ZAZDRASZCZAM…

Dwa dni temu wyszłam do ogrodu warzywnego po rukolę – jedyną sałatę którą jedzą moi Panowie. Swoją drogą rukola jest moim ogrodowym odkryciem roku-ze swoim orzechowym i pikantnym smakiem uświetni naprawdę każde danie:) Delikatnie kucając narwałam więc trochę panny rukoli  i już chciałam wracać, kiedy powitała mnie szanowna Sąsiadka. Wykopywała marchew i seler. Oba twory przyrody i ogrodowej troski Sąsiadów osiągnęły iście
imponujące rozmiary:) Zrobiłyśmy mały „handelek”: ja dostałam trochę marchwi i selera, a ona moje przetwory z jabłek i śliwek z cynamonem i goździkami. Pogawędziłyśmy chwilę i rozeszłyśmy się w swoje strony: to znaczy ona do pracy, a ja… no cóż.

Mi na razie pracować NIE WOLNO. Przemknęłam więc przez ogród ze spuszczoną głową, aby nie patrzeć na błagające o trochę uwagi grządki, rabaty, skalniak czy mój wodny świat – jednocześnie wielką dumę oraz ostateczną przyczynę i gwóźdź do mojego kręgosłupa.
Zazdraszczam więc Sąsiadce i marchwi – giganta i  możliwości prac ogrodowych.
OJ, jak ZAZDRASZCZAM!…
Mieliśmy w tym roku klęski urodzaju: zasypało nas jabłkami, cukiniami,
ogórkami i wspomnianą już rukolą. Reszta się nie spisała:)
Pomidory sczerniały zanim zdążyły dojrzeć, cebula była wyjątkowo mała i mizerna(jedynie wiosenny szczypior rozpieszczała nasze zmysły smaku i węchu), marchew moja jesienna przypominała raczej delikatną nowalijkę… na krzaczkach wiszą jeszcze papryczki, ale nie mają już bidule żadnych
szans.
Lato było ciepłe, ale też bardzo mokre, stąd zapewne zaszalały
warzywa „wodne”, te zaś, które potrzebują słońca – poległy. W przyszłym
roku wystawię sobie szklarnię:) A ogród mój i jego skarby wyglądał tak:
Przerobiliśmy kilogramy jabłek, ogórków i cukinii. Cukinię przetwarzamy
jeszcze do dnia dzisiejszego, choć już z mniejszym entuzjazmem – NO ILE
MOŻNA:)) Przy dziewięciu krzaczkach cukinii … rozdawałam wśród
znajomych:)
Powstały (i nadal powstają), z tego bogactwa warzywno – owocowego zupy
różniste, przeciery, dżemy i powidła, musy (mój ulubiony, którym
zaraziłam wiele osób – z jabłek z cynamonem i goździkami – PYCHA! A
podany na kanapce na ciepło….niebo w gębie…) i inne cuda, niektóre
procentowe;)
Cukinia podana wciąż w formie leczo może się znudzić. Wobec tego
eksperymentuję. Podam Wam dziś cztery przepisy na cukinię tak, aby się
nie znudziła:)
CUKINIA NA CZERWONO
  1. Cukinię myjemy, obieramy, kroimy w kostkę i podsmażamy na małym ogniu na maśle. Podlewamy oczywiście, aby się nie przypaliło:)
  2. Dodajemy cebulę pokrojoną w plastry (ja kroję na pół i takie połówki w plasterki )
  3. Jeżeli ktoś lubi (my przepadamy, ponadto to zdrowo) – dajemy wyciśnięty czosnek.
  4. Można dodać odrobinę tymianku i pietruszki (jeśli mamy świeży to bomba, jeśli nie – suszony)
  5. Do całości wrzucamy pokrojone pomidory bez skórki i przecier pomidorowy. Można oczywiście wykorzystać pomidory z puszki.
  6. Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Ja wszystkie zioła i
    przyprawy ucieram w kamiennym moździerzu, mam do niego wielki sentyment (
    tłuczek kleiłam już dwa razy)
  7. Gorące do słoików i denkiem do góry – na jesienne wieczory w sam raz.
Taką cukinie podajemy właściwie do wszystkiego: makaronu, ryżu,
ziemniaków czy jako dodatek do mięsa lub ryby. Bazę wykorzystać też
można do tradycyjnego leczo.
CUKINIA NA ZIELONO
  1. Do punktu trzeciego składniki są takie same
  2. Siekamy: pietruszką, lubczyk, estragon jeśli mamy to szczypior od
    cebuli (ten gruby, zwykły, drobny szczypiorek jest łagodniejszy) –
    wszystko w sporej ilości. Zioła można zmieniać wedle upodobania.
  3. Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem.
  4. Do słoików i denkiem do góry.
Ta wersja jest głównie do czerwonego mięsa: wołowiny lub wieprzowiny.
Jest w niej dużo  ziół, które ułatwię nam trawienie ciężkiego mięsa.
CUKINIA NA ŻÓŁTO
  1. Do punktu trzeciego składniki są takie same.
  2. Dodajemy curry – nie za dużo, żeby nie było zbyt gorzkie, ale aby miało wyrazisty zapach i kolor.
  3. Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem.
  4. Do słoików i denkiem do góry.
Tą podajemy przede wszystkim do drobiu.
Naprawdę PYCHA!
Innym razem będzie o nalewkach:) Robiłam pierwszy raz, więc nie obeszło się bez błędów:)))
Aroniówkę będę zmuszona rozcieńczyć, bo zabiłaby słonia…Natomiast malinówka. No miód – malina, palce lizać…
Ale o tym innym razem.
Dziś jeszcze parę zdjęć wspominających lato i jedno jesienne.
Jeszcze do niedawna „jemu podobni” byli stałymi mieszkańcami  naszego ogrodu-jeden dochrapał się nawet imienia (Stefan) i zdobył immunitet:)) Oczywiście sądząc po rozmiarach Stefan był Stefanią, mieszkał na kuchennym oknie, niedawno zaciążył i udał się  w nieznane w celu złożenia jajeczek z których na wiosnę wyklują się młode:))
Na zdjęciu co prawda nie Stefan vel Stefania, ale bardzo podobny.
 Do zobaczenia:)))

4 komentarze

  1. O w mordę, ale pycha. Do tej pory nie wiedziałem co to jest cukinia. Kojarzyło mi się to z cukrem czy z czymś tam… Ostatnio zachciało mi się zabłysnąć jakimś kolejnym talentem przed moimi dziewczynami – tym razem kucharskim, no i wpadłem na tą stronę. Czytam, czytam te przepisy i nabieram apetytu. Po surowce wybrałem się na rynek aby znajoma przekupka wskazała mi właściwe warzywo. Mógłbym pomylić z melonem, zwichniętą dynią czy większym ogórkiem. Uzyskałem od niej instrukcję obsługi warzywa czyli jak obrać, jak pokrajać i do czego ewentualnie nie używać no i z koszem cukinii powędrowałem do domu. Samego procesu przygotowawczego potrawy Wam oszczędzę – Makłowicz wysiada. Ale jak przyszło do obiadku czyli głównego sprawdzianu… To było pełne zaskoczenie, oszołomienie i w końcu zachwyt. Zdrowe, niedrogie i co najważniejsze – pyszne żarcie.
    PS. Pyszne wychodzi nawet jak się trochę przypali, lekko przesoli, zapomni obrać pomidorów czy też gdy cukinia się nie dogotowała. No ale każdy utalentowany kucharz ma jakieś drobne niedoskonałości 🙂

    Piotrek

  2. Witaj Aniu:) Pierwszy wpis – należy Ci się bonus:)) U nas jada się cukinię "na milion sposobów" – napisz mi swój adres, podeślę Ci przepisy ze zdjęciami;)
    Piękne jest to, co nas otacza – ja tylko pstrykam. Blog nabiera rozbiegu i sprawia mi dużą frajdę.
    Pozdrawiam.

    Pisz na adres na bocznym pasku, zaraz wkleję:) Buźka:)

  3. Ale plony! Moje rodzina też uwielbia cukinie, zajadamy się jednak głównie leczo pomidorowym. Piękne zdjęcia, czekam jak blog się rozwinie.
    Ania

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*