Niesubordynacja w ogrodzie

Kwiecień jak kwiecień, musi przeplatać. Raz rozbieram się więc jak do rosołu, innym razem przepraszam się z zimową kurtką… Jako że nie mam aż tak dobrze, aby własnym podwórkiem zająć się kiedy jest ładna pogoda, a w tę brzydka jeździć do biura, to czasami muszę improwizować, w czym wydatnie pomaga mi moja szklarnia:)

Oczywiście już okazała się za mała… no tak. Jak to mówią? „Daj kurze grzędę, a powie wyżej sięde:)”… Wiem już, że dodatkowe szkiełko będzie pilnie poszukiwane:)

Na noc szklarnia szczelnie zamknięta. Pomidory, papryki, ogórki i cukinie grzeją się na parapetach i podłogach domowych. Wyciągają się do światła, więc obracam je codziennie – istne piruety:) Trudno, szklarnia nie jest ogrzewana…Te roślinki które nocują w szklarni są odporne na niższe temperatury, więc nic im nie grozi. Te się nie wyciągają:) Wyprostowały się jak struny, zmężniały…
Wysiane w gruncie rzodkiewki, marchew, pietruszka cukrowa, groszek pachnący i cukrowy oraz bób mają w nosie nawet spadki temperatury do zera i lekki mrozik – rosną pięknie, chociaż widać, że spadki temperatur wyraźnie je hamują. Te które wysadziłam, a mroziku nie lubią, rosną pod agrowłókniną, na której uwielbia wylegiwać się Pan Kracy. No bo na ziemi przecież leżeć nie będzie…tym sposobem nie jestem pewna co z siewek wyrośnie, skoro cyklicznie, codziennie, póki nie przegonię, wyleguje się na nich pięć kilo Pana Kracego. Nie muszą dodawać, że żaden płotek kota nie powstrzyma, musiałabym mieć pastucha elektrycznego, w którego (jak siebie znam) sama bym się zaplątała.
Mamy połowę kwietnia. Z końcem lutego i początkiem marca wysiałam rośliny które mają długi okres wegetacyjny, m. in. pomidory i papryki, a także jednoroczne lobelie oraz te warzywa i kwiaty, którym nie straszne spadki temperatur. Teraz przyszedł czas na drugą turę siewów: do multipalet poszła kukurydza, dynie, kabaczki, ogórków drugi siew, oraz ponownie sałaty, liściaste buraki. Do gruntu poszła rukola  mniam:
Pogubione nasiona nagietków już się pysznią zielonymi listkami. Wzeszły kosmosy zwykłe i siarkowe z Wymiany Nasionek 🙂 Dymki maja już szczypiory, czas posadzić drugą turę, bo ta pierwsza lata nie doczeka:)
Drobnych nasion kwiatów jednorocznych jeszcze do gruntu nie sieję – poczekam, z tym kwietniem to nie wiadomo…
Między rzędami w warzywniku spulchniam i regularnie odchwaszczam glebę – kilka dni popadało i jak tylko przygrzało słoneczko, jak na komendę wykiełkowało trochę zieleniny której akurat na warzywnych grządkach być nie powinno.
Trzeba usuwać na bieżąco, bo później tylko kłopot. Mniszek lekarski, trawy wszelkiej maści, gwiazdnica, komosa biała… inwazję rozpoczyna też powój…. i na tego ostatniego nie mam chwilami sił:) Jak głęboko nie przekopałabym gleby – on i tak wyrośnie… wyrywanie nic nie daje, korzenie sięgają 2-4 metrów wgłąb ziemi. Starczy pozostawić kawałeczek i powój się odrodzi. Jak Hydra:)
Bawimy się więc tak w kotka i myszkę, rokrocznie, niezmordowanie: ja wyrywam, on odrasta – on odrasta, ja przekopuję – jak przekopię i tak odrośnie, więc znów wyrywam, a on odrasta …:) Herbicydów nie stosujemy.  Gaja napisała ile razy choćby „zdrowe” selery traktowane są chemią w swoim krótkim bądź co bądź życiu, ja nie zamierzam. Więc pelę sobie w ramach relaksu:) Zdrowo podwójnie:):):)
Przekopałam lekko i odchwaściłam miejsce pod zioła – tam też zdążyło nawyrastać. W doniczkach bazylia, kolendra, estragon, szczypior czeka na wysadzenie…i kwiaty, bo w tym roku zioła podzielą miejsce z kwiatami. Do Zimnej Zośki powinna stanąć też pergola, żeby fasole miały się po czym piąć. Nie wiem ile razy będę jeszcze walczyć z chwastami… póki co w moim ogrodzie istna NIESUBORDYNACJA🙂
To co powinno rosnąc na rabatach panoszy się na trawniku, zaś trawa i jej trawnikowa kompanija zajmuje miejsce na rabatach – musiałam wkroczyć i porozstawiać po kątach:)

Mnieszek wśród floksów – zagrabił sobie samo serc kępy:)

Tu misz – masz, porosło wszystko na wszystkim:) Też trzeba było porządek zrobić…

W piwoniach rozgościła się … pokrzywa. Mam pokrzywy, rosną za owadzim domkiem, przy kompostowniku i przy domku z narzędziami. Żerują na nich larwy m. in. rusałki pawik, ale żeby w piwoniach… zutylizowałam. Poparzyłam ręce mimo rękawic:)

Hmmm zdjęcie z rodzaju „Były sobie bodziszki, ale pożarła je rogownica”:)

Z panna maliną nie wiem co zrobić – przebiła się do … kompostownika…:)

Skąd przywędrowała????
Zwiała rozłogami od sąsiada:)

Podczas rozstawiania przyjrzałam się mojej hortensji pnącej…mam ją kilka lat (może trzy???) i jeszcze mi nie zakwitła, Warunki ma wręcz idealne, jest cień, wilgoć, dobra ziemia…co roku czekałam na kwiaty…dziś NIESPODZIANKA:)
Malutkie pąki kwiatowe na wierzchołkach pędów! Jej, ależ mnie ten widok ucieszył! Romantyczny kącik na skarpie, wśród niezapominajek, liliowców, delikatnych dzwonków karpackich, pachnącej maciejki… a nad głowami wielkie kwiaty hortensji🙂

Korzonki czepne hortensji pnącej. takie same ma bluszcz pospolity, winobluszcz, milin amerykański.

Hortensja między płytami kamiennymi na spółkę z niezapominajkami…

Trawa na rabatach….

…. a te z rabat zwiały w trawę:) Mówiłam – niesubordynacja:)

Hiacynty… wychyliły sie w grudniu, w styczniu o mało nie porozkwitały. Później przyszedł lód w lutym i jak puścił…..

…. to zostawił po sobie makabryczne widoki. Cebule zgniły. Musiałam zutylizować i na kompost. Te niebieskie próbują ze wszystkich sił. Zobaczymy. Nie raz dawałam szanse i roślina mnie pozytywnie zaskakiwała:)

Śliwa szaleje:) Towarzyszy jej wiśnia, lada chwila wybuchnie pudrowym różem jabłoń…

Dziś rozrzut temperaturowy jak na kwiecień przystało – od rana napaliłam w kominku, tak było zimno. Miałam ciężkie dni, musiałam się dziś wyciszyć…przed południem wyszło słońce, ale nie mam entuzjazmu na porządki, robię projekt na Uczelnię…Zrobiło się cieplutko, otworzyłam szeroko okna…później nadeszły chmury, bardzo ciemne chmury – mocno zawiało i popadało.

W domu duszno. Burzy nie było – wiatr rozgonił chmury. Popołudniową kawę wypiłam dziś na leżaku. Wśród kwitnącej knieci błotnej i czarnych kłosów turzyc…

Wyciszam się nadal:)

Mam nadzieję że i Wam niedziela minęła spokojnie, na słuchaniu swoich myśli, które niespiesznie dryfowały w ogrodowych lub domowych przestrzeniach:)Zielone fluidy ślę wiosenne!

21 komentarzy

  1. Anonimowy

    Witam, również mam mały tunel, Może w przyszłości będzie jeszcze większy :)Gdyby ktoś był zainteresowany zakupem to polecam tą firmę http://www.dascompany.pl Jestem bardzo zadowolona z usług tej firmy 🙂

  2. Spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt! Wesołego Jaja!

    Pozdrawiam
    Tomaszowa

  3. Będę zwięzła…;)
    3 x P…
    Podziwiam…
    Podzielam Twoją radość z kwiatów hortensji…:):):) Moja też ma…tzn. mają dwie…jedna nie…
    Pozdrawiam…:)

  4. Ja czekam na kwiaty hortensji pnącej już 10 lat 🙂 Chciałam by wiła się po ziemi i chyba to się jej nie podoba. Ale jeszcze cierpliwie poczekam 🙂 Ja nie stosuję chemii, to nie ma znaczenia, czy się nią maluje, czy pryska, nie chcę wdychać świństw rozmaitych. Pielę i pielę, ostatnio odpoczywam bo pada deszcz 🙂
    Pozdrawiam serdecznie.

    • 10 lat??? To szmat czasu…może spasuj i puść ją w górę jednak, chociaż połowę:) Ja tez nie stosuję, w lutym spryskałam jabłoń przeciw mszycom (wygrzebałam preparat przyjazny pszczołom, pozdejmowałam domki dla skorków i spryskałam pąki), ale tylko dlatego, że kolonie mszyc na jabłoni miałam kiedyś tak ogromne, że musiałam drastycznie gałęzie przyciąć, bo liście zwijały się w trąbki, a jabłoń nie obrodziła prawie wcale…zielone mszyce spadały takimi ilościami, że trawa i leżaki pod drzewem całe pokryte były spadzią… Jeśli chodzi o "chwasty" to nie używam nic prócz rąk:) Pozdrawiam!

  5. Jakie te roślinki już duże – widać wprawną rękę. Bardzo mi się te historie podróżnicze na twoich rabatkach podobają. Kto by pomyślał, że roślinki tak sobie chadzają własnymi ścieżkami. U mnie narazie tylko bratki pojawiają się w niespodziewanych miejscach.

    • No właśnie, nóg nie maja, a chadzają:) Jakby człowiek nie opanowywał przyrody, to miejska ulica po 50 latach byłaby dżunglą…o ogrodach nie wspomną. Dlatego ustawiam po katach:) Pozdrawiam serdecznie:)

    • Ja tam nie miałabym nic odrobinie dżungli w mieście 😉 Ciekawa jestem czy ci się te petunie z siewu udadzą. Właśnie dziś czytałam, że to bardzo trudna sprawa wyhodować je z nasion, więc będę trzymać kciuki.Uściski

  6. czytanie tego posta było bardzo wciągające 🙂 uwielbiam patrzeć na rośliny budzące się do życia 🙂
    moje kwiaty na tarasie rosną w oczach, zaczynają kwitnąc i cieszyć oko 🙂

    • Cieszę się że taka mała przyjemność była moim udziałem:) Balkony kwitną…wiem, bratki, stokrotki…kupujesz czy siejesz własne? Ciekawi mnie, bo pokusiłam się w tym roku o petunie z siewu, skiełkowała połowa:) Na razie!…pozdrawiam:)

  7. Z tymi nieproszonymi robię tak:
    Latam co jakiś czas ze słoiczkiem i pędzelkiem. W słoiczku roundup w pokaźnym stężeniu. Maluję listek powojowy, czy innego upierdliwca i po sprawie. no bo sama wiesz, co powoje potrafią. Nieekologicznie, ale nie pryskam! Maluję.

    • Nieekologicznie:) Wolę wyrywać nieustannie. Wszelkie zakusy randapowe ucinam stanowczym NIE (w radykalnej ekologii jestem domowo osamotniona:))
      Pozdrawiam:)

  8. Nigdy nie słyszałam o pnącej hortensji. Musi być piękna…
    Co do roślinek to u nas już zieloniutko…jak w maju…

  9. A myślałam, że tylko u mnie rośliny takie nieusłuchane! Co chwilę znajduję roślinki w miejscach gdzie planowałam zupełnie coś innego. A co do warzywnika, to u mnie też bez chemii tylko pielę, pielę i pielę. Czasem kompostem sypnę, czasem kupką dżdżownic podleję. Szału na tej ziemi u mnie nie będzie, ale zawsze coś! A na koty ja rozkładam takie porozczapierzane badyle wszelakie na grządkach i omijają póki co…

    • Myślę że u każdego tak chadzają:) O dżdżownicach tez słyszałam, kiedyś na którymś blogu dziewczyny wzajemne wysyłki planowały:) Ziemią się nie przejmuj, podkarmisz, podrasujesz kompostem, może obornikiem ci się uda i plony będą jak się patrzy:) Badyle kładłam, moje kocisko uwaliło się na nie…:)Pozdrawiam cieplutko (przyda się chyba to ciepełko:):):)

    • Dżdżownicową "esencję" można kupić bez problemu w ogrodniczych. A działa naprawdę cuda. Zaś same dżdżownice kalifornijskie (bo to one takie najlepsze cuda działają ponoć) można zaprosić na kompostownik ponoć ze sklepu wędkarskiego, ale jeszcze tego nie sprawdzałam 😉 A podrasowywać ziemię będę, ale tak konkretniej jesienią dopiero. Znalazłam tanie źródło końskiej kupki. Z prawdziwym obornikiem bieeeeeeda…

  10. Fantastycznie wszystko rośnie,również te "nieproszone"rośliny,ale bardzo mi sie podoba wszystko co pokazałaś.U nas trochę później rośliny rozkwitają ale widać,że coś sie dzieje:)A co do kota,no cóż taki nasz los właścicielek kocurów.Pozdrawiam serdecznie.

  11. Łapię zielone fluidy i też się zachęcam, coby pohartowac swoje wyciągające się siewki ziółek. Na dwór towarzystwo!

    • Hartuję ale tylko w ciepłe, słoneczne dni i tylko jak jestem w domu – na ciepłolubne jeszcze nie czas nawet do szklarni nieogrzewanej:) To ża "tańcują" za światłem to normalne, ale lekko uciążliwe dla przestawiającego:)
      Pozdrawiam poniedziałkowo!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*