B2B & B2C ogrodnicze, after party i czynnik ludzki

B2B
Źródło: Freepik
Od razu się przyznaję, że kilka razy zmieniałam tytuł tego posta. Bo pierwotnie miała to być relacja z targów Zieleń to Życie oraz z 4 Spotkania Blogerów Ogrodniczych. Ale w międzyczasie weszło sto innych spraw, a i na każdym zielonym blogu taka relacja się pojawiła (rekordziści wrzucili swoje teksty chyba zanim wróciłam z targów do hotelu…), więc bez sensu było powtarzać to samo. Tym bardziej że nie zabrałam ze sobą aparatu i moja relacja byłaby dość uboga.
Do tego naszła mnie refleksja na temat mojej obecności w Warszawie przez te trzy dni, sensu tego przyjazdu i korzyści jakie targi mi przyniosą…. I tą refleksją chciałam się z Wami dziś podzielić. Dodam jeszcze – żeby była jasność – że jechałam pociągiem, więc nawet nie przeszło mi do głowy, żeby przyjmować wszystkie reklamówki typu notesik, długopisik czy smyczka, a co dopiero zakupić w ostatnim dniu jakąś ciekawą roślinę i targać to wszystko do Poznania.
PO CO ORGANIZOWAĆ TARGI W DOBIE INTERNETU?
To pierwsze pytanie jakie mi się nasunęło już po ostudzeniu emocji, opadnięciu kurzu targowego, przejrzeniu folderów reklamowych i wejściu na strony internetowe i fanpage firm wystawiających się na targach. Bo każda firma bez względu na to czy handluje kwiatkami, drzewami, maszynami czy aplikatorami z nawozami do storczyków ma swoje miejsce w sieci.
Albo i kilka miejsc – strony internetowe to absolutna podstawa, towarzyszą im często właśnie fanpage na Facebooku (taka ludzka twarz firmowa), firmy wrzucają zdjęcia na Instagrama, coraz częściej mają też swój kanał na You Tube, sprzedają swoje produkty stacjonarnie i na Allegro – generalnie frontem do klienta.
Zdarza się też, że firmy prowadzą własne BLOGI, żeby pokazać jeszcze „od kuchni” jak pracują, jakie mają nowości i co robią po robocie… Do tego  – w zależności od branży – hektary szkółkarskie, regały z roślinami w Centrach Ogrodniczych, półki z donicami, magazyny z maszynami itp.  Po cóż więc wyrywać sobie rękawy i płacić (niemałe) pieniądze za wynajem powierzchni targowej, dobry pomysł na stoisko, transport materiału i ludzi, zakwaterowanie, wyżywienie, imprezy po godzinach wystawienniczych skoro można to wszystko pokazać w Internecie? Przecież i branżowcy i handlowcy i zwykli Kowalscy spędzają w sieci mnóstwo czasu.
media społecznościowe w biznesie
Od jakiegoś czasu słychać narzekania na imprezy targowe – że na promocję idzie mnóstwo pieniędzy, a korzyści z tego mizerne. Czy firmy nie umieją się wystawić, zareklamować, sprzedać i ubić interesu na takich spotkaniach, czy po prostu „idzie nowe” i trzeba szybko przegrupować szeregi oraz złapać w żagle wiatr, który zdaje się zmienił nieco kierunek? A może to same targi powinny nieco spuścić z tonu i nie żądać niebiańskich kwot za kilka metrów kwadratowych swojej hali?
Zanim przedstawię Wam swój punkt widzenia i podzielę się obserwacjami – kilka słów wyjaśnień:
B2Bbiznes dla biznesu, to skrót który niekoniecznie wszyscy muszą znać. B2B oznacza nic innego jak transakcję między dwoma biznesami – np. producentem i hurtownią czy sklepem, szkółką i centrum ogrodniczym lub projektantami ogrodów – czyli nami.
Analogicznie B2Cbiznes dla klienta, czyli transakcje między biznesem i klientem końcowym. Biznes wychodzi z propozycją (reklamą) do klienta aktywnie namawiając go do zakupu konkretnej rzeczy.
Jest jeszcze określenie C2Bklient dla biznesu, gdzie sytuacja jest odwrotna – to klient inicjuje zakup choćby przychodząc do centrum ogrodniczego i kupując kilka doniczek surfinii na wiosenny balkon.
B2B – KONIECZNOŚĆ CZY PRZYZWYCZAJENIE?
W świetle obserwacji jak biznesy działają w Internecie ciężko mi było zrozumieć po co na targach organizowane są dni dla branżowców, profesjonalistów? Przecież zdecydowana większość z nich ma całe sztaby ludzi którzy przeczesują sieć w poszukiwaniu nowości, kontaktów, rabatów, roślin ładnych, zdrowych albo po prostu tanich. Dnia nie starcza na te poszukiwania… i jeszcze targi. Do tego branżowcy odwiedzają się wzajemnie nie tylko „w dzień targowy”, ale i podczas osobistych wizyt w szkółkach, centrach ogrodniczych, ogrodach pokazowych albo po prostu wpadają na herbatkę przy okazji realizacji projektu w danej miejscowości. Coraz popularniejsze stają się również konferencje organizowane on-line, gdzie goście siedzą w swoich biurach i widząc się wzajemnie na ekranach komputerów prowadzą ożywione dyskusje.
Wydawać by się więc mogło, że takie spotkania raz na jakiś czas na żywo, twarzą w twarz, tradycyjnie, z wymianą wizytówek, pod krawatem, to czyste przyzwyczajenie, które wkrótce umrze śmiercią naturalną:)
B2B wizytówka

B2C – BIZNES DLA DETALISTÓW

B2B  to nieco inna bajka niż B2C – biznes dla klienta detalicznego. Nawet jeżeli detalista kupuje więcej, to i tak idzie to w sztuki, a nie w setki sztuk (chyba że mamy hektary własnej działki i wpadliśmy na szalony pomysł żeby obsadzić ją tujami dookoła…). Tak więc tutaj spotkanie twarzą w twarz jest jak najbardziej opłacalne. Zwłaszcza na ostatniej prostej targów, kiedy na stoiskach ustawiają się kolejki kupujących ogrodników – amatorów którzy najpierw biorą konkretne rarytasy po które przyjechali, a później wszystko jak leci i wychodzą obładowani po same uszy zdobyczami i gadżetami.
I każdy z nas chyba tak zaczynał – przyznać mi się tutaj zaraz, ilu z Was zabierało z targów co się da, nie umiało odmówić żadnej ulotki czy ołóweczka? A  ilu z Was przejrzało później te ulotki i z nich skorzystało? Bo że notesiki i długopisy się przydadzą to wiemy, teraz hitem są torby lniane i o te detaliści się zabijają:) Sama mam kilka i dumnie noszę w nich zakupy. Więc targi czy inne podobne wydarzenia wydają się być – z punktu widzenia detalisty – jak najbardziej wskazane. A co z biznesem? Dużym i tym mniejszym? Opłaca im się inwestować swój czas, swoich ludzi i fizyczne miejsce? Opłaca się produkcja kilkuset długopisów, folderów czy lnianych toreb i rozdanie ich za darmoszkę w nadziei że klient powróci realnie do sklepu i zostawi żywą gotówkę?
Musi się opłacać, skoro ten system targowy działa. Chętniej przyjdziemy na zakupy do „miłej Pani z firmy X  – tą, od tej różowej torby” niż do kogoś z firmy Y od kogo dostaliśmy tylko cukierka krówkę i to z wielką łaską:)

AFTER PARTY I CZYNNIK LUDZKI

To coś co przyciąga chyba wszystkich – i biznesmenów i odwiedzających targi detalistów. Ludzie umawiają się na wspólne polowanie na okazje, a potem idą zjeść razem obiad, wypić kawę i zmordowani, obładowani, szczęśliwi wracają do domu. Podobnie działa to w biznesie – oprócz ubitych interesów, udziału w licznych spotkaniach i wykładach ważny jest właśnie owy „czynnik ludzki”. I herbatka z wkładką która przypieczętuje ubity interes. I obiad wieczorem, kiedy ludzie się poznają lepiej, w mniej formalnych okolicznościach.
ZtŻ 2 SBO
Prawdziwi biznesmeni nigdy nie przestają być czujni i mogą ubić nowy interes nawet stojąc w kolejce po bułki. Naprawdę – znam takich osobiście:) Zazdroszczę im bardzo takiej biznesowej głowy, ale dla nich to bardzo naturalne i niekoniecznie męczące. Dla mnie oznaczałoby to życie w wiecznym napięciu, ciągłe myślenie i błyskawiczne kojarzenie faktów,  24/7. Tak, aby nawet między wierszami swobodnej rozmowy odczytać, czy z daną osobą można ubić interes osobiście lub przez kogoś, czy mamy sobie nawzajem coś do zaoferowania. W sekrecie zdradzę Wam, że takie pomysły dopadają mnie dopiero po przeanalizowaniu rozmowy na spokojnie, w domu czy w samochodzie. Wówczas przychodzi olśnienie, że mogłam zaproponować to czy tamto, skojarzyć Pana X z Panem Y, albo przynajmniej wziąć wizytówkę. Czyli jednak jakiś potencjał mam:) Muszę go tylko uruchomić odpowiednio wcześnie.
W przypadku targów takim czynnikiem ludzkim stały się Spotkania Blogerów Ogrodniczych i w ogóle – spotkania z ludźmi których znam. Przez absolutny przypadek to ludzie z branży blogowej – i amatorzy i profesjonaliści. To właśnie czynnik ludzki oraz chęć wymiany wiedzy i doświadczeń spowodował, że pojechałam do Warszawy. Nie mam szkółki, sklepu, kwiaciarni, nie prowadzę centrum ogrodniczego, a i moja praca nie polega tylko na projektowaniu ogrodów, więc gdyby nie owe spotkania – raczej nie pojechałabym.
Dlaczego „raczej”? Bo oprócz samych targów, spotkania blogerów i naszego after party są jeszcze inne szkolenia i wykłady towarzyszące. Znani i lubiani dzielą się swoją wiedzą i po tą wiedzę również z chęcią przyjeżdżam.
Na Gardenii takim magnesem jest seminarium Miejska Sztuka Ogrodowa, liczne pokazy czy wykłady znanych i lubianych profesjonalistów, to ogrody pokazowe, ogromna ilość wystawców (w 2016 roku było ich blisko 600 – setki nowości, 23 złote medale, prawie 40 tys metrów kwadratowych do obejścia) więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Na targach Zieleń to Życie swoje wykłady mają zapraszani najwięksi architekci krajobrazu na świecie, znane osobistości ze świata telewizji, ogrodów, specjaliści w swoich dziedzinach. Nie ma to takiego charakteru jak na Gardenii, niemniej sale zawsze są pełne:) Targi warszawskie są też dużo mniejsze niż te poznańskie, jednak ich przewagą jest różnorodność kolorów i roślin – targi odbywają się we wrześniu, Gardenia zaś na przełomie lutego i marca.
ZtŻ 2 SBO
Na zdjęciu powyżej maleńki wycinek naszej ogrodniczej braci – profesjonaliści prowadzący bloga przy własnej firmie, ogrodnicy, projektanci, wykonawcy, architekci krajobrazu, fotografowie przyrody i ogrodów, floryści, przyrodnicy, pasjonaci ogrodnictwa i amatorzy stawiający swoje pierwsze kroki we własnych ogrodach. 
 
Jest nas zdecydowanie więcej – sale w których odbywają się Spotkania Blogerów Ogrodniczych zwykle pękają w szwach, zaś na niektórych wykładach brakuje miejsc siedzących:) Dzielimy się z Wami naszą wiedzą, opowiadamy o nowościach w naszej branży, pokazujemy nasz punkt widzenia, rozwiązujemy problemy i zwracamy uwagę na rzeczy ważne.
 
Jak to się odbywa w praktyce?
Przed każdym spotkaniem organizator SBO (od tegorocznej ZtŻ to Wojtek Wardecki z W-Ogrodzie, wcześniej był to tandem z Łukaszem Skopem z bloga Bez-Ogródek – a spotkaliśmy się już aż czterokrotnie)  zadaje pytanie
O CZYM CHCIELIBYŚCIE USŁYSZEĆ
i znajduje osobę, która przygotuje Wam świetną prezentację na ten temat. Zbierane są również propozycję wykładów i spośród nich wybierane te, które najbardziej odpowiadają oczekiwaniom blogerów. Po każdej prezentacji następuje chwila dla publiczności, ale jest to zdecydowanie za krótka chwila, bowiem społeczność blogowa bardzo żywo angażuje się w dyskusję i analizę tematu, ma mnóstwo pytań – jesteśmy jak wyjątkowo dociekliwi studenci 🙂
Jesteście ciekawi jak wyglądają te spotkania na żywo? Macie okazję poznać nas osobiście już na najbliższej Gardenii w Poznaniu w dniach 2-4 marca 2017 roku. Spotkanie już jest przygotowywane, więc jeżeli macie jakieś propozycje, to śmiało możecie je wrzucać w komentarzach pod postem – wszystkie trafią do Wojtka:)
Tak więc bez względu na to czy jesteście biznesmenami branży ogrodniczej lub pokrewnej, wykładowcami na uczelniach ogrodniczych, pasjonatami z wieloletnim doświadczeniem czy też dopiero raczkujecie w zielonych tematach – już teraz zapraszam serdecznie na Gardenię.
Bo mimo szeroko zakrojonych działań biznesowych w Internecie we wszystkich możliwych mediach społecznościowych i przy pomocy najnowszych technologii moim nic nie jest w stanie zastąpić relacji fece to fecekiedy widzimy się zarówno pod krawatem na branżowym stoisku jak i w luźnym sweterku na spotkaniu wieczornym. I nie jest to tylko przyzwyczajenie – to nasza zwykła, ludzka, serdeczna potrzeba bycia razem. Żadna technologia tego nie zastąpi. I niech tak pozostanie.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*