KRAJOBRAZ – rozejrzyj się i powiedz mi, co widzisz?

Kiedy pisałam o tym, że architekt krajobrazu to człowiek od zadań specjalnych, nie pomyliłam się nic a nic. Wystarczy spojrzeć na plan zajęć pierwszego czy drugiego roku studiów – takie przygotowanie jakby przyszły Architekt miał stanąć w szranki z innymi przynajmniej w teleturnieju Omnibus czy 1 z 10.

Rysunek, rzeźba, malarstwo, matematyka, botanika, fizjologia roślin, geodezja, ochrona środowiska, gleboznawstwo, ekologia, geometria wykreślna, gospodarka przestrzenna, podstawy prawa, ochrona własności intelektualnej, podstawy budownictwa, materiałoznawstwo, inżynieria w terenach zieleni, rekultywacja terenów zdegradowanych, dendrologia, rośliny ozdobne, historia sztuki i architektury, instalacje budowlane, rewaloryzacja zabytkowych założeń ogrodowych, szata roślinna Polski, waloryzacje przyrodnicze… i wiele innych przedmiotów których nazwy brzmią tyleż samo ciekawie co tajemniczo.
O projektowaniu było dopiero wówczas, kiedy opanowaliśmy podstawy wiedzy o krajobrazie, architekturze, przestrzeni i roślinach które mieliśmy w przyszłości stosować w projektowanych przez nas założeniach, o technikach projektowania na samym końcu, a największe tajniki „sprzedawane” były już na magisterce:)
 Ogródki prywatne to była kropla w morzu naszych projektów – place miast, zieleń miejsca, parki, skwery, przestrzeń publiczna i prywatna, place zabaw, zieleń osiedlowa, współpraca z urbanistami, planowanie przestrzenne, praca na żywym organizmie jakim jest KRAJOBRAZ – to jest nasze główne zadanie.
Krajobraz, jego tożsamość, przeszłość i przyszłość którą kształtuje teraźniejszość, to co robimy tu i teraz – czy będziemy kształtować krajobraz w poszanowaniu przeszłości, z wykorzystaniem mądrości tych, którzy na krajobrazie „połamali swoje zęby, pióra czy ołówki” czy też będziemy od nowa wymyślać koło i ponownie definiować takie pojęcia jak harmonia, trwałość, piękno i użyteczność?
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Kazimierz, Kraków
Próbowaliście kiedyś zdefiniować krajobraz? Krajobraz po burzy, po bitwie, krajobraz miasta, wsi, łąki, krajobraz górski, nadmorski, sielski krajobraz albo księżycowy…
Nie będę Was zanudzać definicjami krajobrazu, tych bowiem jest cała masa w zależności od tego, kto taką definicję układał, na co zwracał uwagę i czym się zajmował zawodowo (biolog, ekolog, geolog, architekt, urbanista albo… filozof:))
W wielkim skrócie krajobraz to wszystko to, co nas otacza – cały ten dynamiczny układ zmieniający się w czasie i przestrzeni. Układ, który można opisać, przedstawić w formie graficznej i umiejscowić go na mapie.
KRAJOBRAZ OTWARTY
tereny zalewowe Prosny
KRAJOBRAZ WIEJSKI
Droga św. Faustyny
KRAJOBRAZ GÓRSKI
Białka Tatrzańska
KRAJOBRAZ WIEJSKI
Wyspa Uznam, Kamminke, Niemcy
KRAJOBRAZ MIEJSKI
 Poznań, osiedla z wielkiej płyty – Rataje, fot. A.Szozda http://poznan.naszemiasto.pl/
KRAJOBRAZ MIEJSKI
KRAJOBRAZ W FOTOGRAFII
Krajobraz po bitwie, źródło: http://i0.wp.com/charliethelibrarian.com/wp-content/uploads/2015/06/l_01-2.jpg
KRAJOBRAZ W MALARSTWIE
Burza, Giorgione. źródło: By Giorgione – Florian Heine – Das erste Mal.
    Chciałabym Was uczulić na te krajobrazy bez względu na to, gdzie one się znajdują. Chciałabym nauczyć Was, jak możecie je chronić, jak możecie przewidywać co się z nimi stanie w przypadku realizacji działań, jakie są lub będą podejmowane, aby ten krajobraz zmienić. Chciałabym Wam uświadomić, że możecie z poziomu obywatela lub grupy obywateli nie pozwolić na zniszczenie krajobrazu. Że możecie go chronić bez względu na to czy jest to wieś, miasto czy nadbałtycka plaża. Chciałabym Was uświadomić, że czasami możecie ponieść porażkę, bowiem krajobraz jest łakomym kąskiem dla deweloperów, ludzi majętnych, ludzi będących u sterów władzy, którzy jako pierwsi dowiadują się o planach dotyczących krajobrazu i nie wahają się tej wiedzy użyć dla własnego wzbogacenia czy po prostu dla polepszenia dotychczasowych „widoków z okien”.
Chciałabym również, abyście potrafili tę wiedzę wykorzystać kiedyś, kiedy sami będziecie ludźmi majętnymi albo kiedy trafi Wam się berło władzy:) Abyście umieli tę wiedzę DOBRZE wykorzystać.
Zajmiemy się krajobrazem miejskim, wiejskim, otwartym i kulturowym, a na sam koniec zostawimy sobie krajobraz  zdegradowany i zdewastowany (a to jakaś różnica???) oraz jego rekultywację.
To cztery główne filary naszego świata – tego który był, jest i będzie.
Filar piąty jest… jak piąte koło u wozu – dewastację i degradacją mamy na własne życzenie.
    Podążymy śladami przekształceń jakie się dokonywały w tych krajobrazach na przestrzeni wielu lat, dojdziemy do czasów współczesnych i spróbujemy przewidzieć w którą stronę powinniśmy pójść, aby nie stać się ani konserwą pełną ruin i zabytków, ani modernistycznym tworem mającym przeszłość w głębokim poważaniu.
*******
   Na blogu sporo pracy na kilku frontach. Dość, że jeszcze nie zdjęłam mojej girlandy świątecznej z kominkowej beli:) Nieśmiało wprowadzone hiacynty już padły, a ja obiecałam sobie, że nie postawię w wazonie wiosennych tulipanów póki nie sprzątnę świecidełek po zimie. Dzień się wydłuża, codziennie widzimy słońce – nawet rolet w Biurze nie zasuwam, tylko chłonę tę słoneczną boskość całą sobą. Ostro przygotowuję się do Gardenii i do wiosny, punkcik po punkciku wypełniam noworoczne postanowienia:)
Nic, tylko snuć zielone plany na kolejny sezon i baczniej przyglądać się światu.
Mam ogromną nadzieję, że po tym krajobrazowym cyklu świadomiej spojrzycie na „piękne widoki” czy „uroczą starówkę”:)
Do kolejnego wpisu!

13 komentarzy

  1. W naszym kraju wszystko regulują przepisy, które nie działają w rzeczywistości. Bo kto bogatemu nowobogackiemu zabroni? Stąd kociokwik budowlany. Spoglądając na moją okolicę – krajobraz wiejski i otwarty – zastanawiam się nad tym, czy wśród jej mieszkańców nie działają gdzieś w ukryciu wskaźniki będące wyznacznikiem zamożności i bezguścia. Wskaźnik ilości kolumn na metr kwadratowy zabudowy domu i ilości załamań na metr kwadratowy dachu. Jak grzyby po deszczu powstają koszmarki budowlane, a ja zastanawiam się kto te projekty zatwierdza? Ktoś za coś, czy jak?

    • Określają to miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, ale wiem, że i takie zapisy można ominąć (np. 600 metrowa, luksusowa zabudowa zagrodowa…) Nie powinny być zatwierdzone, a są. Też zadaję sobie to pytanie: JAK? Niby wszystko zgodnie z prawe, ale jednak na granicy. Krzycz głośniej, to w najlepszym przypadku zeskrobiesz rozbite jaja z elewacji, ewentualnie po raz kolejny zainwestujesz w lakiernika – autentyki:))

  2. Ja obecnie mieszkam w pięknej mazurskiej wsi, która objęta jest pewnego rodzaju ochroną odnośnie tego w jakim stylu mają być budowane domy przykładowo, powstało nawet stowarzyszenie, które nad tym czuwa. Myślę, że to jest kwestia ludzi i ich podejścia jaki krajobraz tworzą wokół siebie. Gdy byłam w USA i widziałam tą ich wolność we wszystkim i też w tym, że każdy dom wygląda inaczej, każdy ogród czy dach, balkon jest inny – tam jest dopiero chaos architektoniczny. Zmiana mentalności wymaga czasu i myślę, że jesteśmy na dobrej drodze 😉

    • Sara masz rację, styl domów, dachów, linie zabudowy itp. regulują m. in. zapisy MPZP. Ale to również można obejść – w naszej Dolinie wolno stawiać tylko zabudowę zagrodową (te kilka działek które zostały zakupione i wbito łopatę zanim ktokolwiek z nas, mieszkańców się zorientował) – jeden dom ma 600 metrów, w tym pół domu za szkłem z widokiem na jezioro. Nie żebym zazdrościła, ale trochę mnie trzęsie, jak takie rezydencję podciąga się pod zabudowę zagrodową, a pani Kowalskiej spod siódemki każe się rozbierać drewnianą szopkę, bo wyjechała metr poza linię zabudowy… Oczywiście można taką rezydencję zgłosić, jednak trzeba być stroną (czyli np. Stowarzyszeniem Obrony Krajobrazu Doliny), bo zwykły obywatel odchodzi z kwitkiem. Osobnym problemem jest to, że Pan od Rezydencji doskonale zna wszystkich innych Panów, więc mu krzywdy zrobić nie dadzą. I dopiero jak to się zmieni, to będziemy na dobrej drodze:)

  3. "…krajobraz jest łakomym kąskiem dla deweloperów, ludzi majętnych, ludzi będących u sterów władzy, którzy jako pierwsi dowiadują się o planach dotyczących krajobrazu i nie wahają się tej wiedzy użyć dla własnego wzbogacenia czy po prostu dla polepszenia dotychczasowych "widoków z okien". "
    I to mnie boli Magda, boli mnie okrutnie…
    I wkurza mnie tak strasznie (w moim fyrtlu), że zastanawiam się nad czymś większym. Zabudować wszystkie łączki, wszystkie urokliwe, ale wolne miejsca. I nie zrobić nic dla poprawy funkcjonowania podstawowej infrastruktury, za przeproszeniem, tej wiochy. Nawet nie wiesz jak jestem wkurzona…
    Chcę działać by ochronić to, czego inni nie widzą lub nie chcą zobaczyć. Pomocy!

    • Żeby działać trzeba być zorientowanym jakie są plany rozwoju dla danego regionu (gminy, miasta). Ci którzy krajobraz zawłaszczają robią to po cichu dopóty, dopóki ich działań nie można już cofnąć. W moim fyrtlu zrobiło się głośno i podniósł się raban jak na budowach prace rozpoczęły koparki (kilka miesięcy wcześniej trwały przecież prace "na papierze", potrzebne były zgody, ustalenia itp – nikt nie krzyczał, nie oponował, nie protestował) i wtedy dowiedzieliśmy się że WZ (warunki zabudowy) zostały wydane na trzy dni przed wystawieniem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP). I doopa. Nawet RDOŚ wydał pozytywną opinię mimo iż inwestorzy budują się na miejscach lęgowych żurawi… kilka lat chodziłam tam na spacery podpatrywać ptaszaki, tereny były podmokłe, woda tam stoi pół roku w roku – nawet do głowy mi nie przyszło, żeby chronić te tereny przed zabudową! Bo to przecież Ostoja Ptasia, Natura 2000, Obszar Chronionego Krajobrazu… zabezpieczenia wydawały się wystarczające. A jednak nie. I dlatego będę uczulać na to, że obywatelskim obowiązkiem jest wiedzieć, co w gminie piszczy. Sama się przejechałam, na kolejnych wyłożeniach planu już byłam obecna i aktywnie uczestniczyłam w jego tworzeniu. Trzeba znaleźć na to czas i energię, bo właśnie brak zainteresowania przez społeczeństwo jest wykorzystywany przez inwestorów, deweloperów, ludzi będących u steru władzy.

  4. Gdyby na każdym stanowisku w gminie, powiecie i mieście zatrudniano osoby zgodnie z wykształceniem, a nie po znajomości, pięknych oczach lub innych kształtach, to już by był pierwszy krok w kierunku pięknego krajobrazu 🙂

    • Masz rację, ale powinni jeszcze być odporni na sugestie i naciski, a to już trudniejsza sprawa. Ciężko jest pracować naprawdę w 100% zgodzie z własnym wykształceniem, sumieniem i zasadami, a w przypadku kiedy nad nami stoi ktoś, kto tych poglądów nie podziela to mimo naszych najlepszych chęci współpraca jest mocno utrudniona, a czasami wręcz niemożliwa. O wszechobecnych "znajomych królika" to nawet nie wspominam:) Temat stary jak świat i szczerze wątpię, aby kiedykolwiek dało się to wyprostować. Wszystkie możliwe ustroje polityczne, okupacje, czasy wojny i pokoju – zawsze rączka rączkę myła i prym wiodły znajomości:)

  5. co z tego, że imponująca lista przedmiotów. Co z tego, że "place miast, zieleń miejsca, parki, skwery, przestrzeń publiczna i prywatna, place zabaw, zieleń osiedlowa, współpraca z urbanistami, planowanie przestrzenne, praca na żywym organizmie jakim jest KRAJOBRAZ – to jest nasze główne zadanie."
    jeżeli powstają takie beznadziejne, naprawdę beznadziejne projekty tego wszystkiego (bo jak ogródka prywatnego, to trochę mniejsza bieda, chociaż dużo ogródków prywatnych już robi różnicę). Beznadziejne, bo w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości i tępe merytorycznie. Nie dotyczy to tylko studentów i świeżych absolwentów. Śmiem twierdzić, że większość projektów taka jest.
    Widocznie lista przedmiotów nie przekłada się na wiedzę, a tym bardziej na wrażliwość na krajobraz.
    Często wolę pracę amatorów, którzy krzaczek marny zasadzą i nazywają to, słusznie, zamiłowaniem. Może tego właśnie brak?
    Znam co najmniej kilkoro ogrodników- amatorów, którzy bez kierunkowego wykształcenia lepiej radzą sobie w terenach zieleni niż "architekci krajobrazu".

    • Megi właśnie dlatego napisałam ten post i napiszę jeszcze wiele podobnych. Bo szpetota naszych krajobrazów jest wielka! Krajobrazów miejskich, wiejskich i tych otwartych również (jeszcze otwartych…) Architekt krajobrazu to zawód interdyscyplinarny – te wszystkie przedmioty powinien mieć nie tylko w małym palcu (albo jak ma w dużym, to powinien wiedzieć gdzie szukać zanim dzioba otworzy czy zaprojektuje cokolwiek), ale powinien umieć je stosować i praktycznie wykorzystać. Nigdy nie powinien patrzeć na wycinek krajobrazu (czyli miejsce "od płota do płota", "od granicy do granicy" działki) – jego spojrzenie musi być szerokie, całościowe i tylko dogłębna analiza w każdym aspekcie jego projektu da finalnie dobry efekt. Ale liczy się kasa, znajomości, konkursy i przewałki – jak wszędzie. Walka z tym to trochę jak walka z wiatrakami – co nie znaczy że nie trzeba walczyć. A że zamiłowania brakuje? A ilu architektów krajobrazu pracuje przy krajobrazie??? Ilu z nich jest autorytetami na miarę urbanistów czy architektów "zwykłych"? Ilu z nich po skończeniu studiów i roku – dwóch szukania miejsca gdzie mogliby wylać tę swoją pasję i zamiłowanie w końcu dziabie ogródki coraz bardziej schodząc z ceny, bo konkurencja studencka (i nie tylko) oraz projekty "za 100 zł całość" jakie widuje na portalach ogłoszeniowych sprawiają, że średnia zarobku AK "na swoim" oscyluje wokół najniższej krajowej?:) Takie są fakty i czas odczarować rzeczywistość. Zarówno w aspekcie krajobrazu w skali makro jaki i tych w skali mikro (co Megi świetnie robisz, bo Twoje ogrody są jakieś inne:))Może czas żeby ktoś tupnął nogą albo walnął pięścią w stół (projektowy), bo nie na to się tyle uczyłam i nadal uczę, żeby ktoś na dźwięk słów "jestem architektem krajobrazu" durnie uśmiechał się pod nosem:)

    • Dokładnie o tym samy pomyślałam… nie wiem, kto te wszystkie projekty zatiwierdza

  6. Madziu, ta lista przedmiotów do opanowania (nie wątpię, że niezbędnych, by stać się prawdziwym architektem krajobrazu, a nie jedynie projektantem ewentualnie skalniaczka)jest imponująca!!! Tyle różnych dziedzin się tu spotyka i przenika, a jedna z drugą nierozerwalnie powiązana. To jest konkret, to są umiejętności jakieś wymierne, czegoś się tam uczy praktycznie ( choć najpierw tomy teorii, wręcz filozofia krajobrazu) Jestem zwolenniczką kształcenia się w kierunku dajacym fach jakiś, wiedzę ukierunkowaną na działanie, tworzenie, samodzielne kreatywne realizowanie swojej pasji. No zazdroszczę tej wiedzy i możliwości 🙂 Ja tu sobie dłubię w paru arach podłej ziemi, marchewkę lichą wyhoduję, dżdżownicę wykopię, krzaczek marny zasadzę, i nazywam to zamiłowaniem do ogrodu, do pracy na mymłonie. No, to jak nazwać taką pasję, jak Twoja, jak nie podziwać tak głębokiej wiedzy. To moim zdaniem , dziedzina sztuki, nie mniej wymagająca oka i serca, jak inne. Oczywście, poddam się edukacji z przyjemnością i nie dam sobie niczego zdewastować :)))Ach, i jak dobrze zerknąć w lewy górny róg i uświadomić sobie,że wiosna… już tylko za 50 dni z haczykiem :))))

    • Lewkonia wielkie dzięki:) Przeczytaj posty niżej – wiele w nich gorzkiej prawdy. Ta wiedza powinna być wykorzystana i przez samych architektów i przez samorządy, które mają "takie skarby" na stanie i niewiele z tym robią. Będę wiele pisać na ten temat głownie po to, aby obalić mit architekta krajobrazu jako tylko "tego od ogródków" – nie mówię że to złe, większość z nas tak robi, tak zarabia… ale AK to ktoś więcej:) Nawet projektując ogród powinien wyściubić nos zza płota i rozejrzeć się dookoła, czy jego projekt pasuje do krajobrazu który otacza tenże ogród:) Kocham swój zawód i nie zamieniłabym go na żaden inny. Ale widzę marazm wśród moich koleżanek i kolegów i bardzo mnie to boli. A co do wiosny… oj, zieleni się u mnie na potęgę! Ledwo śniegi zeszły, a tu 9 stopni na plusie, słońce… same kiełki wszędzie!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*