole i odwiedź nas w końcu:)

  3. U mnie 2000 metrów w lesie sosnowym, makabra!!! Igły są wszędzie, na skalniakach, ścieżkach, trawniku. W życiu nie dojdę do takiego stanu, jak u Ciebie i nawet już nie próbuję. W tym roku szlus, to, co zasadziłam to niech rośnie. Też te granule w zeszłym roku kupiłam, bo miałam dość latania z taczką po łąkach i zbierania krowińców. I co to jest taczka krowińców na taki metraż………Może gdybym mieszkała tam na stałe powolutku by się zrobiło ten ogród, ale tak na doskok to Syzyfowa robota……. nawet dałam spokój sadzeniu warzywek, nawet takich podstawowych, marchewki rosły wielkości małego palca…….teraz tylko będą zioła i koniec.

    • Mnemo może kilka (dosłownie) sosen warto wyciąć żeby prześwietlić ogród? Widziałam ogrody w sosnowych lasach piękne i kolorowe. Nawet z warzywnikiem (z nawiezioną ziemią, ale zawsze). Ale z doskoku to ciężki, fakt…
      Różaneczniki, azalie, hortensje pnące, konwalie – te możesz sadzić na potęgę, lubią półcień i kwaśną glebę. Ale muszą mieć też wilgoć, więc trzeba ściółkować. Pozdrawiam!

  4. Z mojej strony Poznania z obornikiem też bardzo kiepsko. Też w granulkach stosuję póki co. Tylko u mnie zamiast Młodego to Połówek się dziwił co to 😀 Za to wczoraj poznałam taniutkie źródełko do końskiej kupki 😉 Na bezrybiu i rak ryba jak to mówią… Warzywnik u Ciebie już szaleje widzę – ja ciągle wydzieram po kawałeczku terenu 😉 Przydałoby się rozdwoić, żeby jakoś ogarnąć wszystko!

    • Oj tak, jak przyszedł ten "wór gnoju" to Kaziu też za głowę się chwycił…i skomentował w stylu "żeby za wysuszone krowie łajno trzeba było płacić…:))" No niestety. Jak chciałam kurnik u nas zamontować, to stanął okoniem:) Anka, jak znajdę sposób na klonowanie – opatentuję:) W grę wchodzi jeszcze wydłużenie doby, myślę że to również świetny pomysł:) Albo zakrzywienie czasoprzestrzeni… robisz pętelkę podczas przerwy na kawę, w tym czasie obskakujesz cały ogród i wracasz do punktu wyjścia dzierżąc kubas w dłoni z poczuciem spełnienia i dobrze wykonanej roboty – genialne!!!

  5. Wyątkowo lubię czytaćTwoje posty!!!Ogród masz wspaniały,co do obornika,to widzę,od kilku lat,że coraz więcej osób go stosuje.Pozdrawiam cieplutko.

    • Tak jak pisałam wyżej – wieli powrót do natury:) Chylę też czoła przed wynalazkami typu torfowe doniczki czy obornik w granulkach – nie każdy ma możliwość zdobycia "prawdziwego" obornika i jednocześnie nie chce stosować chemicznych nawozów. Można rzecz jasna używać kompostu, siać rośliny na zielony nawóz, jednak hmmm…co obornik to obornik:) Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, aby nie przesadzić – na sztucznych jest dawka podana, na naturalnych nie, a każdy obornik ma nieco odmienny skład i inaczej trzeba go używać – łatwo przedobrzyć i uzyskać odwrotny od zamierzonego efekt. Zwłaszcza uważać trzeba na azot – przenawożenie i zjedzenie takich "azotowych plonów" jest niebezpieczne dla zdrowia. Pozdrawiam. W sklepie pięknie:)

  6. Ja mam ten komfort, że obornik jakimś cudem udaje nam sie zdobyć i od gołebi od miłej sasiadki też dostaję:) Taki niepachnący temat a cieszy sie człowiek jak sie go ma:))) Ślicznie Twój ogród Madziu i w pełnym rozkwicie jak i na przedwiośniu….owocnej pracy w odrodzie zyczę:)

    • To prawda, kiedyś ludzie uciekali od naturalnych nawozów w stronę chemii (nowoczesne rolnictwo a nie zacofana wiocha…) – teraz po latach obserwuję wielki powrót do natury i to w każdej materii (rodzime rośliny, kwiaty w ogrodach, miejsce dla ptaków, owadów i innych zwierzaków, własny, nawet malutki warzywnik itp), co mnie bardzo cieszy! Pozdrawiam wiosennie:)

  7. Ładnie bardzo 🙂
    A z obornikiem to i u mnie problem. Kurzak, owszem, ale o krowi się "zabijają" bo chyba z 10 krów na krzyż….

    • No właśnie, krowy wywiało gdzieś z Polski….Muciek jak na lekarstwo, albo siedzą w klatkach jak te kury w niewoli… Muszę Kasi B zapytać, oni ciężarówkami zwożą do swojego ogrodu:) Zazdraszczam wizyty u Rogatej, swoją drogą ciekawe czy kozie łajno się nadaje pod pietruszkę:)

  8. Lubie się zaczytywać w to, co piszesz. Czytałam dzisiaj twojego posta jadąc miejskim autobusem i w pewniej chwili zupełnie zapomniałam gdzie jestem. Już się nawet wystraszyłam, że wsiadłam nie do tego autobusu, co trzeba 🙂 Twój ogród wydaje się ogromny. Z mojej perspektywy 600m to sporo, bo mój będzie miał z 50-60m. Bardzo dobrze, że nie czekałaś z ogrodem, aż skończy się remont.Smutny by był, a poza tym miałaś okazje przetestować co i gdzie się najlepiej sprawdzi. Ogród i tak żyje własnym życiem.
    Widzę, że skusiłaś się na obornikowe doniczki. U mnie sprawdziły się świetnie – wszystko pięknie rośnie. Niestety w sklepie nie ma już więcej, wiec musiałam się przerzucić na torfowe, ale też się sprawdzą. Miałam kiedyś krążki z włókna kokosowego, ale wszystko mi w nich uschło. To były moje ogrodnicze początki, więc pewnie to raczej z moimi metodami było coś nie tak, a nie z krążkami. Pozdrowionka.

    • Dziękuję:) Tak skusiłam się – wcześniej ich nie widziałam, więc jak w końcu LM wystawił, zebrałam całą kolekcję. Trochę się obawiam, że za dużo tego obornika będzie, ale nie ma to jak eksperyment, co sezon człowiek mądrzejszy:) Te torfowe muszą mieć cały czas mokro, jak się człowiek zapomni i krążki się przesuszą to pozamiatane…póki co ogórki rosną jak szalone, co mnie trochę niepokoi, bo mogą wybujałe być za bardzo. Uściski:)

  9. Jaki piękny ogród ! Wspaniałe zdjęcia ! A taka szklarnia to mój szczyt marzeń ! Na razie tylko fotki przejrzałam, ale nie mogę się doczekać kiedy moje dziewuchy zasną i będę mogła nadrobić zaległości w Twoich postach!

    • 🙂 Dawno Cię nie było! Rękodzieło nadal uprawiasz? Lale jakieś nowe?? Proszę się pochwalić:) A może nowa biblioteka Cię wchłonęła?:):):)

  10. Masz w ogrodzie tyle roślin, że ciekawi mnie, jaki jest duży?

    • Niewielki – ok 600 m ale "porozbijane" 600 m:) Nie lubię pustych przestrzeni (trawników "od płota do płota") stąd zagospodarowany każdy metr:)

    • Ożesz! Robi wrażenie o wiele większego! Mój też ma 6 na początku, ale jedno zero więcej na końcu. Co nie znaczy, że cały jest zagospodarowany, bo nie jest. Wydzieram po kawałku.

    • Dałabym się pokroić za dodatkowe zero na końcu:) Mój też wydzierałam po kawałku, nie myśl sobie, że od razu obsadziłam wszystko:)

  11. a ja co roku zrywam z ogródków działkowych karteczkę z numerem po obornik…i nie dzwonie…czas to zmienic:))))…i ja cieszę się ,że nie poczekałam do końca remontów okołodomowych:))

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*