Między północą a 24.00…

Druga Połowa Moja zapytała mnie dziś przytulając się w kuchni, kiedy wreszcie znajdziemy czas, aby razem położyć się spać? Razem, czyli po prostu w tym samym czasie.

„Kiedy ja zacznę pracować na pół etatu, a Ty tylko  na cały”- odpowiedziałam bez namysłu.

No bo teraz oboje tyramy na półtora…Do tego każde z nas ma dodatkowy balaścik adekwatny do swojej postury i przydzielonych zadań domowych: a to pisma urzędowe, a to studia ponadplanowe, a to remontu zakończenie, a to obiadu upichcenie…Mijamy się więc trochę w drzwiach, każde zagonione, na telefonach, w swoich papierach, w feworze walki…Wszystko oczywiście w imię pracy, idei wyższych, w dobrej wierze, że czas zainwestowany zaprocentuje kiedyś i zamieni się w żywą gotówkę pozwalającą zakończyć remont, budowę i jeszcze na wakacje starczy:)
Ten wpis jest maleńkim przerywnikiem w przygotowywaniu się do egzaminu. Takim na kawę i kanapeczkę:)

W kominku huczy ogień, więc jest cieplusio, obok pali się ciasteczkowa świeczka, w Pracowni pachnie więc nieziemsko słodko. W kuchni pomalutku pyrkocze zupa (to w ramach nadganiania obowiązków domowych w czasie „wolnym”, czyli między północą a 24.00:)) – zupa która stała się hitem i zniknęła poprzednim razem zanim zdążyłam zrobić jej zdjęcie. Może tym razem się uda:) Na tablicy – niezapominajce jeszcze nie zamontowanej wiszą już karteczki z terminami, płatności, faktury…Koszmarek. Do pomysłów blogowych i zawodowych zakupiłam specjalny zeszyt, bo w mojej głowie aż huczy od kolejnych tematów, projektów, obowiązków. W torebce noszę książkę, którą chciałam Wam polecić – tytuł może trochę infantylny, niemniej książkę czytam po raz drugi i staram się zapamiętać i wdrożyć w życie jak najwięcej wskazówek Autora – zawodowego trenera życiowego, który w niezwykle barwny, dowcipny i bezpardonowy sposób ukazuje nam nasze przywary i podpowiada, jak nie zwariować w tym szalonym świecie, w którym nawet nie można położyć się spać w tym samym czasie co  Druga Połowa się kładzie..:)))
Weekend zapowiada się iście szalony, jedyna osobą, która wypocznie jest Dziecię wybywające już w piątek na biwak harcerski – ten to ma dobrze:)

Mój czas na kawę minął, nauka wzywa:)

Następny post będzie o jesiennej zadumie, listopadowych kompozycjach kwiatowych, pamięci o Bliskich i o tym jak nie dać się szarudze za oknami:)…

4 komentarze

  1. Ciesze się, że udało mi się trafić na Twojego bloga – chyba przez Twój adres emailowy wysłany do mnie na biuro – zostanę tu na dłużej (na maila odpowiem asap.) Jakoś to co piszesz trafia do człowieka, a ekologia cieszy mnie bardzo … ciągle jej zbyt mało. Będę czytać z ciekawością. Pozdrawiam bardzo ciepło, Kasia.

    • Dziękuję:) Bardzo cieszą mnie wszelkie odwiedziny, bo o ekologii i ochronie środowiska oraz otaczającego nas krajobrazu trzeba mówić i mówić – do zrobienia jest bardzo, bardzo dużo… i im więcej ludzi to usłyszy i wprowadzi w życie (choćby wokół siebie), tym lepiej dla nas wszystkich.
      Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili:)
      Na maila czekam zaś z niecierpliwością.
      Ondrasza

  2. Życie 🙂
    Każdy gdzieś biegnie, coś załatwia, z kimś rozmawia przez telefon. Właśnie dlatego weekendy są potem takie fajne 🙂
    Superowa pajęczyna!

    • Święte słowa. Ja lubię weekendy za to, że wreszcie mamy czas zjeść rodzinnie śniadanie, dlatego tak je w te dni celebruję.
      Za pajęczynkę zachwyty należą się jej twórcy, ja tylko sfociłam:)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*