Amore POMODORE!

Król mojego warzywnika. Niekwestionowany faworyt każdej grządki, donicy, skrzynki. Uwielbiany przez wszystkich domowników, w każdej postaci. Wiosną wzeszło mi 120 sadzonek tego warzywa – wysadziłam gdzie mogłam, resztę rozdałam. Te oddane w dobre ręce owocują obficie, więc pomidorowe zapachy roznoszą się w sumie w pięciu domach:)

W głowę zachodzę, dlaczego próbowano niedawno przemianować pomidora z warzywa na owoc, skoro przez wieki nikomu nie przeszkadzało warzywne pochodzenie pomidora, a i w sklepach skrzynki z pomidorami znajdują się w sąsiedztwie marchewki i pietruszki:) No ale zostawmy na boku botaniczne spory – zajrzyjmy do ogrodu i do kuchni:)

Czas pomidorowy nadal święci triumfy – zbiory od lipca są obfite i zdają się nie mieć końca. W drugiej połowie sierpnia jednak i z początkiem września (zależy od aktualnej pogody i prognoz) należy redukować ilość zawiązywanych owoców. W tym celu uszczykujemy pędy z kwiatami – owoce i tak  nie zdążą się zawiązać i roślina zupełnie niepotrzebnie  traci siły na „dokarmianie” kwiatów zamiast skoncentrować się na samych pomidorach.
Ogławiamy też roślinę z liści, zostawiając tylko tyle, żeby podtrzymać fotosyntezę. Reszta niepotrzebnie zacienia pomidorki i uniemożliwia szybkie wysychanie rośliny (a rosy już sporo, do tego we wrześniu lubi popadać).
Przeważnie pomidory u nas nie mają najmniejszej szansy na jakiekolwiek przetworzenie – znikają w najzdrowszej formie – na surowo do kanapek, sałatek, albo solo, ot tak, po prostu:) Ze względów praktycznych i mając na uwadze upodobania domowników hodujemy głównie odmiany o małych owocach: pomidorki koktajlowe, cherry, cytrynki i inne mniej lub bardziej udziwnione odmiany.
Babcia mówi na nie „cukiereczki” i wcina jak cukierki – co przechodzi obok miski to skubnie.
Zresztą jest to bardzo zdrowe warzywo – oprócz likopenu (silnego przeciwutleniacza) zawiera sód, potas, magnez, wapń, mangan, żelazo, miedź, cynk, fluor, jod oraz witaminy: K, B1, B2, B6, C i PP a także sporo błonnika.
Minimalna ilość kalorii czyni z niego idealne warzywo dietetyczne:) Sok pomidorowy syci i jest duuużo mniej kaloryczny niż taki sam przecierowy owocowy! A w sprzedaży są soki wielowarzywne na bazie pomidorowego – mi osobiście najbardziej smakuje śródziemnomorski z karczochem:) No i osławiona Bloody Mary:)
Szeroki wachlarz możliwości przetworzenia pomidora daje nam w kuchni pole do popisu: pomidory surowe, w sałatkach, na kanapkach, smażone, na pizzy, gotowane z czosnkiem i cebulką zamknięte w słoiku i czekające na zimowe miesiące, pomidory suszone, w formie soku czy gęstego sosu oraz osławiony ketchup:)
Piękne zdjęcia różnokolorowych pomidorów znalazłam TUTAJ – jestem więcej niż pewna, że w weekend w niejednym domu będzie pachnieć pizzą z pomidorem:) A jeżeli ktoś martwi się, że pomidory nie zdążyły dojrzeć – poniżej przepis który przywiozłam od Kasi B prosto z angielskiej kuchni Andrew:
CHUTNEY z zielonych pomidorów
Składniki:
– 2,5 kg zielonych pomidorów
– 500 gr cebuli
– 1 łyżka soli
– 500 gr rodzynek
– 500 gr jabłek
– 500 gr cukru trzcinowego
– 1 litr octu z czerwonego wina
– 1 łyżeczka zmielonego imbiru
– 1 łyżeczka zmielonego ziela angielskiego
– 1 łyżeczka zmielonych goździków
– opcjonalnie musztarda gruboziarnista, papryczka chilli (świeża lub suszona)
Kroimy pomidory w kosteczkę lub plasterki (można zdjąć skórkę według własnego uznania) i drobno siekamy cebulkę. Układamy w dużej misce warstwami, solimy i pozostawiamy na noc. Następnego dnia … siekamy drobno rodzynki oraz jabłka (muszą być bez skórek i pestek). Do rondla wlewamy ocet i wsypujemy cukier – zawartość rondla należy dokładnie wymieszać i zagotować.
Dodajemy rodzynki, jabłka i przyprawy, gotujemy na wolnym ogniu przez 10 minut. Wyciskamy przygotowaną mieszankę z pomidorów oraz cebuli w cedzaku i pozostawiamy tak na 5 minut (ale nie płuczemy!) i dodajemy do rondla. Wrzucamy do rondla tez opcjonalne dodatki.
Gotujemy wszystko przez ok. 1 godzinę bez przykrywki od czasu do czasu mieszając. W zależności od zawartości płynu w pomidorach gotowanie może być dłuższe. Wszystko w rondlu powinno stać się gęstą papką. Przekładamy do słoiczków i gotowe.
Szczerze nie potrafię sobie tego wyobrazić, nie robiłam jeszcze – pomidory póki co ładnie dojrzewają:) Mam nadzieję, że doczekam się prezentacji na blogu Kasi tak jak i przepisów na salsę i inne pyszności które mieliśmy obiecane podczas wizyty na Kaszubach (tak, podmawiam się!). Również czekam na ogórkowy przepis Maszki – tu też bezczelnie się podmawiam:)
Ale wróćmy do pomidora czerwonego.
Zastanawiałam się  jaka jest historia pomidora – poszperałam i mam:
pomidora w 1492 roku  przywiózł z Ameryki Południowej Krzysztof Kolumb. Nie wiedzieć czemu, początkowo był on uznawany za roślinę trującą, stąd uprawiano go tylko dla dekoracji. Ktoś odważny w końcu spróbował pomidora i …zaczęło się:) Pomidor zawojował nasze stoły w wersji w plasterkach i jako sos pomidorowy. Podobno rewolucję przeszedł podany w formie sosu z makaronem i bazylią, kiedy to na talerzu barwne jedzenie ułożyło się we włoską flagę:) I spaghetti gotowe!
Pierwsza pisemna, europejska informacja o pomidorze pojawiła się w 1554 roku – opisał go holenderski zielarz Dodoens. Nazwa pomidora również ewoluowała, co ewidentnie widać w językach Europy: Poma amoris – jabłko miłości, Poma aurea – złote jabłko, Pomme d’or – złociste jabłko czy z języka ludów pierwotnych obecnego Meksyku – Tomatl – duża jagoda. Tak więc nasz swojski pomidor to po prostu złociste jabłko – warzywko bezcenne:)
A do pomidora? Oczywiście bazylia, zielona lub bordowa – bez motylka:)
Pozostaje mi życzyć dziś smacznego:) U mnie pomidory w sałatce, a na obiad…
pikantna zupa dyniowa z grzankami – PYCHA!!! W sam raz na chłodne dni, które już dały o sobie znać i niską temperaturą i …
choróbskiem:(
Zamiast łykania antybiotyku więc postanowiłam zaszyć się w domu i porządnie rozgrzać.
Przepis na pikantną zupę dyniową:
Składniki:
– Dynia
– Włoszczyzna (marchew, seler, pietruszka, por)
– Wywar mięsny 
– Przyprawy: pieprz, sól, imbir, curry, cienko skrojone 4 plasterki papryczki chilli, ziele angielskie, liść laurowy
– Zioła: bazylia, lubczyk, estragon, pietruszka 
Do przygotowanego wywaru mięsnego wkroić obraną włoszczyznę (zupa jest miksowana, więc warzywa kroimy na średniej wielkości kawałki) oraz skrojoną w kostkę dynię. Na całą włoszczyznę użyłam połówki średniej dyni.
Dodajemy przypraw (po łyżeczce, soli i pieprzu do smaku, kilka ziaren ziela i ze trzy listki laurowe) oraz ziół (po kilka gałązek z każdego). Zagotować do miękkości, zmiksować. Podawać z listkami bazylii, estragonu, grzankami lub groszkiem ptysiowym., a w wersji lux – z prażonymi migdałami i kilkoma kroplami oliwy z oliwek.
Dodam tylko, że wszystkie składniki warzywne i ziołowe oraz papryczka chilli pochodzą z własnej uprawy na zaledwie 20 metrach kwadratowych, dzięki temu wiem co jem:)
Smacznego:)

27 komentarzy

  1. Ja uwielbiam dynie- dokłądniej w zupie 😉 oraz pomidory! Wczoraj zapomniałam kupić i posiłkowałam się ketchupem ;). Dzięki za przepisy-chętnie skorzystam 🙂

  2. Myślę nad hodowaniem własnych pomidorków w doniczce, bo Mąż jest wielkim fanem, pomimo,że ja nie 😉 Właśnie przeczytałam Twój komentarz, że jest możliwe, więc sama chętnie spróbuję! 😉

  3. Apetycznie! A pomidory są absolutnie moimi ulubieńcami!

  4. uwielbiam poomidory !!!!!!! <3 bardzo przydatny wpis !!!:)

    • 🙂 Pomidory udają się nawet w donicach na balkonie- warto spróbować, a z tych sezonowych, sklepowych (najlepiej naszych polskich) robić własne przeciery, ketchupy, sosy – na zimę będą jak znalazł i nie mają sobie równych!

  5. Uwielbiam pomidory!!! Kocham je wszystkie! To moje ulubione (jeszcze) warzywo. Kocham wszystko co pomidorowe, tylko do soku pomidorowego ni jak nie mogę podejść.
    Zupka – pychota!

  6. U mnie niestety końcówkę zbiorów szlag trafił przez zarazę. Moja wina, bo wszystko po prostu działo się puszczone samo sobie. W myśl, jak przeżyje to żyć będzie, zero oprysków; no i nie przeżyło. A jednak trochę zebrałam. Uwielbiam pomidory, a potem ich gotowanie i domową pomidorową, na swoich pomidorach, mniam!
    Przepis na dyniową- podbieram:)
    Pozdrówki!

  7. Piękne pomidorki. U mnie w tym roku też wszystkie pomidory zjadamy na bieżąco. Nie mają za dużo gron, więc brakuje mi jakiejś porządnej klęski urodzaju, podczas której mogłabym robić przetwory.
    Zazdroszczę dyni, bo moja pięknie urosła, ciągle kwitnie, ale nie zawiązała owoców. A tak liczyłam na własną dynię na zupę.
    Mój przepis na zupę dyniową jest trochę inny. Zaczynam od podsmażenia w garnku cebulki. Dorzucam czosnek, trochę posiekanego imbiru, przyprawy i pokrojoną w kostkę dynię. Podsmażam mieszając, dodaję ziemniaki i zalewam wodą. Pod koniec gotowania solę, pieprzę i zostawiam do przestygnięcia. Później oczywiście miksuję.
    Mam wrażenie, że podczas krótkiego podsmażania przyprawy i dynia uwalniają więcej aromatu, bo zupa w takim wydaniu jest przepyszna 🙂

    • Spróbuję Twojego przepisu, brzmi ciekawie:) Moje dynie (a wysiałam ich kilka, różnych odmian) obrodziły równo CZTEREMA sztukami. Reszta poszła w kwiaty i liście. Nie wiem dlaczego, wielka szkoda. Ja też przetworów nie zrobię, chyba że z zielonych – te z pewnością zostaną. Pomidorowe krzewy żółkną już, koniec sezonu. Szkoda, ale już myślimy o wiośnie:) Pozdrawiam!

  8. Pomidory i u nas na działce króluja:) Ale Madziu pomóż – zaraza weszła na te gruntowe i wszystkie do wyrzucenia!!!! Masz jakiś sposób??? Byłabym wdzieczna. Pytam tak ku przestrodze na przyszly rok:)

    • Nie ma sposobu na zarazę, tylko uprawa pod szkłem/folią, a i tak przy wietrzeniu szklarni może wejść. No i opryski oczywiście, te pomagają, ale czy zdrowe są??? Nie mam złudzeń co do tego, że sklepowe pomidory pryskane są wszystkie, ale swoje, ogrodowe to chciałabym mieć jak najbardziej eko. Tak więc albo oprysk, albo szklarnia, albo tunel.

  9. Nawet mi nie mów o pomidorach. Też miałam super urodzaj i sadzonki rozdawałam na prawo i lewo. Rosły pięknie, bujnie i bardzo obiecująco, A jak do Kasi pojechałam przyszła zaraza i po powrocie zastałam już tylko krzaczki z resztkami liści i pomarszczonymi pomidorkami, których koloru nawet nie chce wspominać. Chlip chlip… 🙁 Ja też pochłaniam pomidory, koktajlowe jak cukierki, a te większe jak jabłka.Dla mnie to warzywo (może faktycznie owoc…) podstawowe. A tak jeszcze jako ciekawostka, nasza polska nazwa pomidor pochodzi od włoskiego 'pomodoro', dawniej 'pomo d'oro' czyli właśnie złote jabłko.

    • Nie znam osoby która nie lubi pomidorów lub ich przetworów, a niewiele warzyw jest tak uniwersalnych że każdemu pasują. U mnie zaraza powaliła wszystkie pomidory rosnące na dworze, ostały się jedynie w szklarni:( I paradoksalnie tez jak wróciłam od Kasi:) Ściskam Aga, może mała szklarenka na przyszły sezon?

    • Jest taki człowiek, który nie lubi pomidorów! Mój własny syn pierworodny! W żadnej postaci nie tknie. Skubnął tylko kilka koktajlowych z własnego krzaczka w tym roku, ale zupełnie bez przekonania 😉

  10. uwielbiam pomidory! najbardziej takie zerwane z krzaczka albo suszone plasterki w suszarce do warzyw i owoców ( zakochałam się w nich w tym roku) , zupa z dyni prezentuje się niesamowicie apetycznie

    • Suszonych jeszcze nie robiłam, muszę spróbować, choć podobno w piekarniku to nie to samo co na słońcu (ten inny smak dotyczy również grzybów). A zupa dyniowa fantastyczna – polecam!

  11. Jak apetycznie! Pomidory uwielbiam tak samo jak pożegnalną piosenkę o nich rewelacyjnego Michnikowskiego. W pażdzierniku zawsze ja sobie nucę. 😉 Mam nadzieję, że w przyszłym roku i u mnie warzywniczek powstanie!
    Pozdrawiam serdecznie
    Ewa

  12. Pięknie obrodziło! 🙂 u nas niestety zaraza, w związku z czym pomidory dojrzewają na parapecie i robię z nich przetwory, bo nie nadążamy z jedzeniem 🙂

    • Obrodziło, jemy na potęgę:) Z zielonych tez robisz? Może w tym roku spróbuję, wcześniej tylko film oglądałam ("Smażone, zielone pomidory") Ściskam serdecznie:)

  13. O, widzę, że też nie możesz poszaleć z wielkością warzywnika, ale ponieważ mam podobnej wielkości, to wiem doskonale ile dobroci nawet na takim skrawku może wyrosnąć. Plony pomidorowe masz piękne – podziwiam i gratuluję! Moje w tym roku po dwóch tygodniach owocowania dały się zjeść zarazie. Trudno, w następnym roku też spróbuję, bo nie ma jak owoc… warzywo 😉 zrywane z własnego krzaka 🙂 Pozdrawiam 🙂

    • Nie mogę i co wiosnę żałuję, a później co lato dziękuję, że nie jest większy:) Słyszałam o zarazie, w wielu miejscach rozgromiła pomidory. Do nas doszła teraz – pomidory poza szklarnią mają przechlapane, ale to chyba ze względu na deszcze i niską temperaturę. Te pod szkłem mają się dobrze:) A pomidorki z krzaczka to niebo w gębie! Ściskam

  14. ale tu aromatycznie 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*