Słodkie co nieco z OGRODOWYCH SKARBÓW

Post dzisiaj jak nie mój będzie – krótki:)
Po powrocie z „roboty” (bo praca podobno jest od – do, a robota nigdy się nie kończy – definicje wg Megi chyba) zebrałam wszystkie nieporażone brunatną zgnilizną drzew pestkowych śliwki i obiecałam z uratowanych owoców upiec placek. 
Upiekłam…  wczoraj zabrałam się za to o 22 – koło północy miałam na talerzyku pachnący masłem i cukrem pudrem solidny kawałek gorącego ciasta z soczystą śliwką węgierką w środku. Do tego mały kieliszek wina i wpłynęliśmy na leniwe, nocne wody poniedziałku w iście słodkich nastrojach:)
Przepis na placek banalnie prosty, proszę bardzo:
Składniki
 
1. śliwki
2. masło* – kostka
3. mąka – 2,5 szklanki
4. cukier – 1 szklanka
5. jaja – 3 sztuki
6. mleko -1/3 szklanki
7.proszek do pieczenia – 15g
8. kruszonka (osobny przepis poniżej)
Masło rozpuszczamy w garnku i studzimy do +/- pokojowej temperatury, dodajemy cukier, jaja – mieszamy (ja mieszałam widelcem wprowadzając do masy jak najwięcej powietrza – była 22 więc nie chciałam używać miksera, jednak widelec okazał się świetnym i w zupełności wystarczającym narzędziem).
Pomału dodajemy mąkę, mleko, proszek do pieczenia (pomału żeby się grudki nie porobiły – cały czas mieszamy). Masę wylewamy na blachę (24/36 cm), układamy pozbawione pestek i przekrojone na pół śliwki skórką do góry, posypujemy kruszonką i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 50 minut.
Kruszonka
 
Przepis na kruszonkę jest  bajecznie prosty: w proporcjach 2:1:1 mieszamy mąkę, cukier, masło. Nie podaję gramów, bo to nie ma sensu – moja kruszonka to: 2 szklanki maki, 1 szklanka cukru, pół kostki miękkiego masła. Wszystko dobrze mieszamy (najlepiej ręką) i posypujemy wierzch ciasta. 
Zostało mi jeszcze śliwek więc wykorzystałam jeszcze prostszy przepis – śliwki pod kruszonkową kołderką:
Składniki
 
1. śliwki
2. kruszonka
3. cukier puder lub inna „psypka” (kakao, cynamon, może lukier jak ktoś woli polewkę zamiast posypki)
Troszkę kruszonki wsypujemy na dno naczynia (ja robiłam w zwykłym, żaroodpornym ceramicznym), na tej warstwie układamy wydrylowane i przekrojone na pół śliwki, zasypujemy resztą kruszonki – do piekarnika na 30 minut, po tym czasie dodajemy posypki wedle uznania i można jeść. W 10 minut w naczyniu widać było dno:) Taki deser można sporządzić ze wszystkich soczystych owoców – doskonale sprawdza się jabłka, gruszki, maliny.
Smacznego poniedziałku!
*dlaczego masło a nie margaryna? Bo margaryna (choć tańsza, wiem) zawiera bardzo niezdrowe, na dłuższą metę rakotwórcze tłuszcze utwardzone. Jakiś czas temu podczas rewolucji kuchenno-lodówkowej wyrzuciłam wszystko co zawiera konserwanty, utwardzacze, ulepszacze, chemiczne barwniki, słodziki, syropy, wzmacniacze smaku czy zapachu. Postawiłam na zioła z własnej uprawy lub kupowane, ALE tylko CZYSTE zioła, nie mieszanki, nie „przyprawy do…” bo te niemal wszystkie zawierały glutaminian sodu.
W miarę wolnego czasu i możliwości logistyczno – zawodowych staram się sama upiec chleb (jeśli kupuję, to DOKŁADNIE czytam etykiety!), sama zrobić pieczeń czy pasztet do pokrojenia na chleb. Albo kupuję w sprawdzonych miejscach, gdzie mięso pochodzi z hodowli w której  zwierzęta są  hodowane i karmione zdrowo zaś same wędliny wyrabiane są bez dodatków chemii czy konserwantów. I do smarowania chleba używamy oczywiście masła. Budżet jest ten sam – po prostu kupuję mniej za tyle samo i mocno oszczędzam na warzywach i przetworach owocowych które hoduję i przerabiam sama, a posiadam naprawdę niewielki ogródek:)
Mamy to szczęście, że skoncentrowane soki robimy sami (później starczy rozcieńczyć), nie słodzimy kawy czy herbaty, nie palimy, nie kupujemy chipsów i innych chipsopodobnych wynalazków. Jeżeli zdarzy się taki zakup (bo masowa imprezka, kino z dzieciakami innymi niż nasze) lub ktoś przyniesie, to jest to na tyle rzadko, że pozwalamy sobie na malutki grzeszek niezdrowego odżywiania:)
O maśle w wypiekach rozmawiałam ostatnio podczas wizyty u rodziny: wymienialiśmy się z gospodarzem – lekarzem przepisami na ciasto i wśród składników wymieniłam z rozpędu margarynę… on zamarł.
„Na sprzedaż robisz czy dla siebie?” zapytał.
Po wieloletniej nagonce na masło, śmietanę i cukier (zamienione margarynami, zagęszczaczami i słodzikami) obserwuje wielki come back do bądź co bądź NATURALNYCH  produktów, które spożywane w rozsądnych ilościach (czyli ciasto raz na tydzień, a chleb ledwo muśnięty masłem) na pewno nam nie zaszkodzą, a sądząc po naszych wynikach badań, samopoczuciu i…spadku wagi – pomogą.
Dodam jeszcze ostatnim zdaniem, że dokładnie wiemy, kiedy do jedzenia dodawana jest chemia w większych niż zwykle ilościach – po każdym takim wyjściu na miasto lub zjedzeniu „smakołyku” wszystkich nas najnormalniej BOLĄ BRZUCHY.
Tak więc uważajcie na to co jecie – bo jesteście tym co jecie:)

19 komentarzy

  1. Ja się przyznam, że z wędliną jeszcze grzeszę. Ale na wędzarnię własną jeszcze przyjdzie mi poczekać, a piekarnika nadal niet, żeby swoje upiec. Za to chlebek domowy, do tego masełko. Cukier i owszem – jedna łyżeczka rano do kawy. Śmieci kupne baaaardzo rzadko. "Na mieście" już nie jem – zawsze potem cierpiałam. Da się tak żyć – no pewnie!

    • Z tymi wędlinami to kłopot jest, zrobienie czegoś sensownego zajmuje czasami dużo czasu, bo samo pieczyste jest trochę monotonne:) Do tego nie zawsze wiemy, jakie mięso kupujemy, chociaż nawet kupione w zwykłym sklepie jest na 100% zdrowsze niż kupna wędlina:) Ale staram się – tyle lat truliśmy się tymi świństwami sklepowymi coraz to bardziej chemicznymi, że "czuje w kościach" że to paskudztwo. Teraz nadrabiam, mam nadzieję, że nie jest za późno:)

  2. Ja tak robię od dawna! Częściowo wymusiał to na nas alergia mojego dziecka, ale za to teraz – jesteśmy nawet "wdzięczni" – żadnego niezdrowego żarcia u nas niet;) Lub prawie niet;) A ostatnio zjadłam w gościach chleb ze sklepu – pierwszy raz od nie wiem kiedy i… byłam chora całą noc! Po dwóch kawałkach przemysłowego pieczywa. nic innego nie mogło mi zaszkodzić… I co? I teraz będę z własnym chlebem jeździć w gości;)

    • Wiesz, przemysłowe jedzenie szkodzi już wszystkim których znam i wiem, że przestali kupować większość produktów sklepowych. Oni też narzekają, że jak zjedzą coś na mieście albo kupią śmieciowe jedzenie, to autentycznie chorują…ja chleba nie jem od 4 miesięcy – w ogóle przestałam jeść węglowodany (makarony, ryż, chleb i takie tam) Ale nie jestem na Dukanie – wcinam nabiał i mięso z warzywami i dopełniam małą porcją owoców. Czasami pozwolę sobie na mały kawałek słodyczy (tylko ciasta domowe!), na palcach jednej ręki policzyłam grzeszki w postaci kradzieży z cudzego talerza frytki czy chipsa:) Samopoczucie w górę, waga w dół! Ale wizyty w gościach to kłopot, zwłaszcza jak na stole tylko kanapki:) I u bratowej zjadłam michę pierogów, ale robiła WSZYSTKO sama, więc nic mi nie było:) Ale przeważnie zjesz – zachorujesz. Nie zjesz – powiedzą że gardzisz:) Ot, dylemat…

    • Masz rację zasada jest prosta i nasz G. ją cytuje po angielsku: "Buy food, not food products" – sama prawda, jak coś zrobisz samemu wiesz co w tym jest i na 100 % nie zaszkodzi. Chleb jem teraz tylko orkiszowy mojego dziecka, bo nie chce mi się piec trzech rodzajów chleba dla trzech osób;) I tak już muszę piec – jak coś z pieczywa kupię w sklepie – zeschnie się, a nikt nie ruszy;) Może to i lepiej;)

    • Pisałaś kiedyś o złej pszenicy jak szkodzi i doprowadza do chorób i zamulenia całego organizmu. Kurcze, coś w tym musi być, bo odkąd przestałam wcinać ciasta (chleb czy makaron) zdecydowanie lepiej się czuję. Moje chłopaki jedzą chleb razowy, na żytniej mące – też czują różnicę. Choć syn niestety podjada świństwa – dawno w szpitalu na żołądek nie leżał:(

  3. Idę śliwek nazrywać:) jestem wzrokowiec-Widzę i chcę.
    Notuje przepis
    Pozdrawiam

  4. Olałam margarynę na rzecz rzepakowego i słonecznikowego, choć… kurczak pieczony w mlecznej zacny był 🙂
    (placek ze śliwkami przyjedzie jutro z L. od mojej Mamy ) 🙂

    • Mniam, mamy pieką najlepsze placki na świecie! Ja swojej nigdy nie doścignę:) We Włoszech oliwą z oliwek skrapia się chleb. Podobno bardzo smaczne – muszę spróbować

  5. Miało być krótko 😉 Ale za to jak brawurowo! Popieram domowe pieczenie, warzywa i owoce z własnej, nawet najmniejszej grządki, przetwory na zimę, gdy wiadomo co siedzi w słoikach itd. Moim marzeniem jest jeszcze wyeliminowanie cukru, ale to chyba potrwa 😉 Pozdrawiam 🙂

    • Ależ było! Kurcze, tak się hamowałam!:)
      Domowo znaczy zdrowo, mam nadzieję że mój syn tez będzie pichcił (chce zresztą być kucharzem!) i zapamięta sobie moje rady, domowe smaki i zapachy:) Cukier…ja nie słodzę. Czasami zimą trochę miodu do herbaty. Ale latem nie słodzę, nauczyłam się też pić gorzką kawę i to prawie z dnia na dzień. Kiedyś zrobiłam mały eksperyment i policzyłam sobie ile łyżeczek cukru "zjadam" codziennie słodząc napoje – wyszła cukiernica z czubkiem…codziennie. Odstawiłam niemal od razu i trwam do teraz:) Powodzenia!

  6. Dziś też miałam takie śliwki pod kruszonką. Margaryny nigdy nie używałam, nie kupowałam nawet gdy była bardzo "modna", a poczciwe masło miało być bardzo niezdrowe. Ja tam lubię masło i już.

    • Ja używałam, też dopadł mnie boom na margaryny. Czerwone światełko zapaliło mi się jak mimo "dietetycznych" potraw tyłam na potęgę oraz jak kiedyś margaryny nie schowałam do lodówki i się podzieliła na poszczególne składniki, a zapach był tak obrzydliwy, że wyrzuciłam całe pudełko. Wróciłam do masła i oliwy z oliwek. Naprawdę jesteśmy zdrowsi, lepiej się czujemy i pozbyłam się kilku kilogramów ot, tak, na samym jedzeniu:) A pajda chleba z masłem jest …co tu dużo gadać – trzeba spróbować:)

  7. "Święte słowa" chciałoby się powiedzieć. Jak się zaczyna czytać etykiety i choć trochę rozumieć, co się w tych produktach kryje, to nawyki żywieniowe radykalnie się zmieniają. Ja też wróciłam do masła i szerokim łukiem omijam mieszanki przypraw, fixy i inne tego typu cuda. Zawsze można sobie na sieci sprawdzić jakie zioła składają się na taką mieszankę i sobie pokomponować. Chociaż chipsów ostatnio niestety nie mogę sobie odmówić…

    • Aga, te chipsy to przekleństwo jakieś, za mną chodzą właśnie chipsy i frytki – nie wiem czego do nich dodają, ale to "opium" jakieś:) Chipsy jednak można zrobić samemu, czasami robię na szybko kilka ziemniaczków pokrojonych w talarki – młody się zajada, a ja mam czyste sumienie:) Choć prawda, łatwiej wrzucić do koszyka w markecie niż stać pół godziny przy garach a później jeszcze pozmywać:)

    • No racja, muszą coś do nich dodawać, bo bez wątpienia uzależniają. Sama robić nie próbowałam, ale dzięki za podpowiedź.

  8. Też zamieniłam margarynę na masło, smakowo jest spora różnica. Chleb tylko domowy, nie pamiętam kiedy kupowałam… Przepis wygląda bardzo smacznie:))

    • Oj tak, maślane ciasta to niebo w gębie:) Z tym chlebem to różnie, ale mamy swój ulubiony, ze sprawdzonej piekarni, ten przynajmniej wiem, że jest wolny od świństw:) Przepis wypróbuj koniecznie, łatwy, prosty i smaczny efekt!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*