Zbieranie roślin i wykorzystywanie ich właściwości, zwane później ziołolecznictwem znane było ludzkości chyba od samego początku jej istnienia. Pierwsze wzmianki pisane o tej jakże przyjemnej nauce pojawiły się już 2000 lat p. n.e. w Sumenrii i Babilonii, czyli wiedza pisana liczy sobie już bagatela ….4000 lat! A wcześniej były oczywiście przekazy ustne.
Człowiek jako taki (Homo sapiens) zagościł na naszym ziemskim padole ok. 135 tys lat temu i sądzę, że już wówczas od swoich przodków posiadł wiedzę jakich roślin unikać, jakimi się leczyć, jakie łagodzą te, a jakie inne dolegliwości. Potrzebne zioła i rośliny zbierał wówczas w lasach i na łąkach. Dziś własny ogródek może mieć praktycznie każdy – czy to ten przydomowy, czy w postaci działki, a dla miejskich ogrodników – w skrzyniach na balkonach czy tarasach. Ziołowa rabata to bardzo prosta sprawa 🙂
Nawet zwierzęta na współczesne wiedzą, co im jeść wolno, a co nie – i oczywiście zdarzają się przypadki „pomyłek” i cenę się za to płaci często najwyższą, niemniej jednak większość populacji świata zwierząt doskonale zna właściwości roślin. I tak nasze psy często podgryzają trawę kiedy chcą sobie pomóc w dolegliwościach gastrycznych, pewien gatunek papug z lasów Amazonii zajada się smacznymi nasionami, które jednak są trujące. Aby truciznę zneutralizować, papugi owe przylatują masowo nas urwiste brzegi rzeki i …zajadają się glinką, która truciznę ową neutralizuje:) Ciekawe skąd skubane o tym wiedzą:) Nasze sierściuchy zaś mruczące doskonale wiedzą jak poprawić sobie humor i stawiają na…zioło. Zwane kocimiętką:) I tak metodą prób i błędów, wielu ofiar i poświęceń, homo sapiens dotarł do miejsca, gdzie już nie wiedza przekazana ustnie, nie spisana na glinianych tabliczkach czy papirusowych zwojach, a mknąca łączami Internetu i poparta fajnymi zdjęciami dociera do innych homo sapiens siedzących sobie teraz przy kubku herbaty i czytających tę garść ciekawostek jakie przygotowałam:)
Ale cofnijmy się nieco w czasie: od zarania dziejów każdy człowiek znał swoje miejsce w szeregu, w hierarchii społeczności w której żył i się wychowywał. Znajomość roślin, ich właściwości lecznicze i trujące, magiczne i mistyczne były domeną dawnych szamanów. To oni byli lekarzami i kapłanami zarazem. Pomagali w bólach brzucha, leczyli rany, parzyli herbatki miłosne, albo takie po których już się ktoś nie podnosił:) W starożytności ziołami, leczeniem i magią zajmowali się kapłani. I lepiej było z nimi nie zadzierać, bo znali nie tylko właściwości rumianku i tymianku, ale także szaleju jadowitego (cykuta) lub kilku gatunków kulczyby (kurrara, strychnnina).
|
Źródło: Wikipedia |
W średniowieczu wiedzę na temat ziół przejęli głównie mnisi – to oni produkowali nalewki i susz na napary, to głównie za ich sprawą rozwinęła się bardzo wiedza na temat leczniczych właściwości roślin – ziół, owoców, kory czy korzeni. Na wsiach zajmowały się tym zielarki i znachorzy. W tej warstwie społecznej jednak łatwo można było zamienić się miejscami i z zielarki stać się …czarownicą:) Starczyło pomówienie, źle dobrane zioło, zwykły pech bo pacjent był przypadkiem beznadziejnym, mamrotanie pod nosem, czarny kot w obejściu i…katastrofa gotowa.
Niezależnie jednak od ludzkich dramatów świat botaniczny i wiedza z nim związana żył sobie swoim życiem i rozwijał się pięknie. W XIX i XX wieku wiedza ta na moment została zapomniana, przegrała bowiem z przemysłem, farmaceutyką i sztucznymi lekami, z kostką rosołową i glutaminianem sodu. Przygotowanie „rosołu” zajmowało góra kwadrans, z czego najwięcej czasu przypadało na …ugotowanie makaronu:)
Kostkę rozpuszczało się w wodzie, wywarem zalewało makaron, dla zmyły po powierzchni pływała natka pietruszki i (często) oczka tłuszczu…z oliwy:) Komu było mało chemii doprawiał znaną wszystkim brunatną maggi. W kwestiach zdrowia nie trzeba już było pić naparu z lipy, płukać gardła wywarem z tymianku, nacierać się olejkiem kamforowym i wygrzewać się w łóżku dwa tygodnie, skoro starczyła aspiryna i pacjent stawał na nogi w trzy dni. I oczywiście szedł do pracy. Z przechodzoną grypą… Aspirynę po której człowiek się nieziemsko poci zastąpiły inne cuda znane nam z apteki: walczą z grypą skutecznie, starczy połknąć pigułkę, rozpuścić pastylkę, psiknąć w gardziel aerozolem i w jeden weekend jesteśmy jak nowo narodzeni:) Skutki uboczne dadzą znać za kilkanaście lat, ale kto by się przejmował.
Oczywiście nie namawiam nikogo żeby zamienił antybiotyk na lipową herbatkę, ale na to, aby popijał sobie te herbatki cały rok, to może nie będzie musiał sięgać po antybiotyk:) Bo zioła wspomagają nasz organizm, pozwalają mu nabyć odporności i przygotowują do walki z ewentualną chorobą. I nie mówię tylko o aptece, ale i o kuchni:) O tym, że jesteśmy tym co jemy wiemy wszyscy. Ja mam bzika na punkcie kuchni i gotowania, a także zdrowego jedzenia – jak ognia unikam chemii, ulepszaczy, polepszaczy, gotowych przypraw, glutaminianu sodu, benzoesanów. siarczanów i innych wytworów chemicznych.
Z tego względu w naszym ogrodzie pojawiła się
ziołowa rabata, taka z prawdziwego zdarzenia. Nie jest duża, ale pojemna:) Mieszczą się na niej podstawowe zioła i przyprawy jakie wykorzystuję w kuchni, w kilku miejscach w ogrodzie listę dopełniają zioła ekspansywne, które na rabacie zawłaszczyłyby zbyt dużo miejsca. Ziołowa rabata to wynik mojego umiłowania do porządku – zioła mają swoje miejsce i odpowiednie oznaczenia. Pomogły w tym tabliczki od
Qrki – teraz nikt już nie pomyli szczypioru z młody porem, ani pietruszki z natką marchwi:)
Poniżej szkic rabaty ziołowej – wielkość ok. 2,5-3 x 1 metr, naprawdę zmieści się w każdym ogrodzie, a podstawowy zestaw szczypiorku, pietruszki, bazylii i mięty można hodować nawet na balkonie czy parapecie:)
I tak po kolei: 1. Melisa, 2. Lubczyk, 3. Kolendra, 4. Bazylia zielona, 5. Bazylia czerwona, 6. Estragon, 7. Rozmaryn, 8. Szczypiorek, 9. Pietruszka naciowa, 10. Pietruszka japońska, 11. Nagietki, 12. Szałwia, 13. Majeranek.
Na grządkach między warzywami rośnie sobie swobodnie koper ogrodowy, w ogrodowych zakamarkach mięta, a na rabatach kwiatowych oregano (bardzo ekspansywna i sieje się „jak głupie”).
Jak widać nie potrzeba dużo miejsca, żeby wygospodarować pachnący i zdrowy kącik w ogrodzie:) Wszystkie te zioła są też bardzo dekoracyjne:)
Mój żelazny zestaw już znacie, teraz czas na oręż jakim zielona grządka dysponuje:
LUBCZYK – król wśród przypraw, doskonale komponuje się z zupami i kurczakiem, dodaję go wszędzie tam gdzie potrzebuję aromatu maggi. Lubczyk zawiera olejki eteryczne i kwasy organiczne. Działa moczopędnie, wiatropędnie i wykrztuśnie, łagodzi bóle menstruacyjne. No i oczywiście wspomaga nasze życie w alkowie, choć osobiście uznaję, że działa na płeć brzydką „tradycyjnie” – przez żołądek do serca:) Wykorzystuje się korzeń, listki i nasiona – te ostatnie po zmieleniu jako dodatek do chleba. Nalewka lubczykowa zwana jest kordiałem.
PIETRUSZKA to mój number two, choć chyba ex aequo ze szczypiorkiem:) Pietruszka to witaminowa bomba – zawiera bardzo dużo witaminy C (więcej niż cytrusy!) oraz A, a także wapń, magnez, potas i żelazo. Jej specyficzny zapach zawdzięczamy olejkom eterycznym. Działa wiatropędnie, wspomaga trawienie, ma zbawienny wpływ na nerki, łagodzi bóle menstruacyjne, odkaża i odświeża neutralizując zapach czosnku (stąd żucie listka pietruszki „po spożyciu”:)). Dzięki wspomniane witaminie C wspomaga odporność i wzmacnia naczynia krwionośne. Nasze dzienne zapotrzebowanie na witaminę C zmieści się…w łyżce pietruszki:) Rosół czy sos ziołowy na bazie jogurtu nie mogą obejść się bez tego cennego ziółka. Również na kanapce z pomidorem wskazany jest zielony akcent. Jest tak prost w hodowli, że z powodzeniem można wysiać ją w domu w doniczce. Kto nie chce bawić się w wysiewy, niech wysadzi korzeń pietruszki (podobnie jak cebulę na szczypior), natka sama urośnie.
SZCZYPIOREK zaś to nieodłączny składnik twarogu i jajecznicy. Dodaję go też do sałatki z pomidorów i kiszonych ogórków – sałatka jest fantastyczna na letnie upały, doskonale gasi pragnienie, daje uczucie sytości i uzupełnia niedobory związków mineralnych. Zimą, kiedy nie mam go w ogrodzie, pędzę właśnie cebule na szczypior w doniczkach. Szczypiorek oprócz witaminy C, B1, B2, PP, sodu , wapnia, fosforu, potasu i żelaza zawiera siarkowe olejki eteryczne które nadają mu specyficzny zapach i ostry smak. Siarka poprawia stan włosów, paznokci, skóry – będziemy po szczypiorku piękne. lśniące i gładkie:) Doskonale wpływa też na serce, obniża ciśnienie tętnicze, cholesterol, działa bakteriobójczo. W moim ziołowym zakątku mam sporą kępę szczypiorku, dodatkowo wiosną korzystamy z młodych dymek.
BAZYLIA to królowa pomidorowa. Wysiana na początku marca dość szybko da nam smaczne i pachnące listki. Aromatyczne listki to główny składnik pesto, świetnie komponuje się z makaronem i wspomnianymi pomidorami. Reguluje trawienie, ma właściwości antypasożytnicze, przeciwbakteryjne, przeciwzapalne. Działa też przeciwdepresyjnie, poprawia nastrój i dodaje sił witalnych. Szeroko stosowana w kuchni śródziemnomorskiej wpływa zapewne na wigor tamtejszych mieszkańców:) Jest kojarzona głównie z kuchnią włoską, ale znana już była od wieków w Indiach (stamtąd zresztą pochodzi), Egipcie i Afryce. Pierwsza współczesna upieczona pizza zawierała w swoim składzie właśnie listki bazylii – kiedy w XIX wieku do Neapolu przybyła królowa Włoch Małgorzata, pewien neapolski piekarz przygotował na jej cześć pizzę w której skład wchodziły pomidory, mozarella i właśnie bazylia – kolory pizzy miały symbolizować flagę włoską, a pizze nazwano na cześć królowej – margherita:)
Mam u siebie bazylie zieloną i czerwoną – dwie kępki na susz rosną w ziołowym ogródku, w donicach na tarasie mam dodatkowe, na świeże listki:)
ESTRAGON to mój mały egzotyk, chociaż w Europie znany był od dawna. Zwłaszcza kuchnia francuska, hiszpańska, włoska, a także arabska bogata jest w smak i zapach tego zioła, które dodawane są niemal do wszystkiego: od zup, sosów, mięs po sałatki i warzywa. Nie należy g gotować, dodaje się go do potraw na ostatnim etapie przyrządzania. Bogaty w witaminy A i C wzmaga apetyt i ułatwia trawienie. Ze względu na specyficzny, lekko słony smak stosowany jest przy dietach bezsolnych – potrawy nie są mdłe, a estragon nie podnosi ciśnienia tak jak sól. Działa przeciwzapalnie, przeciwskurczowo i przeciwszkorbutowo.
ROZMARYN ze swoimi fioletowymi kwiatami i krzaczastym pokrojem to piękna ozdoba ziołowej grządki. Ten wiecznie zielony krzew pochodzi z rejonu morza Śródziemnego, ma przyjemny, lekko sosnowy zapach. Właściwości ściągające, odkażające i napotne sprawiają, że rozmaryn stosowany jest w kosmetyce (mydełka, olejki, kąpiele) i ziołolecznictwie. W kuchni znów powiewa nam Francją – przestaję się dziwić, że Francuzki są zdrowe, szczupłe, pełne wigoru i piękna. Przysłowie o tym, że przez żołądek trafia się do serca działa jak widać zarówno na facetów jak i na babki:) Pięknie też wyglądają i świetnie smakują oliwy z gałązką rozmarynu zatopioną w złotym płynie.
U nas uprawiany w doniczkach, bo nie jest w 100% mrozoodporny. Mój jednak zadomowił się na grządce i nie będę go przesadzać: tę zimę (bardzo łagodną) przeżył bez uszczerbku, na następne okryję go stroiszem, powinno wystarczyć.
W skład ziołowych herbatek w naszym domu wchodzą MELISA i MIĘTA – melisa działa uspokajająco, nasennie, przeciwbólowo przy bólach menstruacyjnych i bólach głowy, zapobiega mdłościom w czasie ciąży, poprawia pamięć i koncentrację. Mięta zaś to numer jeden dla układy trawiennego – łagodzi bóle żołądka, stosowana przy kłopotach z wątrobą i woreczkiem żółciowym, wspomaga trawienie (w ogóle wzmaga apetyt) i …odświeża oddech.
OREGANO i TYMIANEK podobnie jak mięta mają swoje miejsce z dala od ziołowej grządki, są bowiem (zwłaszcza oregano) bardzo ekspansywne. Oba zioła to znów kuchnia środziemnomorska – włoska, francuska, hiszpańska. Oregano kojarzone głównie z pizzą, wzbogaca też smak mięs (zwłaszcza baraniny) i sałatek. Oprócz niewątpliwych właściwości kulinarnych ma też właściwości zdrowotne: potrafi zwalczać infekcje wirusowe, bakteryjne i grzybiczne, ma działanie podobne do antybiotyków, zawiera sporo antyutleniaczy, więc…odmładza:) Pobudza trawienie, działa wykrztuśnie, moczopędnie, odtruwająco. Oregano używane jest też do aromatyzowania wódek i likierów. Do tego wygląda niezwykle dekoracyjnie w wiejskich czy naturalistycznych ogrodach, choć jeżeli będziemy je prowadzić w zwartych kępach, będzie się też sprawdzało w bardziej nowoczesnych, formalnych ogrodach. Pokrojem przypomina wówczas krzewy lawendy. Kwitnie na fioletowo tysiącem drobnych kwiatków i jest chętnie odwiedzana przez wszystkie owady, również motyle.
Tymianek zaś zwany również macierzanką ma również fioletowe kwiaty, jest jednak niższy i ma drobniejsze listki niż oregano. Pachnie bardzo intensywnie, tworzy piękne, aromatyczne podusie. ma działanie wykrztuśne, przeciwzapalne i przeciwgrzybiczne, poprawia apetyt i trawienie. Stosowany głównie w kuchni francuskiej do mięs, serów, sałatek warzywnych.
SZAŁWIA pojawiła się u mnie dopiero w zeszłym roku, w tym cudnie zakwitła:) Odwiedzana masowo przez pszczoły i trzmiele, była prawdziwą ozdobą ogrodu, teraz zaś nadszedł czas zbioru nasion. Listki szałwii są źródłem witamin A, C i tych z grupy B oraz wapnia, magnezu, sodu, żelaza i cynku. Robione z niej płukanki do ust mają działanie bakteriobójcze, likwidują pleśniawki, wspomagają leczenie stanów zapalnych.. Już sama jej nazwa łacińska (od słowasalvare) oznacza „leczyć”, „ratować” – a ratuje i leczy zwłaszcza kobiety: łagodzi bóle menstruacyjne i zmniejsza obfite miesiączki, w okresie pokwitania łagodzi przykre napady gorąca, działa lekko nasennie, uspokajająco. Hamuje też laktację, co jest szczególnie przydatne podczas nawału pokarmu i zagrożeniu zapaleniem piersi podczas karmienia lub w czasie kiedy pomału z okresu karmienia wychodzimy. Ogranicza też pocenie, toteż warto i pić herbatki z szałwii i moczyć stopy lub dłonie w naparach z tego zioła.
CZĄBER to również grządkowy banita – razem z oregano powędrował na naturalistyczne rabaty z innym kwieciem i kwitnącymi krzewami. Powodem był oczywiście brak miejsca na mini rabacie ziołowej:) Poza tym nie używam go aż tak często jak bazylii, szczypiorku czy pietruszki. Cząber doskonale wypada w duecie z roślinami strączkowymi, gulaszami, jajkami, zupami. Ma lekko pikantny smak, coś jak połączenie mięty i tymianku, ma właściwości antyseptyczne i ściągające, łagodzi biegunki, wzdęcia, bóle brzucha. Oczywiście wspomaga trawienie.
KOLENDRA to nowość w moim ziołowym zbiorze – bardzo specyficzny smaki zapach (porównywalny do zapachu pluskwy:)) zarówno nasion jak i listków powoduje, że nie każdy jest jej zwolennikiem. Ale w kuchni stosujemy dojrzałe nasionka,które utraciły nieco intensywność zapachu. Zmielone dodajemy do chleba, sosów, curry, potraw indyjskich, greckich, egipskich i arabskich a także ryb. Świeże listki (listków nie suszymy, bo tracą aromat) również wykorzystuje się w orientalnej kuchni arabskiej posypując drobno siekanymi listkami wszelkie sałatki, przeciery czy przekąski. Wspomaga trawienie i ogranicza wchłanianie tłuszczów zwierzęcych, stąd dodawana do potraw z baraniny, jagnięciny czy mięsa koziego. łagodzi stany zapalne jelit i dolegliwości związane z hemoroidami czy kolkami. Słabe herbatki z kolendry stosuje się również u małych dzieci i niemowląt przy bólach małych brzuszków:)
Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o ziołach i ich właściwościach, to zachęcam do poszperania w Internecie.
TUTAJ macie swoisty spis roślin i tego, jakie czary można przy ich pomocy uprawiać:) Uważajcie tylko na czarne koty i miotły w obejściu, żeby Was kto o czary nie pomówił:)
U nas lato pełną gębą. Nareszcie. Upały są momentami nieznośne, ale w Pracowni przyjemna temperaturka, oscyluje między 17 a 20 stopni:) Dzieciaki maja wakacje, my niestety nie. Plany wakacyjne mocno nam się zmieniły ze względu na zdrowie moje i Babci. Urlop raczej na zmianę, bo strach wyjechać na dłużej niż jeden dzień. Mamy jednak nadzieję wypocząć i nabrać złotej opalenizny:)
We wrześniu zaś zapraszam na spotkanie na targach w Warszawie – Zieleń to życie będzie okazją nie tylko do poszperania w zielonych nowinkach, ale też do II Spotkania Blogerów Ogrodowych
– mam nadzieję, że stawicie się w pełnym składzie:) Bo będą niespodzianki, a jakże:) Proszę więc śledzić na FB co tam wymyślili Gospodarze:
Łukasz Skop i
Wojtek Wardecki🙂
Do zobaczenia we wrześniu, a wcześniej…do następnego wpisu:)
P.S. Jestem ciekawa jakie zioła wykorzystujecie w swoim ogrodzie, no i w jaki sposób – czy są tylko ozdobą, czy korzystacie z nich rzeczywiście. A jeśli tak to w jakiej formie: suszycie, mrozicie, a może macie inne patenty? Na Waszych blogach widziałam już kwiaty nagietków, syropy i miodki z mniszków, napoje i syrop z kwiatów czarnego bzu (soją drogą krzewu czarownicy:)), kandyzowane bratki nawet były:)
Uściski serdeczne z zawalonej robotą Zielonej Pracowni:)
Umiejętność doboru roślin i stworzenia z nich czegoś leczniczo-wspomagającego zawsze budziła mój podziw. Nawet jeśli taka sytuacja miała miejsce w serialu Netflixa. 😀
U mnie lubczyk i natka to absolutny must have. Oprócz tego mam u siebie szałwię, oregano, bazylię w trzech odmianach, tymianek, miętę, kolendrę na nasiona (listki mi nie podchodzą), szczypiorek, koperek… Hmm, trochę tego jest 🙂 A Tobie dużo zdrówka życzę! I zazdroszczę strasznie wyjazdu na Zieleń 😉
🙂 Zieleń to niespodzianka, nie spodziewałam się że temat wzbudzi takie zainteresowanie, że będę go "wykładać":) Ale stało się i dobrze, bo wielu ludzi nie ma pojęcia na co mogą sobie pozwolić w swoim ogrodzie, a na co nie i później są kary, płacze, wyzywania. Zdrówko podreperowane, dzięki:) A zioła to tradycyjne masz, fajnie że znalazłaś na nie miejsce 😉 Uściski!
Nigdy nie słyszałam o pietruszce japońskiej. Muszę się przyjrzeć tej roślinie 🙂
Ma lekko cytrynowy smak, ale generalnie smakuje i wygląda jak pietruszka:) Nasionka mam chyba od Kasi B z Na Ogrodowej – poszukaj na stronce, może ma jeszcze, to wysiejesz na wiosnę:)
mięta i melisa w takie upały laduje w lemoniadzie …w tym roku brak mi w ogóle na wszystko czasu…takze na ogród:((
Ooo, to pycha jest, i do deserów lodowych gałązka mięty:) Qrko, ten brak czasu to chyba u wszystkich:) Ogród masz i tak piękny, i podłogę cudną:)
Już od pewnego czasu wynotowuję sobie informacje o ziołach, wyszukuję książek o ziołolecznictwie i wykorzystaniu ich w kuchni, bo przygotowuję się do stworzenia własnego ziołowego ogródka, tak że z wielką radością poczytałam sobie o nich u Ciebie. 🙂
Pozdrawiam serdecznie :))
Super że się przydało:) Posadzenie i pielęgnacja to jednak pikuś w porównaniu do zbiorów i obróbki:) Ale warto, naprawdę warto:) Uściski serdeczne!
Zdrówka!
Zawsze byłam blisko ziół 🙂
Kolendra mi śmierdzi; pluskwiaki pachną, ot, Tupaja 🙂
Uwielbiam tymianek, bazylię i rozmaryn. A lubczyk dodaję do tłuczonych (jeśli już muszę, bo wolę w całości) ziemniaków. Lepsze niż z koprem 🙂 Melisę dodaję do sałaty ze śmietaną na słodko albo do mizerii. Nadaje orzeźwiający zapach i smak .
pozdrowienia!
Dzięki za zdrówko, jest ok, ale muszę uważać. Ot, szpitalny rok…tak bywa:) Nie jadłam ziemniaków z lubczykiem, muszę spróbować:) Ja dodaję koper albo pietruszkę, wykorzystuję też surową nać selerów – pycha:) Jajko sadzone z masełkiem do tego…mniam:) melisę do sałaty…to też nowość, my ją właściwie tylko do picia, na napary albo do lodów sorbetowych. Ale piłam ostatnio napój ze zmiksowanych pomarańczy z …natką pietruszki:) Pył fantastyczny! Może i melisa "na surowo' będzie ok?
Niech Wam zdrowie wraca!
Zwrócę tylko uwagę, że w Babilonii i Sumerze, nie Sumenrii.
Pozdrowienia zielarskie ślę
Sumerii miało być, ale masz rację, to nie jest poprawna forma:) Już poprawiam. Ale czujna jesteś! Rogata a u Ciebie to chyba zioło na ziółku rośnie? Owce też zjadają czy tylko trawka, koniczyna i pasza? Widziałam pasące się konie, wyskubywały co lepsze rośliny, inne pomijały, jakby były dla nich mniej przyjemne w smaku.
W tym roku upodobałam sobie ogórecznik. Listki drobno pokrojone i kwiaty dodaję do sałatek. Rośnie, tak jak i pozostałe zioła w moim ogrodzie, pomiędzy roślinami ozdobnymi 🙂
Miałam ogórecznik, ale rósł sobie swobodnie, a po przebudowie ogrodu po prostu zniknął. jednak nie przepadałam za nim, był nieprzyjemny w dotyku – trochę kłuł, trochę parzył; i zajmował sporo miejsca. Ale może wróci w formie okrojonej w postaci jednej – dwóch roślin:) Jak smakuje? Można go z czymś porównać?
Piękna rabata ziołowa!
Moją rabatą jest cały ogród. Zioła są to tu, to tam i pachną trącane podczas chodzenia między warzywami i kwiatami. Oregano upodobało sobie kilka zacisznych kącików, podobnie melisa, która rośnie w wielu miejscach, także między kwiatami. Tymianek już zupełnie świadomie posadziłam w wielu miejscach, podobnie jak nagietki i nasturcje, które rozsiewają się same, a które dosadzam jeszcze w wolnych miejscach wśród warzyw.
Bez ziół nie wyobrażam sobie życia, więc mój podręczny arsenał jest podobny do twojej listy 🙂
Super! Fajnie że masz tyle miejsca na zioła i na ich samorozsiewanie się. Swoje "wolne zioła" muszę trzymać w ryzach, ale trochę swobody mają. Natomiast rabata to jest absolutną podstawą chyba każdej kuchni:)
Pluskwy – co prawda nigdy ich nie wąchałam, ale przynajmniej teraz wiem dlaczego kolendra zupełnie mi nie leży.
hehe, też pluskwy nie wąchałam, kolendra z zapachu jest okropna, ale smakuje całkiem całkiem:)