10 W SKALI BEAUFORTA i mała szklarnia w oku cyklonu.

Kiedy siedziałam wczoraj wieczorem i w przypływie twórczej weny zapisałam kilka stron tekstu, po naszej okolicy i ogrodzie szalał istny cyklon. Wiało po nogach przez zamknięte okna, miałam wrażenie że wicher wciska się z szaleńczym świstem w przestrzenie między cegłami.

Drzewa szumiały, daszki skrzypiały, pozrywało geowłókninę z roślin, porwało nam stare krzesło i rzuciło nim gdzieś pod sosny. Dobrze że nie w okna Pracowni.

W stawiku niewygrabione jesienią liście które zwiało na taflę wody rozbijały się o kamienie niczym żaglowce o skały – istny sztorm! W samym oku cyklonu znalazła się moja mała szklarnia…

mała szklarnia poliwęglan

W zeszłym roku również mieliśmy taki froncik super wietrzny – przeszedł zresztą przez cała Polskę, dochodziły mnie słuchy o latających szklarniach i innych obiektach ogrodowych. Kiedy pisałam o naszej szklarni i wychwalałam pod niebiosa jej poliwęglanowe tafle, lekkość i zgrabne aluminiowe profile nie wzięłam pod uwagę pogodowego ekstremum, choć już wtedy, przy składaniu mieliśmy problem właśnie z wiatrem i paradoksalnie z lekkością płyt:)

Szklarnia PALRAM nie jest polskim produktem, być może dlatego lepiej sprawdza się w łagodniejszych klimatach. Jednak nadal będę stała na stanowisku, że jej zalety przewyższają wady. Gdybym miała szklarnię ze szkła, nasz szklarz miałby ręce pełne roboty… a tak trochę silikonu wystarczyło żeby panele naprawić, a kilka garści śrub aby ją zabezpieczyć przed wiatrem.
Tafle kilkukrotnie upychaliśmy podczas  silniejszych wiatrów. wciskając je w rynienki, a one i tak z każdym  podmuchem wyskakiwały na nowo. Po zeszłorocznej pamiętnej wichurze, gdzie wraz z Małżonkiem Szanownym podpieraliśmy tafle czym się da (m. in. kładąc na dach, aby nie odfrunął, kantówki tarasowe…) powiedzieliśmy BASTA! Nie można co wichurę biegać nocą w piżamie po ogrodzie i wyciągać z komórki co cięższe przedmioty ładując je na  szklarni czy podpierając nimi panele…
Dwie tafle zawsze powiewały niczym żagle i oczywiście popękały, w trzeciej zrobiła się najprawdziwsza dziura. Nic to. Tafle trzeba było naprawić i na amen przytwierdzić do szkieletu. Obejrzeliśmy szklarenkę dokładnie, pogłówkowaliśmy, zrobiliśmy burzę mózgów i jako rasowa Pani Inżynier oznajmiłam co i jak trzeba zrobić – Małżonek miał upolować odpowiednie materiały:) Ocynkowane śruby z nakrętkami, wiertarka i jak u krawcowej – śrubki poszły ściegiem „za igłą” równiutko po wszystkich profilach i wszystkich krawędziach tafli prosto w środek gumowych uszczelek, bo te również lubiły obie spacerować po ogrodzie. Koronkowa robota:) Problem mamy z głowy – patent udostępniam:)
szklarnia lekka poliwęglan
    Śruby muszą mieć dostatecznie długie trzpienie i gwinty oraz nieostre łebki (grzybek jest najlepszy) żeby się przypadkiem nie zranić. Nie odcinaliśmy trzpieni żeby dobrze trzymały gdyby (choć to ciężkie nawet do wyobrażenia) gwinty poluzowały, ale spiłowaliśmy wszystkie ostre zakończenia. Szklarnia jest bezpieczna. Teraz jak ponownie znajdzie się w oku cyklony, to razem z korzeniami prędzej wyskoczy niż się rozleci:) Problem będzie tylko przy ewentualnym przenoszeniu szklarni – te wszystkie śrubki trzeba będzie poodkręcać, a później na nowo przykręcić:) Ale póki co szklarnia zostaje na swoim miejscu.
Przed wysiewami trzeba ją będzie porządnie wyszorować  – i szklarnię i ogrodowy stół roboczy. Ale o wiosennych porządkach w ogrodzie będzie innym razem:)
doniczki do siewów
********
Luty zapowiada się krótko i intensywnie:) Jest pełen projektów zarówno tych w Biurze jak i w Pracowni, to już wiem. Zastanawiam się jaki będzie ten rok, czy zeszłoroczne „męskie” decyzje nie odbiją mi się czkawką, czy redukcja zajęć i zobowiązań rzeczywiście przełoży się na poprawę jakości tych które przesunęły się teraz na pierwsze miejsce, czy odrzuciłam te właściwe:) Zapewne nigdy się nie dowiem no bo niby jak, żyć równoległych niestety nie posiadam:) A decyzje trzeba podejmować, bo inaczej stoimy w miejscu, albo co gorsza – cofamy się.
Na fanpage’u Zielonej Pracowni co poniedziałek wrzucam cytat znaleziony w sieci – cytat oprawiony w kolorki (Kolorowe Poniedziałki) po to, aby zmotywować i Was i siebie. Na nowy tydzień, na przekór poniedziałkom:)
Czas też na przygotowania do Gardenii – nie wiem czy zdążę ze wszystkim, ale na bank będę z kolejnym wykładem na 3SBO dla Was🙂
Szczegóły wkrótce na blogu i na facebooku.
Oj, będzie się działo!

13 komentarzy

  1. To ja tylko napiszę, że czekam na Twój wykład na Gardenii z niecierpliwością!

  2. Czytam od dawna, ale dopiero dzisiaj komentuję, bo pierwsze zdjecie jest po prostu ka-pi-ta-lne! W ogóle fajnie się czyta o takich huraganowych-szklarniowych wypadkach 😉 Ale cieszę się, że sobie poradziliście!

    • Cześć Julia:) Fajnie się czyta, gorzej biega po ogrodzie ciemną nocą w piżamie:) Ale mam nadzieję, że zabezpieczenia dadzą radę. Zdjęcie fajne, szkoda że słońca ie było,efekt fali byłby jeszcze lepszy. Pozdrawiam.

  3. Szklarenka to oczywiście również moje marzenie. Małż mi obiecał takową, ale nie wiem czy zdąży na ten sezon. Może na następny się uda 🙂
    Jestem bardzo ciekawa co tam szykujesz na SBO, bo to moje pierwsze będzie 🙂

  4. Mieszkamy wśród pól, hula ostro. Kilka lat temu okoliczny dach stodoły lecąc z wiatrem skosił drzewa przy drodze, co zadecydowało tym, że nie możemy zadaszać tarasu, o szklarence nie wspomniawszy.

    • Nie możecie bo nie chcecie, czy nie macie zgody? Można płótno żaglowe rozwijać jak rolety poziome, albo obsadzić pnączami, też zacieni, a drzew nie skosi. Ale Wy to macie teren, pozazdrościć:)

  5. Ładną masz szklarenkę ! U mnie też wiało bardzo, bardzo… Nie lubię tego, ale gdy mąż robił daszek nad tarasem to pierwsze wiatry szybko zweryfikowały tę robociznę. Teraz już nic nie podrywa się "do lotu" i nic nie lata po podwórku. Pozdrawiam 🙂

  6. Kapitalne to pierwsze zdjęcie 🙂 Szklarnia to takie moje marzenie na bliżej nieokreśloną przyszłość, ale czytam pilnie, bo nie wiadomo co kiedy się przyda.Ciekawe co ty tam dla nas szykuje na 3SBO… 🙂

    • Ciułałam na tę szklarenkę, ale opłacało się. Jest niezawodna wczesną wiosną i późną jesienią, to przede wszystkim fajne miejsce do pracy – ciepło, sucho, bezwietrznie. SBO…oj, sporo będzie tych wykładów, wszystkie ciekawe:)

  7. Skąd ja znam takie cyklony, u nas już ósmy w tym sezonie – o wdzięcznym imieniu Henry, a to pewnie jeszcze nie koniec…

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*