warszawa.gazeta.pl
Kiedy u Megi z Drugiej Strony Ogrodu przeczytałam o wycince drzew w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie nie komentowałam na gorąco, bo nie byłby to komantarz obiektywny. W żadną stronę. Tym bardziej, że w grę wchodziły niesamowite emocje. Właściwie nadal nie powinnam, bo w stolicy byłam zaledwie trzy razy, a większość czasu przesiedziałam na sympozjach i szkoleniach, więc nie zwiedziłam NIC. Z braku czasu. Nie widziałam więc Ogrodu Krasińskich PRZED wycinką, nie widziałam drzew i tym bardziej nie jestem w stanie stwierdzić w jakim były stanie zdrowotnym, że spotkał je aż tak okrutny los…ALE czytając coraz to więcej artykułów na ten temat i oglądając zdjęcia nie jestem w stanie oprzeć się wrażeniu, że oglądam … masakrę Żywej Przyrody, a później jej cmentarzysko…
tvnwarszawa.tvn4.pl
„Pod nóż” poszło 337 drzew. 1/3 wszystkich rosnących w Ogrodzie. Dlaczego? Magiczne i piękne słowo:
REWITALIZACJA
czyli przywrócenie dawnej świetności, dawnych założeń, osi widokowych itp. To pierwszy powód, drugim przewijającym się w wypowiedziach była zła kondycja zdrowotna drzew i zagrożenie dla spacerowiczów. Nie jest to oczywiście prawdą, gdyż nie mogło nagle 337 drzew stać się zagrożeniem dla spacerowiczów…tym bardziej, że nie wycinano tylko topól czy robinii akacjowych, które z marszu traktowane sa jak „chwasty”. Wycięto lipy, głogi, świerki, klony a także…cisy. Zupełnie zdrowe cisy. Smaczku dodaje fakt, że cis jest rośliną chronioną, a Ogród jest pod opieką konserwatora zabytków:) Ja się uśmiecham, ale to smutny uśmiech. Trzecim powodem była ciasnota posadzonych w Ogrodzie drzew. Ogród ma 10 ha, więc…o co chodzi? No cóż…jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze. A kwota niemała: 50 tysięcy dla zwycięskiego projektu, na sam konkurs przeznaczono prawie 900 tysięcy PLN (też policzyłam zera – nie pomyliłam się), a rewitalizacja kosztować będzie…15,8 MLN PLN. I jest się o co bić. Co do konkursu, jury, wyłonienia zwycięzców, konsultacji społecznych, „cichych” decyzji (początkowa liczba drzew do wycinki wynosiła 60-70), samego kwalifikowania drzew do wycinki i określania ich stanu zdrowotnego „na oko” (jak czytałam, to oczom nie wierzyłam) i tłumaczenia zarówno Urzędników jak i zwyciężczyni konkursu (firma Abies) – z każdym wypowiedzianym zdaniem, z każdym przeczytanym artykułem czy obejrzanym zdjęciem (również wyciętych pni „chorych” drzew) narasta we mnie złość, niesmak i pytanie, czy rzeczywiście takie radykalne cięcia były konieczne? Czy nie była to wycinka „pod projekt”? Czy życie większości z tych drzew było warte rewitalizacji – choćby nie wiem jak pięknie Ogród będzie później wyglądał? Co z ptakami, jeżami i innymi zwierzętami? Co z miliardami owadów żyjącymi na tych drzewach? Jak daleko architekt krajobrazu może się posunąć w swoich wizjach, projektach czy w swoich czynach? Gdzie są granice? I dlaczego zostały przekroczone?….
Rebelya.pl
www.starawarszawa.pl
ruchpoparciapalikota.pl
Po protestach (ogromnych i z rozmachem, ale spóźnionych, przeprowadzonych po fakcie), i narastającej fali oburzenia Ogród został ogrodzony szczelnym, blaszanym płotem pod pretekstem trwających na jego terenie prac budowlanych.
tvnwarszawa.tvn.24.pl
Zachęcam do poczytania na ten temat. Na stronie Rebelia.pl stonowany artykuł, ale warto poszperać i poszukać również w innych źródłach. Nie obiecywałam, że zawsze będzie milutko…
*******
Teraz przyjemniej:) W zeszły weekend korzystając ze śniegu, którym Pani Zima szczodrze nas obdarzyła, wyciągnęłam z Połówką nasze biegóweczki i ….poszukaliśmy innych granic – takich zwanych horyzontem:)
Śniegu mogłoby być więcej i napadało go, ale w tygodniu:) w ten weekend niestety nie skorzystałam (za to dzieciaki były ZACHWYCONE!!!), a od nowego tygodnia odwilż i deszcze. Spoglądam zatem z nostalgią na zimowe obrazeczki, kry na naszej rzeczce, ślady saren spacerujących środkiem bocznych uliczek mojej wioseczki i podjadających żywopłoty, albo tych bardziej bojaźliwych, wyskubujących zieleninę spod śniegu na polach, patrzę sobie na „moje” drzewa rosnące w okolicznych lasach, przy drogach i na polach, niektóre dzikie, „brzydkie”, skręcone, zarośniętre jemiołą czy hubą i cieszę się w duchu, że nikt mi nie będzie okolicy rewitalizował:)
Na nizinach taki śnieg (a nawet większy) to pikuś:) Choćby i przez noc psią budę zasypało, a karmnik zaopatrzył się w śniegową bermycę:)
W górach to dopiero śnieg pada:) Na drogach jeszcze pół biedy, bo rzadko co prawda, ale odśnieżają…aż po znaki:)
Tam gdzie nie odśnieżają komunikacja jest dwojaka: na nogach lub na nartach – w zależności od kierunku podróży, wytrzymałości czy sprzętu (zwykłe biegówki czy turówki).
Ja tu akurat w obie strony na nogach:):):) Ale za to zamiast uważać na lądowanie na czterech literach, mogłam podziwiać nieskazitelne, bielusieńkie, nietkniete stopą czy nartą człowieczą (bo szaleńców wchodzących na 1425 m n.p.m. po to tylko, ażeby wschód słońca sobie obejrzeć jest – patrząc po śladach – niewielu) iskrzące połacie śniegowe…tak przy okazji to nic mnie zimą bardziej nie wkurza, jak „zepsuty” chodzeniem po nim, świeżutko napadany śnieg:) Tak więc oglądaliśmy świerczki ….
palmy…:)
i chmury… od innej niż zwykle strony, znaczy od góry, a nie od dołu:) Kretowata, ta fotka jest dla Ciebie – cienia nie sprawdzałam, ciężko było poznać, gdzie kończy się twardy grunt, a gdzie te chmury się zaczynają, bo to wysoko było:) Ale niebo BEZ GRANIC!!!!!
I tym podniebnym (a raczej nadchmurnym) akcentem pożegnam się dziś z Wami:) Na osłodę dorzucę tylko widok na górski parking – cudem jakimś nie poustawiali ścian płaczu i parkowanie jest za free, z miejscem też kłopotów nie było, chociać to godzina szczytu, wszyscy na knede i grzańca zewsząd ciągnęli…ale może lepiej głośno nie mówić:)
Miłego tygodnia:)
Trafiłam do Ciebie…na smutny post…:(
Przykro czytać…
Sam wycięłam dwa drzewa…i do dziś mam wyrzuty…i boli…
Ale to co obserwuję w mojej miejscowości…to straszne…wycinka za wycinką…zostanie pustynia…
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za…
TAKIE widoki zimy…:):):)
Hej, Anno:) No tak, post smutny, ludzka głupota jeszcze bardziej.
Z wycinkami w Twiom mieście proponuję nagłośnić sprawę (masz bloga w końcu:)), i może ktoś się opamięta. Zima PRZECUDNA, ja też wzdycham. Ale jednak pociąg do zieleni jest chyba silniejszy:) Pozdrwawiam:*
Pierwsze zdjęcie jest wstrząsające. To rozpacz drzewa nad ludzką głupotą…
Pozdrawiam.
Och, Gaju…szkoda, że po czasie. Ja również typuję w swojej pracy drzewa do wycinki, ale konsultacji przed tym jest masa, a i tak ręka mi nie raz zardży przed oznakowaniem…i nad każdym się pochylam, a w przypadku parku Krasińskich mam wrażenie wszechobecnej urządniczej znieczulicy. Brak konsultacji i opinii dendrologicznej w tak ważnym dla społeczeństwa miejscu jest dla mnie niezrozumiała.
Dziękuję Ci Kochana, jestem wzruszona i po raz pierwszy dzisiaj – naprawdę dzisiaj uśmiechnięta;) Cmok.
Ależ nie ma za co:) Uśmiech z rana to podstawa:)
Dziękuję i również miłego życzę i pozdrawiam Zosia
Witaj Zosiu, miło Cię gościć:)