Budujemy OCZKO WODNE, czyli nudy na pudy…:)

Długo zastanawiałam się, jak powinien wyglądać post o budowie oczka wodnego: czy zarzucić Was danymi technicznymi, przykładami, cenami, możliwościami i innymi gigantycznymi w swej objętości wiadomościami dotyczącymi budowy swojego wodnego świata,  czy też zrobić wpis lightowy, przyjemny i z humorem, z linkami i podstawowymi wskazówkami?  Wypadło na to drugie. Powód?
OGROM wiadomości jakie powinnam Wam przekazać i ich nudny poniekąd charakter, nie pozwoliłby połowie z Was doczytać do końca:)
No to na początek krótka historyjka:
Kiedy oszalałam na punkcie mojego stawiku, spędzałam przy nim każdą wolną chwilę. Dosłownie. Od marca dziura w ziemi spędzała mi sen z powiek, później ten sam sen:) spędzała mi „pusta” woda w foliowym basenie-jak najszybciej chciałam mieć PIĘKNĄ wodę!!! Po pracy pędziłam do CO, zwoziłam z Połówką kamienie, łaziłam popołudniami nad wodę i targałam sadzonki roślinek których nie było w CO, wymieniałam się nimi ze znajomymi…i sadziłam, nosiłam, podkopywałam, przerabiałam na potęgę:) W międzyczasie prowadziłam również „swoje sprawy” często w jednej ręce trzymając telefon, drugą zaś sadziłam roślinki:) I tu historyjka  cyklu „wypadki chodzą po ludziach…” , którą opowiedziałam na pewnym forum oczkomaniaków, którzy w trudnych początkach pomogli mi radą i inspiracją:). Dodam tylko, bo w cytacie zostało to pominięte, że chwilę przed tym zdarzeniem odbyłam długaśną rozmowę przez telefon, a jej efekty przyćmiły mi trochę zasady BHP ogrodowego, gdzie jednym z punktów jest „podczas prac ogrodowych zadbaj, aby telefon znajdował się w bezpiecznym miejscu”:

„…wczoraj wieczorową porą „na gwałt”
postanowiłam posadzić to, co przywlokłam znad jeziora. Przywieźliśmy też trochę
kamieni, więc po skończonym sadzeniu (jasno już nie było, ale jeszcze cokolwiek
dało się dojrzeć…) wpadłam na genialny pomysł dołożenia paru kamieni na półki
mojego oczka. Półki, które znajdują się jakieś 40 cm pod lustrem wody.
Wytargałam więc jeden z kamieni (spory był, skubany) i nachylona nad wodą,
zaczęłam go ustawiać na półce. Macam, macam i nagle cosik mi łazi po ręce.
Robali z reguły się nie boję, ale to COŚ z bliska wyglądało jak miniaturowy
skorpion: podniosło łapki przednie wraz z obrzydliwą głową zaopatrzoną w wielkie
szczeki i straszy mnie. I wystraszyło…Trzepnęłam ręką aby strącić gadzinę,
kamień solidny wysunął mi się z ręki i..potoczył w toń. Próbowałam go rzecz
jasna ratować, bo w ćwierć sekundy oczami wyobraźni ujrzałam rozdzieraną przez
kamień folię. Pochyliłam się  zbyt mocno do przodu i …nie, nie  wpadłam.
Z kieszonki kurteczki wysunął mi się telefon-bialutka nówka sztuka xperia dotykowa, która powolutku, puszczając bąbelki, zniknęła w otmętach szaro-zielonej wody…Z
przekleństwem na ustach wlazłam na pechową półkę, potem na drugą (wody po pachy)
i nie bacząc na pływaki i jego cholerne larwy, zanurkowałam po telefon.
Głowa pod wodą…Wymacałam go gdzieś na dnie, chwyciłam, wyszłam z oczka i chlupocząc butami,
spodniami, kurteczką i włosami udałam się do domu.
„Wpadłaś!” wykrzyknął
Kazik
„Nie, weszłam dobrowolnie. Telefon wpadł …”…zdjęć nie pozwoliłam
sobie zrobić…Co usłyszałam na pocieszenie? Że oczko uczy cierpliwości, a co nagle, to po diable…”

No i święte słowa usłyszałam:) Oczywiście te słowa słyszałam już wcześniej, jednak jakoś nie przemawiały do mnie:) Człowiek jednak to oporne stworzenie, musi na własnej skórze…
1. Oczko wymaga cierpliwości i co nagle to po diable.


Ten punkt weźcie sobie do serca…dotyczy to również projektowania ogrodów czy rabat, a nawet ogrodów warzywnych, bo każde przedsięwzięcie wymagające późniejszych poprawek (nie mówię o zmianie wizerunku ogrodu) to strata czasu, energii i pieniędzy. No chyba że jest w tym jakiś cel ukryty, jak na przykład u naszych budowniczych dróg: zrobią raz byle jak, ale potem roboty dla tyyyluuu ludzi przez długie lata:) A najwięcej maja ci, co dziury łatają…
Jeżeli sami urządzacie ogród czy projektujecie i budujecie oczko wodne, przemyślcie wszystko trzy razy, i PYTAJCIE po sto razy, bo jak już pisałam wcześniej TU, lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na swoich.  Gdzie pytać? Najlepiej tam, gdzie sporo głów od doradzania amatorom:) Na Forum oczko wodne znajdziecie tysiące przykładów, rad, porad na przeróżne tematy dotyczące oczka, jego budowy, obsadzenia, zarybienia i walki z chorobami, glonami czy innymi nieszczęściami czyhającymi na tych, którzy już się zdecydowali na kolejny MILUTKI obowiązek ogrodowy:)
Jeżeli zaś macie mało czasu, ale za to dużo kasy, radzę skorzystać z pomocy specjalistów. Firm oferujących swoje usługi jest sporo, ja chciałabym zwrócić uwagę na jedną. Z jakiego powodu? Nietuzinkowych projektów. Tak naturalnych i tak pięknie zrobionych (mówię o wodzie), że sama Matka Natura nie powstydziłaby się takich założeń. Platanus, bo o nich mowa, mogą być pomocą lub inspiracją dla tych, którzy jednak postanowili postawić na własne siły. I pokazują, że nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania:)
2. Chytry dwa razy traci
Oczko, stawik, strumień, staw czy basen:) to wydatek niemały. Ja zbierałam całą zimę. Po troszeczku, a i tak z perspektywy czasu uważam, że się pospieszyłam. Dodam również, że lwią część roślin dostałam w ramach wymiany, bądź przywlokłam znad jeziora (oczywiście stamtąd, skąd mogłam i nie było to zabronione, dodatkowo nie ruszałam roślin chronionych, a takimi są choćby wszelkie „wodne lilie” dziko rosnące w tym pospolity grążel żółty), a kamienie zwoziłam z Połówką z okolicznych pól przez całą wiosnę i lato – kupiłam tylko płaskie kamloty na kaskadę i wyłożenie strumienia-500 zł za tonę. A kamienie ważą….Tak więc to spory wydatek. Wielu ludzi próbuje oszczędzić już na wstępie kupując folię budowlaną…BŁĄD! Straci po wielokroć: pieniędzy, czasu, pracy włożonej w posadzenie roślin, i rzeczy bezcennej: równowagi biologicznej która uda mu się wytworzyć i utrzymać w oczku. Drugim błędem jest kupowanie taniej pompy do oczka. I nie mówię tu o pompach Made in China, bo te sa wszędobylskie, tylko o energooszczędności, a te energooszczędne są droższe od pomp zwykłych:) Wydatek zwraca się jednak berdzo szybko. Pompa powinna bowiem chodzić non stop w sezonie, aby woda była w ciągłym obiegu. Kupno pompy energooszczędnej potrafi zredukować koszty zużytej energii do połowy. Nasza pompa obciąża budżet domowy na kwotę 13 zł miesięcznie. Kosztowała jakieś 300 zł, przerabia 4500l wody w godzinę. 
Czym więc wyłożyć oczko jeśli nie „budowlanką”?
folię budowlaną zdecydowanie odradzam: nie jest wytrzymała ani na mróz, ani na wysoka temperaturę. Niszczą ją też promienie UV, będzie pękać, łuszczyć się i w końcu woda zacznie z oczka uciekać. Ile wytrzyma? 2-3 sezony. Moim zdaniem po prostu się nie opłaca.
folię do oczek– już lepiej. Można ją kupić w markecie budowlanym lub poszukać lepszej. Jest gruba, wytrzymała i odporna na zimno, ciepło i UV. Można ją kleić w większe niż fabryczne płachty. Ile wytrzyma? Zależy od producenta i gwarancji jaka on daje. Oficjalnie dają jej 10-15 lat. O ile dzieciaki, albo zwierzaki jej nie podziurawią:(
 
geomembrana EPDM czyli kauczuk syntetyczny. Droga, ciężka jak smok, odporna jak diabli:)) Nie łamie się, nie kruszy, ale za to rozciąga. Troszkę przypomina gruba dętkę. Samemu nie radzę jej kłaść, chyba że jest w rodzinie chłop jak dąb i to nie jeden:) Ułożenie jej wymaga jednak sporej wprawy, stąd raczej stosowana jest przez specjalistów. Trwałość – jakieś 30 lat.
 Fot. Internet
gotowe formy z żywic i polietylenu. Do mniejszych oczek, raczej bez ryb, a już na pewno nie do zimowania tych zwiarząt. Aby ryby przezimowały na zewnątrz, zbiornik powinien mieć (i tu są rozbieżności wśród specjalistów) – od 100 – 150 cm. Moim skromnym zdaniem 1 metr to za mało: minimalna głębokość to 120 cm, optymalna 150 cm. Więcej znaczy bezpieczniej. Dla zwierząt rzecz jasna. A gdzie ryby zimować jak nie w oczku? No cóż – można dzielić z nimi wannę, ale to raczej niezbyt wygodne:) Najlepiej taka wannę zainstalowac sobie w piwnicy i tam wyeksmitować ryby. Wodę koniecznie napowietrzać:) Tak więc gotowe formy dla roślin i ryb z podwójnym miejscem zamieszkania. Takie gotowe foremki mają już tzw. półki i tu niespodzianka: trzeba wykopać otwór tak, aby taka nieforemna foremka wpasowała się weń idealnie (podsypywać w razie potrzeby), bo forma po napełnieniu wodą może pęknąć jeśli nie będzie solidnie przez podłoże podparta. 
 Fot. Internet
laminaty…wyższa szkołą jazdy. Kopiemy „dziurę”, pokrywamy betonem, beton szklaną matą, a to wszystko ponownie pokrywamy żywicami i to kilkukrotnie…dla profesjonalistów. Śmiem twierdzić, że tylko. Ja nie podjęłabym się wybudowania tak oczka na własną, amatorska rękę. Kto by skuwał ten beton, gdyby jednak okazało się, że coś poszło nie tak?…:)
Fot. Internet
beton-jak wyżej. Tyle że darujemy sobie szkalne maty, a jedynie zabezpieczamy beton pokrywając go farbami, żywicami itp. Ważne jest aby zneutralizować alkaliczne związki które mogą z betonu przedostawać się do wody i szkodzić żywym organizmom. Farby i  żywice rzecz jasna również nietoksyczne.
bentonit: bardzo dobry sposób, choć równie trwały i solidny jak betonowy:) Ale naturalny:) Bentonit bowiem jest jest skałą naturalną i jako taka często stosowana jest w ochronie środowiska, co jako zielony ochroniarz cenię sobie bardzo:) Kopiemy więc „dziurę”:), i wykładamy ją matą bentonitową (tkanina i włóknina, a między nimi bentonit właśnie), który napęcznieje od wody i uszczelni zbiornik. O tym, że drogi, ciężki i że to ponownie wyższa szkoła jazdy pisać nie muszę – to oczywiste:)
 
Fot. Internet
Fot. Internet
 
glina: już bardziej naturalnie być nie może:) Aby jednak zbiornik był szczelny to albo wykorzystujemy naturalne zagłębienie w glinianym podłożu, jak TU albo sami wykładamy gliną zbiornik. Jednak cuda jakie musielibyście zrobić, aby oczko sztucznie wyłożone gliną było gotowe (glinę trzeba odpowiednio ubić, na to warstwa piasku i żwiru) oraz ilość gliny jaka byłaby potrzebna oraz jej cena doprowadzi Was na początek zestawienia, do folii do oczek wodnych:) Aha! Takie oczko na folii ma jeszcze jedną zaletę: mając pod kamieniami zapas folii oczko zawsze można sobie ciut powiększyć. A powiększanie oczka jest w większości przypadków  zaraźliwe i nieuleczalne jak TU (niestety w dobrej drugiej połowie opowieści) na przykład:) Z betonem takich sztuk już nie poczynicie:)
Fot. Internet
3. Entliczek pętliczek zielony trawniczek, czyli szukamy miejsca dla naszej wody
Szukamy miejsca z głową, bo to nie powinna być wylicznka. 
Zasady są proste:
nie pod dużymi drzewami (zasada często łamana), bo po pierwsze: do wody będą spadać w zależności od gatunku drzewa: opadłe płatki kwietów, opadające owoce, opadające liście, opadające igły… no to mamy sprzatania na cały rok, a po sezonie będziemy kombinować jak tu się drzewska pozbyć:) Można iść na kompromis i nad wodą rozciągnąć w okresie zimowym siatkę z drobnymi oczkami i do niej łapać wszelkie niespodzienki z drzewa…ale nie po to mamy oczko, aby było za wolką ukryte:) i po drugie: korzenie tych drzew mogą uszkodzić naszą folię. 
Fot. Internet
nie w pełnym słońcu, bo nam się ta woda zagotuje:) i zazieleni rzecz jasna, bo glony uwielbiają jak jest cieplutko i słonecznie. Słońce powinno padać na nasze oczko max ok. 5 godzin. No to jak: nie pod drzewem i nie w słońcu? Ano tak. Drzewa powinny rosnąć w pewnej odległości od oczka i rzucać na nie cień, albo powinny miec tak ukształtowaną koronę, aby ich gałezie nie zwisały nad taflą wody. Wszelkie rośliny posadzone w wodzie (zwłaszcza o pływających liściach) również zacienią nam wodę. Im mniejsze oczko tym GORZEJ je utrzmać w równowadze biologicznej i tym na więcej spraw powinniśmy zwarcać uwagę. 
pod naszym dozorem i okiem, najlepiej w pobliżu miejsca, gdzie wypoczywamy lub na które ciągle mamy „oko”. I to nie tylko po to, aby poprawić mikroklimat na tarase czy móc podczas poranków czy leniwych, letnich wieczorów obserwować wodny świat: głęboki staw na końcu ogrodu w którym bawią się małe dzieci to jak rosyjska ruletka. A że dzieci mają przeróżne pomysły to nikogo przekonywać nie muszę:) Dlatego najlepiej staw umieszczać przy tarasie, albo miejscu, w którym wypoczywamy, gdzie mamy ciągły monitoring:) 
4. Jeden lubi ogórki, drugi gospodarza córki:)
O gustach się nie dyskutuje. Ta prosta prawda pozwala zachować przyjaciół, znajomych i nie robić sobie wokół wrogów:) Oczywiście można dyskretnie zwrócić uwagę, że coś do czegoś nie pasuje, ale wszystko z dyplomatycznym wyczuciem. Oczko może być naturalistyczne, z rodzimymi roślinami i zarybione. Może być tylko obsadzone roślinami, może mieć dno kamieniste, żwirowe albo nie wyłożone niczym (co łatwo się sprząta, a posadzone na brzegu rośliny w sezonie ładnie maskują folię). Oczka mogą być również bez roślin (te tylko na brzegach), a prym wiodą wówczas kamienie. Są też stawy kąpielowe na kształt basenu, gdzie basen przenika się z „oczkiem” w którym rosną rośliny. Przykładów można mnożyć, każdy znajdzie coś dla siebie. Ważne jest, aby zachować umiar, proporcje (mosty-giganty na małych oczkach wyglądają po prostu śmiesznie…) i nie robić tzw. różańca:) czyli kamienie jak po sznurku ułożone wokół oczka:) i tylko tam… 
Co do wielkości oczek, to na dobrą sprawę możemy sobie zrobić mini-oczko nawet na…balkonie
5.  Ignorantia legis non excusat…czyli nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem.

Mając przy boku prawnika często jestem raczona łacińskimi sentencjami. Sama również uczyłam się łaciny i to przez trzy lata:), więc mądrości rzymskie i mi nie są obce. Zgodnie z litera prawa możemy w ogrodzie robić wiele, żeby nie powiedzieć że wszystko, ale na realizację niektórych naszych pomysłów musimy mieć POZWOLENIE. 
Pisałam już  o pozwoleniach na wycinkę drzew i krzewów, a TU znajdziecie całą resztę związana z ogrodowymi budowlami w tym również akwenami wodnymi. Celowo podaję stronkę rządową (klikajcie w tekst ujednolicony), gdyż u źródeł najlepiej jest szukać informacji. Prawo zmienia się nieustannie i to co w zeszłym roku było białe, dziś może być już czarne:) Tak więc akwen  o powierzchni poniżej 30 m2 możemy spokojnie budować na tzw. zgłoszenie (zgłaszamy w odpowiednim Urzędzie administracji budowlanej (powiatowym lub miejskim), że chcemy zbudować sobie w ogrodzie oczko wodne, dzwonimy i pytamy co musimy przestawić aby taką zgodę uzyskać (zwykle obrazujemy lokalizację na mapce i dołączamy odręczny projekt nie zapominając o akcie własności naszego ogródka), Urząd ma 30 dni na ustosunkowanie się (zwykle stosunkuje się pozytywnie:)) i możemy budować), z większym akwenem mamy niestety problem i to spory:) Musimy mieć bowiem zgodnie z art. 29.1 poz.15 Prawa Budowlanego pozwolenie na budowę. I uwaga! Jeżeli mamy akwen nieszczelny, podsiąkający, na gruncie rodzimym i woda z naszego akwenu może w jakikolwiek sposób przenikać do wód gruntowych lub powierzchniowych musimy mieć również pozwolenie wodno prawne. Jak obejść wielkość naszego stawu? Można zbudować sobie dwa stawy, każdy o powierzchni 29 m2:) Teoretycznie. Jak trafimy na upierdliwca, to się przyczepi i będzie kazał zasypać. I jeśli połączymy te dwa stawy groblą, strumykiem lub nawet rurą:), to mamy niemal 100% pewności, że trafimy na bardzo gorliwego Urzędnika:) O karze za samowolę budowlaną nie wspomnę. Pozwolenie na budowę musimy mieć również, jeżeli nasze oczko będzie miało powierzchnię mniejszą niż 30 m2, ale będzie zaopatrzone w urządzenia spiętrzające wodę na wysokość powyżej 1 m (art. 29.1 poz. 14 PB) oraz jeżeli mamy na swoim terenie własny, naturalny lub sztuczny staw i chcemy wybudować pomost bardziej słusznych rozmiarów (art. 29.1 poz. 16 PB). Nudy na pudy, ja wiem:) Ale nieznajomość prawa nie będzie dla nikogo usprawiedliwieniem:)
6. Persona non grata.
Glony. Zmora akwarystów, właścicieli oczek i basenów. Czymże zasłużyły sobie glony na miano „zmory”? Ano tym, ze nam psuja estetykę ogrodową (dokładnie tak samo jak „chwasty” w ogrodzie – w naturze są ładnymi kwiatkami, choćby trawa usiana żółtymi główkami popularnego mlecza, ale na NASZYM TERENIE to walczymy z nimi zaciekle), niektóre jak choćby sinice mogą być toksyczne, oblepiają nam pompy i inne urządzenia oraz rośliny, zwisają paskudnie z  pracowicie ułożonej kaskady (nitkowate na przykład) i zazieleniają nam wodę robiąc z niej zupę szczawiową. A my chcemy przejrzyście, do dna:) 
Jak z nimi walczyć? Najlepiej naturalnie:)
– przez filtrację. 
  • filtrujemy przez torf (obniża on pH i twardość wody, czego glony bardzo nie lubią). Torf kupimy w sklepie ogrodniczym i pakujemy najlepiej w pończoszki o czym pisałam w poprzednim poście.
  • przez keramzyt i/lub żwirek
  • przez zeolit, pochłania on jony amonowe i hamuje rozwój glonów
  • przez słomę jęczmienną (opaski ze słomy stosuje się nawet w dużych zbiornikach wodnych podczas walk z nadmierna eutrofizacją zbiorników)
– stosując odpowiednie rośliny
  • pałka wodna, manna mielec, trzcina, tatarak, żabiściek, kosaćce (irysy)…im więcej tym lepiej. Każdy korzonek zanurzony w wodzie będzie pobierał z niej substancje pokarmowe (azot, fosfor, potas) i tym samym będzie konkurencją dla glonów. Warunek jest jeden – rośliny muszą być zdrowe, a każdą chorą, złamaną, opadłą czy nadgnitą ich część natychmiast usuwamy z wody, gdyż takie części roślin rozkładając się, zaopatrują nam nasze oczko w dodatkowa porcję „jedzenia” dla glonów.
  • rogatek sztywny, gałęzatka – te rośliny są całkowicie zanurzone w wodzie. Oprócz oczywistego poboru związków azotu, fosforu i potasu wytwarzają substancje toksyczne dla glonów i tym samym zapobiegają ich nadmiernemu wzrostowi. Warunek konieczny – rośliny muszą być zdrowe.
  • szyszki olchy czarnej – działają podobnie do torfu, wydzielają garbniki które zapobiegają rozwojowi glonów.

TU znajdziecie większość rodzimych roślin wodnych do Waszych akwenów:)
– zapraszając odpowiednie zwierzęta:) Radzę przeprosić się z owadami:) Zresztą i tak ich nie unikniecie, chyba że zamiast żywej wody chcemy mieć martwy basen.
  • większość owadów i mikroorganizmów żywi się glonami. Mieszkają one zaraz obok tych żywiących się innymi owadami i mikroorganizmami, a te z kolei obok ryb czy żab, które żywią się z kolei nimi…jak mamy staw hodowlany, to na samym szczycie stoimy my:) lub ewentualnie nasz kot-bandyta. TU znajdziecie szybki kurs rozpoznawania owadów zamieszkujących Wasze oczko. Larwa pływaka żółtobrzeżka przyczyniła się do utraty mojego telefonu:)
  •  ślimaki. Wszelkiej maści i koloru. To nasz zespół sanitarny: zjada i te martwe części roślin, których nie udało nam się odłowić i glony. TUTAJ znajdziecie informacje i zdjęcia ślimaków jakie możecie zaprosić do Waszej wody. Pamiętajcie jednak, żeby nie pozyskiwać ich z natury – w większości (zwłaszcza małże) są pod ochroną! 
 Innymi metodami walki jest zamontowanie większych niż te zrobione z pończoszki filtrów (czasami są to wkopane beczki z kilkoma warstwami materiałów filtrujących). Można je zrobić samemu lub zakupić gotowe. Można zamontować lampy UV, można również walczyć za pomocą chemicznych środków, ale to chwilowe pozbycie się problemu: martwe glony są bowiem pożywką dla kolejnego pokolenia żywych zielonych mącicieli naszego spokojnego snu i stajemy w punkcie wyjścia:) Więcej  o problemach z glonami i sposobach walki z nimi przeczytacie TU.
 
No to na tym chyba skończę:) Kto wytrwał do końca, tan bohater:)  Ale to był post specjalny, dla wszystkich, których poprzednim wpisem zaraziłam miłością do wody w ogrodzie i zachęciłam do tego szalonego pomysłu, aby taką wodę sobie zafundować:) 
Podam Wam jeszcze dwa linki, pod którymi znajdziecie sporo ciekawych rozwiązań ludzi, którzy zaczynali od zwykłej dziury w ziemi, a praca, upartością i miłością do przyrody stworzyli sobie mały wodny raj:)
Piotr Woynowski i Jego Mikro Jezioro oraz Leszek Bielecki i Jego Staw dokumentowany krok po kroku, miesiąc po miesiącu, rok po roku, aż do uzyskania iście imponujących widoków:)

Miłej lektury na długaśne, zimowe wieczory:)

14 komentarzy

  1. Ale się napracowałaś nad tym wpisem. Posiadasz ogromną wiedzę. Bardzo dziękuję, że się nią z nami tutaj podzieliłaś. Dzięki temu wpisowi dowiedziałam się, że niestety takie oczko w ogródku wymaga ogromu pracy i przy zakładaniu, no i później przy utrzymywaniu go w należytym, pięknym stanie. Patrząc realnie i odpowiedzialnie wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Jak mi się zachce wypić herbatę nad pięknym oczkiem, zerkając na cudowne lilie, podziwiając złote rybki, słuchając brzęczących owadów, oglądając kolorowe motylki to ….. wpadnę do Was. Magda B.

  2. Qrko, torf do zanurzania jest ok, ale przez keramzyt musi woda przepływać (w strumyku lub w filtrze). A przerębel masz w oczku? Może się bidoty podusiły? Na Forum oczko wodne (link w tekście) poczytaj sobie o zimowaniu ryb:) Pozdrowionka:)

  3. O Boże, ile z tym roboty;)) Jak dobrze, że mam tak blisko do Warty;)))

  4. przezyłam wpadnięcie do oczka…lodowatego z resztka kry..potem na moich oczach latem wpadł bratanek….
    w najgłebszym miejscu mam około 1,2..a i tak ryby mi zdychaja …dlatego w tym roku już ich nioe miałam…ale jakoś mam znów ochotę:))
    folie mam do oczek…ale jak padnie za 10lat to pomyślę op kauczuku??
    no i zbieram juz rajstopki…hihih..bo musze pozawieszać z torfem i keramzytem:)))
    bardzo ci dziekuje za ten post!!!!!!!!!!

  5. Acha, dodam, że u mnie w moim tarasowym "nawilżaczu powietrza" zastosowałam geomembranę EPDM- kauczuk. Bardzo go sobie chwalę, pomimo różnych pomysłów moich i nie tylko, dzieci 😉 Nie odczułam jego ciężaru, bo to było kilka m.b. Również tego finansowego 😉 Planuję powiększyć naszą wodę i z pewnością wybiorę ponownie kauczuk. Chciałbym glinę, ale jej nie mam i straszne zamieszanie się robi w tym momencie.
    🙂

  6. To może dojdę do ładu z moim "nawilżaczem powietrza"? ;)Dzięki za obszerny tekst, bardzo pomocny. Szczególnie glony nam dają do wiwatu. I chyba chodzi o pH wody, bo tak to wszystko gra. Ale zbiornik malutki, więc i podatny.
    Miło mi poznać Twój blog, dotychczas znałam Cię z klubu nasionkowego 🙂
    Pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie 😀

    • Witaj Agnieszko, odwiedzę Cię z pewnością:) EPDM jest lepsza i trwalsza od folii. Gdyby nie rozmiary mojego oczka i ograniczony budżet zapewne też byłaby EPDM:) Może za 10 lat, jak mi folia "padnie". A sprawdzałaś pH wody? Może warto sypnąś trochę szyszek olchy czarnej?

    • Sprawdzałam, ale przy zakładaniu tego hm… oczka ;)Musi się sytuacja w trakcie zmieniać. Przyjrzę się temu. Chyba na początek dam pończoszkę z torfem. Mam "pod ręką".
      Pozdrawiam 🙂

  7. Twoja wiedza jest imponująca. Ja muszę poczekać z realizacją marzeń o oczku do czasu, aż naszej Sprężynce móżdżek urośnie bo inaczej to bym się za dużo stresowała 😉 A co z komarami kochana? Jest ich dużo więcej, czy ryby zjadają ich larwy( bo takie opinie też słyszałam)?

    • Niezapominatko NIE MA komarów:) Larwy komarów lęgną się w wodzie stojącej, jeśli wprowadzisz ją w ruch (drgania) od strumienia czy kaskady to nie zalęgną się. A w miejscach spokojnych, do których "fale" nie docierają ryby, drapieżne owady i żaby zakończą temat komarów:)
      Może na początek małe, płytsze oczko? Takie na gotowej formie?

  8. Świetny post, bardzo pomocny jak ktoś ma lub planuje oczko wodne:)))

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*